28 kwietnia 2015

Na podwórku cz. II: Kwiaty i krzewy

Jak już pisałam wczoraj, po pełnej emocji obserwacji robaczków, przyszedł czas na doładowanie baterii estetycznych i podziwianie kwiatów. Babcia zadbała o to, by w naszym ogródku nie brakowało mniejszych i większych roślinek do rozkoszowania się i delektowania. Zaczęłyśmy jednak od dzikiej przestrzeni, gdzie nieokiełznane rosną mlecze. Dzieci lubią mlecze, bo najpierw są tak pięknie żółte, a później zamieniają się w cudowne dmuchawce, których nie przebije chyba żaden inny kwiatek. Na dmuchawce przyjdzie nam jeszcze troszkę poczekać, ale już mogłyśmy napawać się słoneczną żółtością mleczowych płatków, wabiących całe roje puchatych pszczół.


 


Odkryłyśmy też całe roje malutkich kwiatków, nie ustępujących urodą szlachetnym kwiatom ogrodowym. Dopiero jednak kiedy człowiek dobrze i uważnie im się przyjrzy, można odkryć ich zachwycający urok.


Przypadkiem odkryłyśmy też, że truskawki, które w zeszłym roku rosły sobie w donicach, puściły dłuuuugie witki i zapuścił korzonki w ziemi. W tym roku z korzonków wyrosły takie oto dzikie krzaczki ze ślicznymi kwiatkami. Ciekawe jak będą smakować takie zawzięte, dzikie truskawy?



Po tej wspaniałej uczcie dla wzroku, ruszyłyśmy na podbój babcinego zakątka przy pniaczku.


Jest to jedno z ulubionych podwórkowych miejsc Tosi, bo pieńka można się przytrzymać i radośnie wokół niego kucać, a także intensywnie macać.






Na pieńku stoją też wielce ciekawe donice, z których można wygrzebywać ziemię, a rosną w nich poziomki i truskawki.





Obok pieńka babcia posadziła kilka krzaczków o bardzo ciekawych nazwach i jeszcze fikuśniejszym wyglądzie, na przykład taka oto Trzmielina Fortune'a:



Albo piękna Bergenia z różowymi kwiatami i wielkimi liśćmi, przypominającymi mi nieco liście łopianu:




Jak się okazało mamy też w ogródku niezidentyfikowane roślinki, których babcia nie potrafi nazwać, a ja nie dałam rady znaleźć ich w internecie.



W rynsztokach wyrosło też nam mnóstwo mchu w tym roku.


Tosia postanowiła też zapoznać Cynamona z dietą wegetariańską, oto jak karmiła go trawą, a on ku memu zaskoczeniu pożerał wszystko co dostał:



Psio-dzieciowa komitywa w brojeniu :)



To już koniec spaceru? Ale jak to?!


Wpis w ramach projektu Mały Przyrodnik:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się swoimi refleksjami :)