20 listopada 2015

Bajki przy kominku: Strach na wróble


Listopad leniwie sobie mija, racząc nas niemalże nieustannym deszczem, szarugą i gęstymi chmurami. Idealny czas, by snuć długie historie przy kominku, w którym trzaska wesoło jasny ogień. Na listopad Monika z bloga Świnki 3, przygotowała dość trudny temat strachu. Jak podejść, jak ugryźć żeby przedszkolak zrozumiał? I żeby nie przestraszył się w trakcie słuchania opowieści? Mam nadzieję, że podołałam, oceńcie sami.

Źródło obrazka: The green head


Strach na wróble

Okulary są po to, by lepiej widzieć, łyżka jest po to, by dało się zjeść zupę bez rozlewania, buty są po to, by zimą nie marzły stopy, a żarówka by po zmroku dalej dało się czytać ulubioną książkę. Co by się stało, gdyby okularom znudziło się pokazywanie ludziom wyraźnego świata, a łyżka uznałaby, że nie chce dłużej przenosić zupy z talerza do ust? Co by się stało, gdyby buty uciekły w siną dal, nie chcąc dłużej nikogo nosić po zimnej ziemi, a żarówka zgasłaby i nie chciała się już zapalić? Świat stałby się bardzo dziwny i niezrozumiały, ale na szczęście wszystkie te przedmioty lubią swoje zadania i nigdy nie zrezygnują z tego, do czego zostały stworzone. Na szczęście.
Jest jednak jeden taki ktoś, kto bardzo nie lubi robić tego, co zostało mu przeznaczone. Ktoś, kogo bardzo smuci jego zadanie. Tym kimś jest Strach na wróble. Biedny i nieszczęśliwy, z wielką słomianą głową, w starych podartych portkach i łopoczącej na wietrze koszuli. Strach na wróble ma zawsze rozstawione szeroko ręce, żeby wiatr mógł swobodnie szarpać jego ubraniem i głośno hałasować. Ma być straszny i przerażający, a z ponurym obliczem jeszcze lepiej mu to wychodzi. Stoi sam, na środku wielkiego, pustego pola, obok wielkiego, szarego kamienia. Czy to skwar praży ziemię, czy białe czapy ze śniegu pokrywają wszystko. Zawsze na posterunku, by odpędzać, zniechęcać i budzić lęk.
Strach na wróble rozpaczał, że przeznaczono go do tak nieprzyjemnej rzeczy jak straszenie. Dlatego zawsze, gdy widział zbliżającego się od strony lasu szkodnika - nie znał innego określenia na zwierzęta, tylko tak bowiem wyrażali się o nich ludzie. A zatem, zawsze gdy widział zbliżającego się szkodnika, starał się do niego radośnie machać, by zachęcić je do podejścia. Niestety odnosiło to odwrotny skutek do zamierzonego i szkodnik przeważnie uciekał. Pewnego dnia jednak, nie zauważył, że w jego kierunku zbliża się mała lisiczka. Skradała się po cichutku od tyłu, łapka za łapką, z opuszczonym, lekko drgającym ogonem i czujnie nastawionymi uszami. Strach na wróble nie wiedział, że lisiczka została wybrana na leśnej radzie, by raz na zawsze rozprawić się z przerażającym potworem mieszkającym na polu. Bała się potwornie, ale musiała to uczucie przezwyciężyć, dla wyższego dobra, dla swojej rodziny i przyjaciół, by wreszcie mogli żyć w spokoju i bez lęku.
Kiedy lisiczka zbliżyła się do Stracha na długość skoku, zatrzymała się i wbiła mocno tylne łapy w ziemię, by przygotować się do skoku. Wtedy Strach nagle usłyszał szelest słomy pod jej ogonem i odwrócił się gwałtownie. Małe, rude serduszko zatrzepotało gwałtownie, ale dzielna lisiczka skoczyła do przodu nie bacząc już na nic. Odbiła się od kamienia stojącego tuż obok Stracha i wskoczyła mu na ramiona, by wbić ostre kły w kapelusz i tkwiącą pod nim słomianą głowę.
- A cóż ty robisz, rudy szkodniku? - zapytał zaskoczony Strach na wróble.
- Fkodniku!? - warknęła lisiczka z zębami nadal utkwionymi w jego kapeluszu. - Pafkudny potfowe! Pfyfłam tu cię pfepędzić! - syczała, szarpiąc słomę i zapierając się nogami.
- Przestań natychmiast! Nie jestem potworem! - zawołał zrozpaczony Strach, chwiejąc się niebezpiecznie na swojej jedynej nodze.
Lisiczka zaparła się jeszcze mocniej i spróbowała wyrwać kawał tkaniny i słomy, rzucając się w tył jak oszalała i zaciskając szczęki coraz mocniej. Nagle coś zachrzęściło i zgrzytnęło, rozległ się dźwięk prutego materiału. Strach poleciał do przodu, na łeb na szyję, a lisiczka w tył, rozsiewając wokół wyrwane kępy słomy. Upadła na cztery łapy i wypluła strzępek kapelusza, który został jej w pyszczku. Strach się nie ruszał. Okrążyła go więc ostrożnie dwa razy, powąchała i przysiadła przed nim, po czym podrapała się szybko za uchem. Nad jej głową krążył czarny jak smoła kruk, który teraz lekko wylądował na kamieniu.
- Pokonałaś go! - zawołał, machając radośnie skrzydłami.
- Hmm... - mruknęła tylko lisica i jeszcze raz powąchała Stracha. Nie pachniał jak człowiek, ani jak zwierzę, w ogóle nie pachniał jak coś żywego. Wyczuła za to łąkę i las. Okrążyła stracha raz jeszcze, po czym odwróciła się i z całej siły uderzyła w niego tylnymi nogami. Zaskoczony kruk zerwał się ze swojego miejsca, żeby uniknąć uderzenia łopoczącymi spodniami Stracha, który legł na ziemi twarzą ku słońcu. Zamrugał oczami, które dzieci gospodarza wyrysowały węglem na jego materiałowej twarzy, wypluł też ziemię, która przykleiła się do jego węgielkowych ust.
- Czemu mnie zaatakowałaś zamiast się przywitać? Szkodniki zawsze tak robią? - zapytał Strach z ciekawością pomieszaną ze zdziwieniem.
- Nie jestem szkodnikiem – odparła już spokojnie lisiczka. - Jestem lisicą i przyszłam tu pokonać groźnego potwora, który od miesięcy straszył wszystkich mieszkańców lasu.
- Ale ja nie chciałem was straszyć! To ludzie takim mnie stworzyli! - odparł z przejęciem Strach, próbując jak najszybciej się wytłumaczyć. - Nie chcę was straszyć – powtórzył, - chciałbym się zaprzyjaźnić...
Strach na wróble urwał, bo na jego klatce piersiowej wylądował kruk i raz jednym, raz drugim czarnym okiem, próbował mu się dokładnie przyjrzeć. Strach dmuchnął mocno, a przerażony kruk wzbił się szybko w powietrze i umknął czym prędzej do lasu.
- Zaprzyjaźnić – zaśmiała się lisiczka i znów pociągnęła nosem, tym razem wyczuła intensywny zapach wiatru i ziemi. Strach pachniał trochę jak jej nora, zadziwiające. - Nie będziesz już straszył?
- Nie! - zawołał głośno Strach, a jego głos rozniósł się echem po całym polu.
- Dobrze więc, ze mną możesz się zaprzyjaźnić – orzekła lisica, zmiatając ogonem ziemię z piersi Stracha. - Za innych nie odpowiadam, ale pachniesz domem, niektórym się to spodoba. A teraz wybacz, muszę wracać do lasu, ale przyjdę tu jeszcze i pomogę ci wstać.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Długo rozmawiała z mieszkańcami lasu, opowiedziała im o zapachu, który wyczuła, a według niej zapach nigdy nie kłamie. Przestała się bać, zupełnie i im także radziła wybrać się na pole, powąchać Stracha i porozmawiać z nim, żeby pozbyć się lęku. Wielu co odważniejszych tak zrobiło i Strach zdobył wielu nowych przyjaciół. Wielki niedźwiedź pomógł mu nawet stanąć znów na nogę. Z czasem kolejne, coraz płochliwsze i mniejsze zwierzątka wędrowały na środek pola, by zmierzyć się ze swoim strachem. A Strach na wróble cieszył się z każdym dniem coraz bardziej, a jego radość sprawiała, że przestał wyglądać przerażająco.


Zajrzycie też na blog Był sobie świnki trzy... i poczytajcie bajki, jakie napisały inne blogerki, na pewno wszystkie będą strrrasznie wciągające :)


Koniec psot!

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ciężko się pisze o strachu dla dzieci tak, żeby ich nie przestraszyć, a wręcz oswoić z nim, ale chyba podołałam :D

      Usuń
  2. Niezłe nieporozumienie! Dzieci dzięki tej bajce będą wiedziały, że nie należy sądzić po pozorach, a rozmawiać i poznać nawet tych, którzy wydają się inni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszłam z założenia, że zwykle boimy się tego, czego nie znamy, a otwarcie na inność ostatnio jest dość istotną sprawą ;)

      Usuń

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się swoimi refleksjami :)