25 listopada 2015

Przygody z książką 3: Mysi domek


Swój dzisiejszy post chciałam zacząć od kilku słów wstępu dotyczących mojej wielkiej miłości do miniatur. O tej miłości w zasadzie mało kto wie tak naprawdę, ponieważ nigdy nie miałam okazji, by jakikolwiek malutki domek stworzyć czy skompletować z gotowych elementów. Natomiast zawsze, gdy widzę jakieś małe dzieło sztuki, tak dokładne i zachwycająco realistyczne, moje serce bije szybciej i mocniej. Uwielbiam tę niesamowitą szczegółowość, którą prezentują najlepsze miniaturzystki, każdy element wystroju stworzonych przez nie domków zachwyca i jest tego zawsze tak dużo, że doprawdy nie wiadomo na czym zawiesić oko w pierwszej kolejności.
Nie wiem czy wiecie, ale są muzea, w których można obejrzeć domki z różnych epok i tworzone w różnym stylu i nie mówię tu o zmniejszonych zabytkach czy cudach świata, a po prostu o malutkich domkach z malutkimi mebelkami.


Praskie Muzeum Zabawek
Takie muzeum znajdziecie na przykład w Pradze KLIK, gdzie mają naprawdę wspaniały zbiór, który zachwycił nie tylko mnie, ale i mojego małżonka.

Londyńskie Muzeum Dzieciństwa
Fantastyczną kolekcję posiada także londyńskie Muzeum Dzieciństwa KLIK, jedną z najwspanialszych na świecie i marzę skrycie, by móc kiedyś ją zobaczyć na własne oczy. Już nawet sama strona poświęcona ich kolekcji domków dla lalek zapiera dech KLIK.

Muzeum Dzieciństwa w Edynburgu
W szkockiej stolicy Edynburgu, także znajdziemy bardzo przyjemne muzeum, w którym znajduje się cała galeria poświęcona dzieciństwu KLIK.

Muzeum Zabawek w Norymberdze
Cudownym miejscem jest też Muzeum Zabawek w Norymberdze KLIK, powstałe dzięki ogromnej kolekcji zebranej przez Lydię i Paula Bayerów, tworzonej od lat dwudziestych XX wieku, już z myślą o stworzeniu wielkiej wystawy. 

Jeden z domków z kolekcji Anety Machnickiej-Popiel
W Polsce natomiast do tej pory w różnych muzeach pojawiały się jedynie czasowe wystawy z kolekcją Pani Anety Machnickiej-Popiel, niesamowitej kobiety, która razem ze swoimi dziećmi zbiera i poddaje renowacji stare domki dla lalek. Od 2016 roku ma natomiast powstać w Warszawie Muzeum domków dla lalek, gdzie kolekcja zagrzeje miejsce na stałe KLIK. Pani Machnicka prowadzi także jedyną w Polsce stronę, całkowicie poświęconą miniaturowym domkom i znaleźć tam można mnóstwo artykułów dotyczących tworzenia i naprawy takich cudeniek KLIK.

Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach
Muzeum w Karpaczu
Warto też wybrać się do Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach KLIK, mają tam bowiem pokaźną i piękną wystawę zabawek historycznych, w tym właśnie domków dla lalek oraz do Muzeum Zabawek w Karpaczu KLIK, którego trzon stanowi piękny zbiór zabawek twórcy wrocławskiej pantomimy, Henryka Tomaszewskiego.

Miniaturitalia
Ponad to, jeśli ktoś woli nowsze dzieła sztuki, w lutym w miasteczku położonym na północy Włoch, odbywają się co roku tzw. Miniaturitalia, czyli targi miniatur. Jak dla mnie jest to miejsce, w którym dzieją się cuda, dzięki nowinkom technicznym dzisiejsi miniaturzyści tworzą tak niesamowite rzeczy, że patrząc na nie ma się wrażenie, że za chwilę zaczną autentycznie żyć własnym życiem.

Kensington Dollhouse Festival
Z bardziej nam dostępnych targów (bo są jeszcze np. w Chicago, ale tam mało kto ma szansę dotrzeć kiedykolwiek), w Londynie odbywają się wielkie targi Kensington Dollshouse Festival, absolutnie największa tego typu impreza w Europie, gdzie można znaleźć wszystko na temat współczesnej sztuki miniatury. Jeśli ktoś na początku grudnia wybiera się do Londynu, koniecznie niech tam zajrzy, wystawa odbędzie się bowiem 5 grudnia (w moje urodziny, chlip).
Poppenhuis & Miniaturenbeurs

W przyszłym roku zaś w październiku, w Holandii odbędzie się największa na świecie wystawa domków dla lalek Poppenhuis & Miniaturenbeurs. Wielkie wydarzenie, mnóstwo eleganckich i pięknych zabawek, domków z marzeń i multum prześlicznych szczegółów (szkoda tylko, że to głównie eksponaty kolekcjonerskie i niewiele z nich trafi w kochające, małe rączki).
Mam też swojego ulubionego bloga prowadzonego przez miniaturzystkę, Lady Fanaberię. Dziewczyna jest fantastyczna, założyła własny sklep ze swoimi cudownymi, malutkimi wyrobami, wyjeżdża na targi, a jej prace są opisywane w różnych magazynach specjalistycznych (uwierzylibyście, że istnieją gazety stricte poświęcone miniaturom?).
Dość jednak tych wywodów i mega długiego wstępu, sam mi się tak rozrósł przypadkiem, nie bijcie, błagam! Czas teraz przejść do sedna, czyli do książki, o której chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć, a w której miniatury odgrywają ogromną rolę.



"Mysi domek. Sam i Julia w teatrze" to przepiękna i bardzo nietypowa książka obrazkowa do wypatrywania i wynajdywania szczegółów, opatrzona nie ilustracjami, ale zdjęciami. Zdjęciami nie byle jakimi, ale pokazującymi najprawdziwsze dzieła miniatury, malutkie domki dla myszek, z mnóstwem zachwycających szczegółów. Ten domek istnieje naprawdę i można go zobaczyć, a nawet dotknąć! Liczy sobie ponad sto pokoików i rozmaitych zakamarków oraz przejść, a wszystko to stworzyła holenderska pisarka, mama czwórki dzieci, Karina Schaapman.






Ten domek jest wprost niesamowity, choć właściwie trzeba by go nazwać domiszczem albo mysim pałacem, jak bowiem możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej, jest ogromny. Dałabym wszystko, żeby móc do niego zajrzeć i dotknąć, żeby móc się razem z Tosią pobawić cudownymi pluszanymi myszkami i ich tajemnymi schowkami. Na filmie, który również linkuję poniżej, widać jak misterna i drobiazgowa to praca, niestety autorka wypowiada się w języku niemieckim, który mało kto u nas zna, ale obrazy mówią same za siebie.

 

To jedna z tych książek, w których to tekst jest dodatkiem do zdjęć, uzupełnia je choć wcale nie jest konieczny. Czasem kuszę się na to, by opowiedzieć jakąś historię po swojemu i Tosia jest nią równie zachwycona, co opowieściami do czytania. Z tych obrazków można wyciągnąć tak wiele i tak cudownie się przy nich bawić. Oglądamy ją w nieskończoność, wypatrując kolejnych szczegółów, szukając szlachetnych kamieni, które rozsiane są tam wszędzie, licząc szklane kulki i kibicując Samowi w czasie jego gry na trąbce, a małej Elli przy jej próbach tańca (na zdjęciu z Ellą jest śliczny, malutki miś, to tak w ramach dzisiejszego święta! ;) ).



 Znajdziemy w niej też elementy, których ciężko spodziewać się w książkach dla dzieci. Jest tu mowa o śmierci dziadka, o przeżywaniu jej i o tym co się dzieje, kiedy ktoś umrze. Niesamowite jest to, że myszki malują trumnę dziadka, wydaje się to nie do pomyślenia, ale z drugiej strony dzieci i dorośli tworzą dla dziadka ostatnie obrazy tego, co lubił i jest to piękne.
W książce znajdziemy też krótką historyjkę o kotłowni. W której znanej Wam książce jest jeszcze mowa o takim miejscu? Do tego jeszcze jedna z myszek ulega wypadkowi i ląduje w szpitalu ze złamaną łapką, to także dość nietypowy temat na opowiadanie dla dzieci, ale się sprawdza, pomaga zrozumieć pewne rzeczy.





W warsztacie stolarza można znaleźć drewniane spinacze, ciekawe do czego ich używa?


A oto i pomalowana przez myszki trumna dziadka. W sumie wygląda całkiem wesoło i może tak łatwiej się pogodzić z czyimś odejściem niż w ponurej atmosferze.


Kotłownia, w której praca wre.


Biedna myszka wylądowała w szpitalu ze złamaną nogą. A tam cuda, nawet malutkie bandaże można znaleźć!

Urocze podpisy na gipsie.

W mysim domku znajduje się mnóstwo tkanin wszelkiego rodzaju, jest nawet krótka opowiastka poświęcona tzw. Szmaciarzowi, czyli śmieciarz, który raz w tygodniu zamienia się w kolekcjonera starych ubrań i szmatek. Historyjka o nim jest żywcem wyciągnięta z dzieciństwa męża autorki książki. Z krótkiej notki na końcu książki możemy się też dowiedzieć, że cały domek powstał z kartonów po pomarańczach i papier mache, a tkaniny i ubranka które widzimy powstały z autentycznych skrawków pochodzących z lat 50 - 70 XX wieku.



Jestem specjalistką od wynajdywania na obrazkach rzeczy dziwnych, które zostały ciekawie użyte, jak na przykład kapsel w roli foremki do szarlotki, który niemalże całkowicie skradł moje serce.
Cudownie patrzy się też na rzeczy, które dla nas są maleńkie, a w domku myszek nagle wyglądają na coś naprawdę ogromnego, jak np. czaszka kota w gabinecie myszki badacza, która jak dla mnie wygląda tam jak czaszka mamuta albo innego wielkoluda.






W całej książce zachwyciła mnie też mnogość maleńkich książeczek. Właściwie na każdej stronie, na której znajduje się jakiś pokój, są myszkowe książki. Czasami w naprawdę ogromnej ilości, poupychane w każdy kąt, niemalże łóżko jest z nich zbudowane! Babcia myszka wie co dobre, a tę kolekcję zbierała pewnie całe swoje mysie życie. Zerknijcie na wcześniejsze zdjęcia, tam też można wypatrzeć mnóstwo papierowego szczęścia. Lubię książki, które same krzewią w dzieciach miłość do siebie, które pokazują, że ich bohaterowie lubują się w czytaniu (choć z tekstu dowiemy się, że to Sam jest molem książkowym, a Julia woli obrazki i jest raczej typem odważnego odkrywcy). Taka postawa sprawia, że dziecko ma potwierdzenie, że czytanie jest fajne i warto się w nie bawić, nieustannie i wszędzie, nawet w kuchni i łazience!




I kolejne dwa, śliczne i maluteńkie misie do kolekcji.


Na koniec chciałam Wam pokazać coś, co mnie bardzo mile zaskoczyło i czego się kompletnie nie spodziewałam. Mianowicie opowieść o teatrze, tytułowa skądinąd, więc ważna, kryje w sobie mały sekret. Zasiadamy na widowni razem z myszkami i szczurkami, czekając na występ i nagle kurtyna się otwiera... Tak, po rozłożeniu stron, okazuje się, że scena w teatrze zajmuje prawie metr, dzięki czemu zyskujemy niesamowitą perspektywę. Małe staje się duże i wyraźne, możemy zobaczyć nawet boczne balkony na widowni i baczniej się wszystkiemu przyjrzeć. Na mnie zrobiło to wrażenie, a Tosi zaświeciły się oczy, kiedy zobaczyła, że książka nagle urosła na boki.



Żal mi trochę kończyć ten post, bo dobrze mi się pisze i mogłabym Wam jeszcze sporo poopowiadać o miniaturach i tej niezwykłej książce, ale jest już późno i czas iść spać. Mam nadzieję, że jutro przy porannej kawie obejrzycie i przeczytacie ten post z uśmiechem i dacie się namówić na odwiedziny w malutkim Mysim domku.



Post bierze udział w projekcie Przygoda z książką 3:


Zapraszam też do obejrzenia blogów innych uczestniczek projektu, znaleźć je możecie TUTAJ.

Koniec psot!

27 komentarzy:

  1. Nie mogę tego czytać! Nie mogę! Uwielbiam tą książkę i rozpływam się nad nią i zapominam o Bożym świecie za każdym razem przy niej...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! To znak, że książka jest niesamowita i cieszy mnie, że nie jestem sama ze swoim ześwirowaniem na jej punkcie ^_^

      Usuń
  2. Skradłaś nam post :) o Mysim Domku mieliśmy pisać za dwa tygodnie:) książka jest fantastyczna, też zachwycałam się kapslem jako formą na ciasto, cudna. Młody (1,5 roku) przynosi tę książkę i woła jula, też go oczarowała. Tak niezwykłych ilustracji nie widziałam jeszcze nigdzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie ma się co przejmować, o dobrych książkach zawsze warto pisać, nawet po kilka razy! :D Chętnie poczytam co inni mają do powiedzenia na jej temat :) I nie dziwię się zachwytom potomków, moja też się nie może oderwać, ostatnio nawet znalazła maleńkiego Triceratopsa w gabinecie taty myszki ;)

      Usuń
  3. Ooo, a wiesz, że... ja też pisze post o Mysia Domku:p? Ale jaknpatrze to ten nasz jest chyba jakimś starszym wydaniem. Albo zupełnie innym. Bardzo, ale to bardzo ciekawie napisałaś. Świetne są linki do muzeów miniatur. Takie śliczne są te maleńkie cuda, że aż strach dotknąć. A już na bank w łapkach moich dzieci tygodnia by nievprzrtrwały. Ciekawe czy autorka Mysie Domku pozwala się nim bawić dzieciom:)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W serii są w sumie trzy książeczki. Pierwsza po prostu o Mysim Domku, druga o cyrku i trzecia o teatrze. My mamy tą ostatnią, bo tylko ta akurat była dostępna na nieprzeczytane.pl kiedy składaliśmy zamówienie ^_^ Ale chcę skolekcjonować wszystkie i jeśli masz jedną z dwóch pozostałych, to chętnie zajrzę do środka i poczytam o Twoich przemyśleniach na jej temat!

      Usuń
    2. Tak się składa, że stoją u nas na półce, ale jeszcze nie zabrałam się za recenzowanie ich na blogu. Koncept oczywiście taki sam, choć mam wrażenie, że tekst w pierwszym tomie jest troszkę mniej fajny, ewidentnie dalej się rozkręca.
      Ale zgadam się - to świetna seria!

      Usuń
    3. Hm, czyli autorka na początku nieśmiało coś próbowała stworzyć, a później poszła z prądem i sam domek pokierował historią :P

      Usuń
  4. No tak, dopiero mi się zdjęcia załadowały i widzę, że to jest inna ksiazka niż nasza- w teatrze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham miniaturki. Take domki mnie niezwykle rozczulają :) Czas podreptać do księgarni :)

    OdpowiedzUsuń
  6. przepiękna jest ta książka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiastki bardzo prościutkie i króciutkie, ale nad zdjęciami można siedzieć godzinami :3

      Usuń
  7. Moja Młoda uwielbia myszki, kotki itp. Książka jest niesamowita!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Któż nie lubi puchatych zwierzaków :D Zachwyca mnie to, że autorka książki wpadła na tak prosty przecież sposób na przepiękne i unikatowe zilustrowanie swoich historyjek.

      Usuń
  8. Cudna pozycja, którą chętnie ujrzałabym u siebie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto zainwestować, a potem napawać oczy do woli ^_^

      Usuń
  9. Domek dla lalek - niezrealizowane marzenie mojego dzieciństwa. Tak bardzo chciałam go mieć, że próbowałam zrobić jakąś marną namiastkę z pudełka po butach :)
    Dziękuję za ten post, za te namiary na muzea - nie miałam pojęcia, że takie rzeczy istnieją!
    A Mysi Domek oczywiście uwielbiamy. Wszystkie części <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam różowy z plastiku dla lalek Barbie i bawiła się nim moja siostra :P Za to kiedyś, w zamierzchłej przeszłości miałam jeszcze śliczną, malutką drewnianą chatkę dla misiów, na każdym drewnianym mebelku miała znaczek z misiową główką, była przepiękna! I... nie wiem co się z nią stało :( Nigdzie nie mogę jej znaleźć, ale może kiedyś przetrząsnę dogłębnie strych i znajdę. Został mi z niej tylko stolik.
      Życzę miłego zwiedzania muzeów, my uwielbiamy razem z mężem i staramy się zarazić muzealnym bakcylem także Tosię :D I już się nie mogę doczekać jak będzie Muzeum domków dla lalek w Warszawie :3 Nęcą mnie też mocno październikowe targi w Holandii albo te w Londynie, jedziemy jak tylko będziemy mieć taką finansową możliwość!

      Usuń
  10. Świetny wpis! Tyle się dowiedziałam :) Trumna piękna, a maleńkie książeczki przywołują wiele wspomnień - sama uwielbiałam je robić i wypełniać!
    Bardzo wciągające, aż się dziwię, że nas ta seria ominęła. Mam jednak szansę przy drugiej córce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też w dzieciństwie tworzyłam maleńkie książeczki, próbując jednocześnie rzeczywiście coś w nich napisać ^_^ Lubie pisać takie posty, bo słowa jakby same płynęły.

      Usuń
  11. Nie miałam pojęcia, że istnieją takie muzea! Świetne miejsce chyba musimy wybrać się do Pragi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę miłej wycieczki w takim razie! Ja już przebieram nogami, żeby się wybrać do tego nowego, warszawskiego :3

      Usuń
  12. no nie wiem... doceniam nakład pracy i umiłowanie szczegółu, ale mimo wszystko jakoś nigdy nie pomyślałabym żeby poszukiwać takich ekspozycji - dziwne masz to hobby ;)
    kiedyś mignęła mi gdzieś inna książeczka o tych myszkach i mam na jednaj z list, ale nie zafascynowała mnie na tyle, żeby kupić - zaczyna się obawiać, że Twój wpis może to zmienić
    sama autorka mnie swoją wypowiedzią nie zachęciła (naprawdę mówi po niemiecku? napisy rozumiem, ale jej ani w ząb!), ale zdjęcie mysiej biblioteczki - tak! urzekające, że autorka pomyślała o miniksiążeczkach w domu swoich bohaterów!
    skoro prawdziwego domku dla lalek nie mamy (J. nawet chciał, ale męska część rodziny stwierdziła, że nie wypada), to może chociaż taki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem specjalistką od posiadania dziwnych hobby, przyzwyczaiłam się ;)
      Myślę, że autorka kocha książki tak bardzo, że nie byłaby w stanie pominąć ich w swoim domku i za to na pewno warto ją docenić. Co do języka jakim się posługuje, to bardzo możliwe, że jest to holenderski, a napisy są po niemiecku, prawdę mówiąc jestem trochę ignorantem językowym i często nie potrafię wyłapać różnic...

      Usuń
  13. Teraz żałuję, że przegapiliśmy tę serię, gdy Starsza była młodsza. A synkowi niestety nie przypadnie do gustu :( Zapamiętam sobie jednak tę pozycję, bo to fajna książka na prezent.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, albo dla siebie więc, albo postarać się o kolejnego mola książkowego :P

      Usuń

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się swoimi refleksjami :)