13 czerwca 2015

Pierwsze pudełko sensoryczne


Czym jest pudełko sensoryczne i do czego służy? Co daje dziecku zabawa z nim? To pierwsze pytania, jakie zada sobie każdy, kto zetknie się z tą nazwą bądź zdjęciami z zabaw. Otóż, pudełko sensoryczne to taki magiczny pojemnik, a właściwie to skarbiec, w którym można umieścić wszystko. Najważniejsza jest rozmaitość kształtów, wielkości, faktur, kolorów, może też zapachów jeśli dobrze pokombinujemy. Założenie jest proste i na dobrą sprawę do wykonania tej zabawki, nie potrzebujemy nawet pudełka, a przynajmniej nie na początku, kiedy dziecko jeszcze nie siedzi. Na początku wystarczy wokół malucha, w zasięgu jego ręki, rozłożyć przedmioty. Nie musi to być nic niezwykłego, idealnie sprawdzą się przedmioty codziennego użytku, grunt żeby różniły się między sobą. Przed maluchem, nawet takim dwu-trzy miesięcznym, który leży na brzuchu, układamy na przykład kawałek miękkiej szmatki, szeleszczący papier, twardą piłkę, gąbkę i kawałek futerka. Dla naszego malca otworzył się właśnie świat niezwykłych doznań zmysłowych. Siedzące dzieci można też posadzić w pudełku pełnym ryżu, piasku, wody, kisielu, czy co tam nam przyjdzie do głowy i to także będzie wspaniała zabawa. Dzieci w okolicach roku mogą też dostać pudełko z różnymi cudami w środku, które mogą wyciągać, oglądać, gryźć itd.
Dla dzieci najważniejszy jest zmysł dotyku, jak mi to kiedyś napisała znajoma, im więcej się nadotyka, tym więcej się nauczy. Ten okres trwa właściwie od urodzenia do siódmego roku życia, choć najintensywniej, poprzez dotyk, dzieci poznają świat do trzeciego roku życia. W pierwszych miesiącach, doznania pochodzące z receptorów dotykowych, stanowią aż 80% zdobytej przez dziecko wiedzy. Warto zatem już od samego początku tworzyć dla naszej pociechy środowisko bogate w doznania dotykowe.
Wracając jednak do tematu głównego, pudełko sensoryczne to jeden ze sposobów stymulacji, o innych, takich jak malowanie palcami i stopami, ścieżki sensoryczne, ciastoliny czy pudło-niespodzianka, będę jeszcze pisać w niedługiej przyszłości. Wcześniej opisałam organizację zabawy sensorycznej dla niemowląt, starszym dzieciakom można już zorganizować pudełko bardziej szczegółowe i o konkretnej tematyce, żeby przy okazji dotykania, nauczyć się też kilku innych rzeczy.




Pierwsze pudełko sensoryczne dla Tosi, które nie jest piaskownicą, zrobiłam z pudła plastikowego zakupionego w ulubionym szwedzkim sklepie, torebki najzwyklejszego ryżu i drewnianych kulek. Jako, że jesteśmy teraz cały czas w temacie kolorów, bawimy się nimi i poznajemy je na mnóstwo różnych sposobów (o czym pisałam na przykład TUTAJ), pudełko sensoryczne otrzymało nazwę Tęczowego. Jest bardzo prościutkie, bo to nasze pierwsze podejście i byłam ciekawa jak Tosia zachowa się dostawszy w ręce taki ogrom drobnych ziarenek. Z fascynacją grzebała w nich, zanurzała ręce, przesypywała, mieszała łyżką (dałam jej cedzakową i dwie drewniane). Długi czas była pochłonięta zabawą, po zdjęciach widać, że nie było momentu, żeby nie gmerała w pudle, zawsze gdzieś w tle albo w rogu miga jaj rączka.







Sygnałem, że zabawa została na razie wyczerpana, okazało się wysypywanie ryżu poza pudełko, od tego momentu właściwie samym pudełkiem się już nie zajmowała. Przy kolejnym podejściu urozmaicenie stworzyła sobie sama, wkładając do pudełka miskę i wsypując do niej kulki o odpowiednim kolorze.
Kiedy niebieskie kulki zostały oddzielone od reszty, postanowiłam wyjąć inne kolory, dosypać kilka szklanych paciorków w niebieskim bądź przeźroczystym kolorze (każdy innej wielkości i o innej fakturze) i stworzyć dla Tosi pudełko Morskie. Włożyłam też jedyne figurki morskich stworzeń jakie mamy w swojej kolekcji, czyli wielkiego wieloryba i fokę.



Wieloryb dość szybko wylądował poza pudełkiem, Tosia nie dała mi nawet sfotografować go jak jeszcze był w środku, od razu wyfrunął poza "morze", najwidoczniej nie kadrował jej się za dobrze w pudełku.


Foka wytrzymała nieco dłużej, ale ostatecznie i tak dołączyła do większego kolegi. Najwyraźniej Tosi w zupełności odpowiadały same niebieskie kulki w ryżu i to nimi chciała się bawić.





 








W pewnym momencie Tosia zaczęła gromadzić kamyki konkretnego rodzaju, odniosłam wrażenie, że podobają jej się w dotyku i z wyglądu. Ot, takie małe odkrycie poczyniłam :)


Pierwsze próby zapisuję zatem jako zakończone sukcesem i teraz będę kombinować nad kolejnymi koncepcjami pudełkowymi, nie dość, że dla dziecka jest to świetna zabawa, to jeszcze mama może się twórczo wyszaleć, czegóż chcieć więcej?

2 komentarze:

  1. Podpowiedz gdzie kupiłaś takie kuleczki i kamyki. Właśnie szukam czegoś podobnego do toru kuleczkowego.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się swoimi refleksjami :)