3 stycznia 2017

Grajmy!: Lotto, dla małych i dużych


Witajcie po bardzo dłuuuugiej przerwie. Nie bywałam tutaj i nie pisałam dla Was przede wszystkim przez zmęczenie niesamowitą mnogością zdarzeń i zajęć. Poza Świętami i Sylwestrem, doświadczyliśmy potężnej dawki emocji związanych z przeprowadzką. Mnóstwo sprzątania, ustawiania, montowania i skręcania, mnóstwo porządkowania, mycia i odkurzania. Dawno tak się nie zmordowałam i chyba nigdy w życiu nie umyłam na raz tak ogromnej połaci podłóg. Ale było warto, wreszcie mogę pisać do Was z własnego prywatnego lokum, które kocham całym sercem. Kto wpada czasem na FB, mógł zobaczyć kilka urywków z naszej aktualnej codzienności. Dziś na blogu możecie zobaczyć kawałek nowej tosiowej przestrzeni wydzielonej w salonie i poczytać troszkę o świetnej grze, którą otrzymaliśmy do recenzji dzięki serii wydawniczej Kapitan Nauka.
Zapraszam!


Na wstępie ostrzegam, że będzie dywan i tzw. "zdjęcia dywanowe", ale na swoją obronę mam tyle, że w tę grę nie da się grać w innym miejscu. Dywan jest do niej wprost stworzony i to jedyne naturalne miejsce do robienia jej zdjęć. Sama nie lubię jeśli tło jest mocno kolorowe i nie pozwala skupić się na samych elementach gry, ale nasz dywan na szczęście jest w miarę neutralny i bardzo nie przeszkadza, także raczej nie powinniście dostać oczopląsu.
Przechodząc do samej gry, w pudełku znajdziemy sześć kolorowych tablic z obrazkami i trzydzieści sześć krążków, również z rzeczonymi obrazkami. Wszystko do siebie pięknie pasuje, jest kolorowe, ale w bardzo przyjemny, tęczowy sposób, który jakoś szczególnie mocno nie pobudza, a wzrok przykuwa. Obrazki są zabawne i nie do końca identyczne. Te na tablicach są bardziej rozbudowane, krążki zaś zawierają jedynie najważniejszy element w danym kolorze.





Gra jest przeznaczona dla dzieci od drugiego roku życia, zatem wstępne zasady są niezwykle proste i bazują na podstawowej umiejętności rozpoznawania i dopasowywania. Żeby grać na podstawowych zasadach, dziecko nie musi znać nazw kolorów, ani nazw zwierząt czy przedmiotów, wystarczy że dobrze dobierze do siebie obrazki. Taki jest oczywiście tylko początek i zaczynamy z jednym zestawem obrazków dopasowywanym do jednej tabliczki. Jeden kolor, żeby się nie mieszało - czyli po montessoriańsku stopniujemy dziecku trudności. Jeśli widzimy, że dziecko świetnie sobie z tym radzi (po przejściu wszystkich kolorów), proponujemy dwie tablice jednocześnie. Później podsuwamy mu trzy, potem cztery, aż w końcu dostaje od nas cały zestaw tablic i wszystkie krążki do dopasowywania.










Przy tej okazji można poćwiczyć słownictwo i nazywać dobierane elementy. Można też pokusić się o opowiadanie historyjek związanych z poszczególnymi obrazkami, żeby było zabawniej i weselej. Kolejnym rozwinięciem gry słownej może być opowiadanie historyjki ze wszystkimi elementami z danej tablicy, albo losowanie z woreczka kilku krążków i układanie z nich opowieści. Ogranicza Was jedynie wyobraźnia i bardzo zachęcam do wychodzenia poza podane scenariusze zasad gry. Wykorzystywanie elementów gier do innych zabaw sprawia, że mamy mniejszą potrzebę zasypywania dziecka zabawkami i czujemy, że lepiej wykorzystujemy to, co mamy w domu. To takie małe oszustwo dla mózgu, ale naprawdę gorąco polecam.


Teraz mała uwaga na boczku. Czy poniższy obrazek nie przypomina Wam uśmiechniętego kartofla? Bo my utknęliśmy w tej wizji i dla nas ta wiewióra jest uśmiechniętym kartoflem i już, śmiechu przy tym mnóstwo, ale to po prostu kartofel i już. Pomarańczowy, oczywiście.



Na koniec wersja, która pochłania naszą niespełna trzyletnią Tosię całkowicie i którą uwielbia. Myślę, że ta wersja jest najlepiej przystosowana do jej wieku, choć mamy opracowaną też ciutkę trudniejsze zasady, jak mała podrośnie. W każdym razie ulubiona wersja Tosi polega na tym, że każdy gracz ma swoją tabliczkę, na środek zaś wyrzucamy krążki (w przypadku trójki graczy mamy na środku osiemnaście krążków, choć czasem żeby utrudnić dorzucamy też pozostałą połowę). Krążki odwracamy awersem do góry i mieszamy, co dzieciakom sprawia również mnóstwo radochy. Następnie układamy wszystko elegancko, żeby każdy element był dobrze widoczny i oddzielony od innych i po kolej gracze od najmłodszego zaczynając, odkrywają kolejne krążki. Zawsze po jednym. Jeśli trafimy na swój kolor, umieszczamy krążek w odpowiednim miejscu na tablicy, jeśli nie trafimy, odkładamy krążek na miejsce awersem do góry. Gra ma trochę z losowości i trochę z gier pamięciowych, równowaga jest jednak w miarę utrzymana, dzięki czemu nie mam jej nic do zarzucenia. W tej chwili już gramy ze wszystkimi krążkami na środku i jak wyczerpiemy miejsca na pierwszych trzech tablicach, sięgamy po trzy kolejne, nie zmieniając położenia krążków, więc idzie znacznie szybciej niż przy pierwszych trzech.










Choć gra docelowo skierowana jest do naprawdę wczesnych toddlersów, moja Tosia bawi się przy niej bardzo dobrze i potrafi siedzieć naprawdę długo, dopasowując w kółko obrazki albo opowiadając sobie rozmaite szalone historie z nimi związane. Polecam grę przede wszystkim dla roczniaków, jako wstęp do poznawania zasad panujących w różnych grach - przede wszystkim nauka czekania na swoją kolej. Gra jest prosta, ale dla takiego małego człowieka to spore wyzwanie i bardzo dobry trening przed trudniejszymi planszówkami.
Dla starszych dzieci, takich ponad trzyletnich, może być już stanowczo za łatwa i nudnawa, a na pewno mało rozwijająca. Dlatego jeśli zauważycie, że dziecko nie uczy się przy grze niczego nowego i zaczyna go nudzić, proponuję swoją małą modyfikację zasad. A w zasadzie modyfikację w wersji solo i grupowej.
W wersji solo najpierw bierzemy jedną tabliczkę i do niej zestaw sześciu krążków, następnie rozkładamy krążki w rządku awersem do góry. Dziecko odsłania pierwszy obrazek, jeśli nie jest to pierwszy obrazek na tablicy, zasłania go i odsłania następny, pamiętając jednocześnie co było w poprzednim. Gdy natrafia na właściwy obrazek, zostawia go odsłoniętego i szuka kolejnego obrazka z tabliczki. Krążki pozostają odsłonięte do pierwszej pomyłki. Jeśli do niej dojdzie, krążki są ponownie zasłaniane i dziecko musi je odsłonić ponownie we właściwej kolejności. Jeśli jedna tabliczka zostanie ogarnięta i dziecko wykonuje zasadnie błyskawicznie, dokładamy drugą tabliczkę. I tak dalej.
W wersji grupowej zasady wyglądają nieco inaczej. Mianowicie odsłaniamy dowolne krążki jak w podstawowej wersji, ale jeśli trafimy na swój możemy zdecydować czy go bierzemy na tabliczkę, czy też próbujemy znaleźć następny. Jeśli trafimy, znów możemy wybrać czy zgarniamy dwa, czy też szukamy kolejnego. Jeśli się pomylimy, zasłaniamy wszystkie krążki nie dostając nic i zaczyna się tura kolejnego gracza. Nawet całkiem spore przedszkolaki w tej wersji mogą mieć niezłe wyzwanie.

Mam nadzieję, że post Wam się przyda i dzięki niemu lepiej poznaliście tę uroczą, prościutką gierkę i nabraliście ochoty, by zaopatrzyć w nią planszówkowy regał Waszych potomków.
Za egzemplarz gry do testów, serdecznie dziękuję wydawnictwu Kapitan Nauka, oraz całemu projektowi Grajmy!, którego niniejszy wpis jest elementem:
Koniec psot!

7 komentarzy:

  1. Kolejna przeprowadzka... w sensie wiele blogerek jest ostatnio po zmianie miejsca zamieszkania-szkoda, że ja nie :(
    Życze powodzenia w nowym miejscu i wiele szczęścia!
    Gra spodobałaby się mojej córce albo siostrzeńcowi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tej serii mamy lotto ze zwierzątkami. Na razie Synka nie wciągnęło, ale radochę miał przy wyciskaniu żetonów.
    Życzę wiele szczęścia w nowym domu. Jak fajnie, że macie już to za sobą. My jesteśmy na początku drogi.

    OdpowiedzUsuń
  3. super gra!Młoda przepada z nią na czas potrzebny do wypicia kawy :) poszłam za ciosem i kupiłam zwierzęta, ale one nie zrobiły już takiej furory - kolory chyba są atrakcyjniejsze dla mniejszych dzieci, a zwierzęta dla tych ciut starszych przez szatę graficzną. W kolorach na pierwszy rzut oka widać grupy żetonów po kolorach, a wszystkie żetony zwierząt są na białym tle. Nie żałuję jednak zakupu bo w końcu złapie się i za zwierzęta :) bardzo ciekawe wpisy, jestem zakochana w pedagogice Montessori i bardzo się cieszę, że tu trafiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny dywan ;-)
    My często gramy na łóżku ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawa gra, z chęcią przetestuję ją!

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się swoimi refleksjami :)