27 maja 2015

Przygody z książką 2: Ilustracje Khoa Le + ciekawostka


Mój drugi wpis pod znakiem "Przygody z książką" będzie dotyczył ilustracji, a konkretniej ilustracji stworzonych przez wietnamską artystkę, do kilku książek z bajkami.
Khoa Le, zgodnie z tym co napisano w notce biograficznej z książki, to wietnamska ilustratorka i autorka bajek. Ukończyła Wydział Sztuk Pięknych na Uniwersytecie Ho Szi Mina i ma na swoim koncie już 10 książek dla dzieci własnego autorstwa. Z jej prywatnej strony (którą możecie znaleźć TUTAJ), możemy się natomiast dowiedzieć, że jej obrazy pojawiły się na kilkunastu grupowych wystawach, między innymi w Hong Kongu i Singapurze. I w zasadzie to wszystko, co możemy znaleźć na jej temat w Internecie. Jest więc w tej postaci jakaś nutka tajemnicy, to kobieta ukryta za cieniutkim woalem własnej sztuki. Jaka jest, możemy odkryć nie przez długie eseje biograficzne czy setki informacji gdzie była i co robiła, ale poprzez subtelne obrazy, poprzez magiczne opowieści, wypełnione po brzegi niezwykłym klimatem ciepła i uroku.

Jaka zatem jest jej sztuka? W moim odczuciu niezwykle łagodna i eteryczna. Ma w sobie wiele z kreski japońskiego autora bajek animowanych Hayao Miyazaki'ego, o którego studiu filmowym pisałam TUTAJ, widać moim zdaniem inspiracje chociażby samym "Moim sąsiadem Totoro" czy "Spirited Away". Jednocześnie ma swój przepiękny i intrygujący styl, drobne elementy jak liście czy gałązki wiją się dookoła postaci jak węże, obrazy są kwieciste, nasycone kolorami. Dużo w nich szarości, czerwieni, bieli i błękitu. Ilustracje albo buzują od gorąca, albo wieję chłodem. Królują na nich motywy fantastyczne, gwiezdne spacery, tajemnicze sadzawki, szepty, oddechy, tchnienia wiatru. Widać w nich ruch, dynamikę tła, wszystko dookoła postaci jakby wiruje targane nagłymi porywami wiatru, natomiast same postacie są raczej spokojne, statyczne, jakby trochę zamyślone. Jest to estetyka, która porusza we mnie głęboko ukrytą nutę, przywołuje wspomnienia i mogłabym na jej obrazy patrzeć godzinami. Szerszą galerię jej prac, możecie znaleźć TUTAJ.

Jak ma się natomiast sprawa z ilustracjami do bajek dla dzieci? Te są nieco bardziej dynamiczne niż obrazy, jak na bajki przystało. Udało mi się jak dotąd zakupić trzy z sześciu dostępnych na naszym rynku pozycji książkowych jej autorstwa: Księżniczkę z chmur, Szymka brudasa i Potargańca. Chciałabym jeszcze zakupić Słońce i Księżyc, pozostałe dwie chyba sobie odpuszczę, ale o tym dlaczego powiem za chwilę.

Księżniczka z chmur

Jest to bajka napisana w formie legendy. Opowiada o księżniczce rządzącej chmurami, która pewnego dnia zapragnęła zobaczyć co znajduje się po drugiej stronie jej kłębiastego tronu. Pytała o to Słońce, ale odpowiedzi tylko jeszcze bardziej rozbudziły jej ciekawość. Postanowiła więc zejść na ziemię, ale gdy tylko zaczęła opadać, jej pierzasta suknia zaczęła się skraplać i rozpuszczać. Czym prędzej wróciła na górę, ale tęsknota szybko ciągnęła ją znów na dół, ale tylko na kilka chwil. I stąd biorą się wiosenne deszcz. 
Bajka jest naprawdę ładna, a ilustracje idealnie oddają jej klimat, zwiewny, lekki, wiosenny. Są kolorowe, ciepłe i przytulne. Bez trudu pozwalają przenieść się razem z Księżniczką w piękny świat pogodowej magii.








Szymek brudas


Bajeczka dość standardowa o tym co może się stać, jeśli nie będziemy słuchać rodziców ;) Jednocześnie autorka dodała element przepięknie fantastyczny, a jednocześnie zahaczający o świat rzeczywisty, książka może być świetnym wstępem dla starszych dzieci, do nauki o bakteriach i innych malutkich żyjątkach. Co dokładnie w niej jest? Historia Szymka, który nie chciał się kąpać, bo w wannie było mokro i zimno. Dłuuuugo żył w brudzie i było mu z tym całkiem dobrze, nawet kiedy zaczął brzydko pachnieć. Kłopot pojawił się, kiedy zaczęło go wszystko swędzieć, drapał się i drapał, aż wydrapał bakterie. Wielkie bakterie, które zaczęły go gonić, krzycząc że chcą się z nim zaprzyjaźnić. Ratunek Szymek znalazł w ramionach mamy, której udało się go wreszcie wykąpać.
Ilustracje w tej bajce są bajecznie kolorowe. Bakterie cudne, falujące i lepkie, niemalże wychodzące ze stronic książki, by przykleić się także do naszych rąk.






Potarganiec


W zasadzie jest to powtórzenie schematu z poprzedniej bajki. Chłopiec o imieniu Marcin nie chce się strzyc, więc w jego włosach wyrasta drzewko, na którym moszczą sobie gniazdko gołąbki. Nie przeszkadzały mu, dopóki nie zaczęły śpiewać, śpiewać nieustannie. Później się rozmnożyły, było ich jeszcze więcej i były jeszcze głośniejsze. Zdesperowane dziecko po raz kolejny biegnie po pomoc do mamy, która obcina niesforne włosy, a drzewko wyrywa i zasadza w ogrodzie.
W tej książce obrazki są bardziej stonowane niż w pozostałych dwóch, delikatne i jasne, w gruncie rzeczy bije z nich prostota, łącząca się z nieskomplikowaniem samej opowieści.









Jestem zachwycona ilustracjami, przekaz również mi się bardzo podoba, ale tylko w czterech wymienionych wyżej tytułach. Dwa pozostałe Miodunka i Beksa już do mnie nie przemawiają. Pierwsza ponieważ nie jestem miłośniczką czapek i dziecko jak się okazuje, odziedziczyło po mnie tę przypadłość, z wielu przekazów wiem też, że noszenie czapek zawsze i wszędzie nie jest wcale najzdrowsze, a bardzo często pozbawia nas cennej witaminy D3. Są po prostu takie dni, w których czapka jest zbędna, na przykład wiosną, więc nie będę pokazywać córce historii, w której nie noszenie czapki ZAWSZE źle się kończy. W przypadku Beksy jest jeszcze gorzej, ponieważ bohater jest karany za okazywanie emocji... Są dzieci, które są bardzo wrażliwe i często płaczą, ale to nie znaczy, że należy je za to ganić i pokazywać im, że płacz to coś złego. Z takim dzieckiem trzeba porozmawiać, nauczyć je radzić sobie z emocjami, a nie karcić za to, że jest "rozmazane".
Jestem natomiast bardzo ciekawa czterech książek spoza serii (Khoa Le wydała w sumie 10, a w serii jest tylko 6), mam nadzieję, że zawitają na nasz rynek i będą utrzymane bardziej w duchu Potargańca czy Księżniczki z chmur niż w klimacie Beksy ;)


A na koniec jeszcze mały bonus i ciekawostka. Trafiłam bowiem na informację o powstaniu książki, którą po przeczytaniu można "zasadzić" i wyrośnie z niej drzewo, wróci zatem tam, skąd pochodzi. Myślę, że dla dzieci taka pozycja będzie wspaniałą nauką tego skąd pochodzi papier i jak rosną drzewa, ale i też pięknym wstępem do rozmów o ekologii. Muszę się zorientować, czy u nas jest dostępna, a jeśli nie, to gdzie za granicą można ją zakupić. Poczytać o niej możecie TUTAJ.


Post bierze udział w projekcie Przygoda z książką 2:


Zapraszam też do obejrzenia blogów innych uczestniczek projektu, znaleźć je możecie TUTAJ.

26 maja 2015

Deszcz


W takie dni, jak ten, który właśnie się kończy, najlepiej byłoby nie wychodzić spod ciepłej kołderki, albo owinąć się ciasno jak naleśnik w gruby koc, wziąć potomstwo na kolana i czytać w nieskończoność rozmaite książki. Lubię deszcz, nawet bardzo, szczególnie wtedy, kiedy widzę go zza okiennej szyby :) Tosia też bardzo lubi deszcz, słuchać szumu kropel, łapać je na dłonie albo na język. Tak ma wiele dzieci, bo deszcz ma w sobie coś kojącego, uspokajającego i wyciszającego. Monotonny stukot kropel o dach czy plusk, kiedy spadną w kałużę, jest idealną kołysanką. Dlatego może przez długie zimowe miesiące, słysząc co jakiś czas pukanie deszczu o dach, ułożyłam dla Tosi kołysankę. Moją własną i prywatną. Kołysankę o deszczu, którą mała bardzo lubi, szczególnie, że część refrenu może zaśpiewać razem ze mną (idealnie naśladuje kapanie) i nim też ostatnio nieustannie prosi mnie o zaśpiewanie. Nie jestem mistrzem rymów, ani poetką, nie znam się też na piosenkach ani nawet na kołysankach, ale skoro moje dziecko uwielbia słuchać jak ją śpiewam, mogę się tylko cieszyć.




Deszczowa kołysanka

Kap, kap pada deszcz
Kap, kap posłuchaj jeśli chcesz
Kap, kap kropelka po kropelce
Kap, kap to spływa deszcz po belce.

I szumi, szumi las
To deszcz tak w liściach gra
I żaby, i ślimaki
I trawy, tataraki
To wszystko w deszczu trwa.

Kap, kap pada deszcz
Kap, kap posłuchaj jeśli chcesz
Kap, kap kropelka po kropelce
Kap, kap to spływa deszcz po belce.

I burzy błysk i grzmot
I ty i ja i dom
To wszystko w burzy drży
I dom i ja i ty.
.

Kap, kap pada deszcz
Kap, kap posłuchaj jeśli chcesz
Kap, kap kropelka po kropelce
Kap, kap to spływa deszcz po belce.

I tęczy jasny łuk, zza chmur wyłania się,
czerwony i pomarańcz
żółty i zielony,
niebieski i indygo,
a na końcu fioletowy.
Kap, kap pada deszcz
Kap, kap posłuchaj jeśli chcesz
Kap, kap kropelka po kropelce
Kap, kap to spływa deszcz po belce.

Od dłuższego czasu śpiewam to na jedną melodię, ale chyba nie pochodzi z żadnego znanego utworu, ponieważ nie potrafię wam nawet powiedzieć jak to śpiewać. Jeśli ktoś ma chęć uraczyć swoją pociechę taką kołysanką, zachęcam do stworzenia własnej ścieżki dźwiękowej. Ważne, żeby było cicho, łagodnie i szeleszcząco.
Dobranoc


23 maja 2015

Prezenty na Dzień Dziecka

W związku z tym, że zbliża się wielkie dziecięce święto, już w zasadzie puka do naszych drzwi i portfeli, postanowiłam wrzucić wam w poście moje prywatne pomysły na prezenty dla dzieci w przedziale wiekowym od roku do dwóch lat. To mocno subiektywna lista rzeczy, które przez ostatnie miesiące wrzucałam do jednego pliku, jako plany zakupowe na przyszłość. I choć u nas większość nie będzie prezentem na Dzień Dziecka, to może wam takie podpowiedzi się przydadzą. Nie wrzucę też żadnych książek, ponieważ lista stałaby się stanowczo za długa... Nie umiem wybrać, tych które polecałabym wam najbardziej.
Zacznę oczywiście od tego, co Tosia dostanie (w zasadzie już dostała) na Dzień Dziecka, czyli faworyt w moim rankingu, absolutny numer jeden, który rzeczywiście i na szczęście, okazał się hitem.

1. Kalendarz magnetyczny - Tosia jest nim zachwycona, ledwo rano wstanie, od razu chce go aktualizować, przestawiać obrazki i majstrować przy nim. Wisi u nas na ścianie od tygodnia i według mnie był strzałem w dziesiątkę. Z czasem też bardzo się przysłuży tosiowej edukacji. Chyba zrobię o nim nawet osobny post.

Kupić można go TUTAJ.
2. Seria "Gram z sówką Zuzią" - kilka dni temu pisałam wam o pierwszych puzzlach Tosi, te będą dla nas kolejnym krokiem zaraz obok kwadratu i kółka z CzuCzu. To taki mały kroczek w kierunku oswajania się z puzzlami.

Strona wydawcy gdzie można zakupić serię KLIK.

3. Klocki magnetyczne - myślę sobie, że to całkiem przyjemny patent na klocki, niestandardowy, inny niż wszystkie i osobiście bardzo chciałabym je wypróbować. Także w przyszłości na pewno je zakupimy.
Zakupić je można na przykład u różnych sprzedawców na allegro, nie podaję wam więc żadnego konkretnego.

4. Puzzle dotykowe firmy Djeco - maluch przez pierwsze dwa lata życia, większość czasu spędza na dotykaniu wszystkiego, co ma pod ręką. Dotyk to podstawowy sposób, w jaki poznaje świat. Takie puzzle zatem będą idealne dla maluchów od roku do dwóch lat, choć dla starszych pewnie też. Ogromnym ich plusem jest też to, że są naprawdę duże.

Kupić można je w wielu miejscach, więc polecam zajrzeć TUTAJ, do porównywarki cen.

5. Drewniane puzzle z uchwytami - jest ich naprawdę sporo na rynku, bardzo różnych rodzajów, przedstawiających zwierzątka domowe, dzikie, morskie, rośliny i multum innych rzeczy. Są też fajne wersje z dopasowywaniem np. zwierzątek do ich domów czy też do tego, co lubią jeść najbardziej. Także hulaj dusza, szczególnie, że nie są w większości drogie.

Wybór konkretnej tabliczki należy do was, jest ich naprawdę mnóstwo.

6. Balansująca żaba - gra, która ostatnio skradła moje serce. Prosta, estetyczna i dająca mnóstwo przyjemności. Polecam wszystkim dzieciakom, które bawią się w ustawianie wieżyczek i balansowanie przedmiotami (tak jak np. Tosia próbująca w kąpieli posadzić gumową kaczuszkę na nadmuchanym balonie ;) ).

Zakupić ją można TUTAJ.

7. Puzzle historyjkowe - uczące dzieci relacji przyczynowo-skutkowych. Istnieje kilka wersji dla młodszych i starszych dzieci. Wydają mi się bardzo ciekawe i warte uwagi.

Kupić można je TUTAJ.

8. Ośmiorniczki Tommy do kąpieli - wszystko w jednym, czyli sitka, psikawki, przyssawki i co tylko dusza zapragnie. Fajna opcja na zabawkę do wanny czy latem do basenu.

Do kupienia np. TUTAJ.


9. Mozaika magnetyczna - bardzo fajna zabawka rozwijająca wyobraźnię. To jeden z moich faworytów przy następnych zakupach, będę też na pewno próbowała stworzyć coś sama.

Tę ze zdjęcia można kupić TUTAJ, ale jest też wiele innych na allegro czy w sklepach.

10. Paleta - bardzo wszechstronna zabawka, mój kolejny faworyt. Coś w rodzaju dopasowywanki, w której dość dowolnie można zmieniać karty z obrazkami. Piękna i mądra, czego chcieć więcej? :)

Kupić możecie ją TUTAJ.

11. Drewniana układanka 3D - jest kilka wersji tych puzzli, między innymi ze zwierzątkami domowymi, leśnymi i w ZOO. Urzekły mnie swoim wyglądem i choć są podobne do puzzli z uchwytami, to jednak bardziej stymulują zmysł dotyku.

Kupić je można między innymi TU.


12. Zestaw do łowienia rybek - na koniec coś dla miłośników zabaw zręcznościowych. Takich zestawów do łowienia, nie tylko rybek, na rynku jest sporo. Ja wybrałam zestaw znanej i szanowanej za solidność firmy Janod.

Dostaniecie je między innymi TU.

Mam nadzieję, że komuś mój zestaw się przyda. Chętnie też wysłucham waszych opinii na jego temat oraz na temat poszczególnych zabawek, jeśli je kupicie ;)

21 maja 2015

Pierwsze puzzle - kółko


Dzisiaj chciałam wam pokazać pierwsze puzzle Tosi, przy których uczyła się co to jest kółko. To zestaw Czu Czu, w tej chwili jeden z fajniejszych na rynku, według mnie. Obrazki są kolorowe, estetyczne i mam wrażenie, że dzieci je bardzo lubią. Dwuelementowość sprawia, że świetnie się nadają na początek edukacji. Dla mnie są też inspiracją do tego, żeby samej spróbować stworzyć dla Tosi jakieś puzzle.
Co do samej zabawy, na początku Tosia głównie próbowała puzzle zjeść, potem cieszyło ją jak trafiła kółkiem w otwór, obrazek był nieistotny i ten etap trwał kilka miesięcy. Ostatnio natomiast zauważyłam, że nie ma problemu z dopasowaniem obrazków, robi to odruchowo i z wielką przyjemnością. Prawdę mówiąc jedyny raz, kiedy zaaranżowałam jej zabawę z tymi puzzlami miał miejsce w czasie poniższej sesji zdjęciowej :) Dawałam jej jedną ramkę i trzy kółka, z których jedno pasowało do ramki. Zabawa była szybka i radosna, ale już więcej jej nie powtarzałam, ponieważ Tosia świetnie radzi sobie z dopasowywaniem sama i nie trzeba jej podpowiadać.




















Tosia twierdzi też, że puzzle są bardzo smakowite i część z nich już rozmiękła ;)