4 lipca 2016

Głodne dziecko: Tajska restauracja Hot spoon w Łodzi


Od jakiegoś czasu pytam wciąż siebie, dlaczego czasu nie da się rozciągnąć? Jakby to było miło czasem wydłużyć sobie leniwy wieczór w domowym zaciszu, a skrócić do minimum czekanie w kolejce do lekarza! Albo na przykład dodać sobie kilka godzin w czasie dnia, kiedy potomka śpi i można napisać na przykład post albo przygotować jakieś materiały do zabaw (tylko przy okazji przydałoby się coś w stylu okruszków siły, żeby przy tym nie zasnąć).
Nawiedziły mnie tego typu przemyślenia, ponieważ pomiędzy jeżdżeniem za próbnikami farb a noszeniem szczap porąbanego drewna i kupowaniem cegieł, niewiele jest czasu na cokolwiek. A jak już uskubie się chwilę wieczorem, to nagle okazuje się, że człowiek zasypia z czołem przyklejonym do laptopa, ośliniając sobie paskudnie klawiaturę. W związku z tym dziś mało kreatywnie, za to niezwykle smakowicie, sami z resztą się przekonajcie.



Niniejszy post wisiał w przygotowaniu już od dłuższego czasu i czekał tylko na jakiś sensowniejszy opis i pomysł na nazwę cyklu, który chciałabym włączyć w stałe menu IGrania. Dobrych restauracji, w Łodzi i nie tylko, można bowiem znaleźć bardzo wiele, trzeba tylko mieć mnóstwo cierpliwości albo dobrych znajomych, którzy podpowiedzą gdzie iść, żeby smacznie pojeść. Sami mamy już kilka typów i chętnie podzielę się z Wami wiedzą. Nawet jeśli nie mieszkacie na stałe w Łodzi, to przecież może się zdarzyć, że zawitacie w te okolice i wtedy nasze polecanki będą jak znalazł.

Tajską restaurację Hot Spoon znamy od bardzo dawna i byliśmy tam już wiele razy, w tym kilka z potomką, Tosią zwaną. Miejsce jest przyjazne maluchom, co poznamy po obecności wysokich krzesełek dla najmłodszych, kosza pełnego kolorowanek i kredek, menu dla dzieci oraz możliwości zabrania niedojedzonego dania na wynos do domu (kto ma dzieci, ten wie o czym mówię). Dla nas jednak ważniejsze są rzeczy nieco mniej oczywiste, takie jak przyjazna obsługa, z którą można swobodnie porozmawiać i otwarta na szalone pomysły jak np. "talerz bandyty", o którym za chwilę.



Zacznijmy jednak od wystroju. Restauracja, zajmuje kawałek Rynku Manufaktury, a w zasadzie jeden z restauracyjnych pasków, w budynku na jego północnym końcu. Jest zatem długa i wąska. Zajmuje dwie kondygnacje plus dodatkowo wiosną i latem (jak widać na zdjęciach), wystawiane są jeszcze stoliki i ogródek na zewnątrz. Miejsca jest dosyć, choć w porze obiadowej może się zdarzyć, że trzeba będzie chwilę poczekać na stolik. Wystrój jest dość ciemny, wszystko utrzymane w czerni i czerwieni z drewnianymi elementami. Nie jest to może wymarzony klimat dla dwulatka, ale za to świetną sprawą są parawany, którymi można się nieco oddzielić od reszty sali i zaznać odrobiny intymności (nie oszukujmy się, można w ten sposób spacyfikować potomka bez narażania się na karcące spojrzenia współspożywających).




Lokal szczyci się tym, że jest pierwszą i jedyną tajską restauracją w Łodzi, będziemy zatem mogli spróbować u nich takich specjałów jak Samosy, Tom Kha Kai, Curry, Pad Cha Ta Lay czy Pad Thai. My do tej pory wypróbowaliśmy wszystkie rodzaje Curry i większość dań z drobiu, zdarzyło mi się też spróbować ich makaronu (choć zdecydowanie wolę ryż jaśminowy) oraz owoców morza. Wszystko jest naprawdę smaczne i mogę polecić z czystym sumieniem, ale na Curry uważajcie, bo jest po tajsku ostre, nawet żółte dało mi mocno się we znaki, a ponoć jest jeszcze najłagodniejsze. Za to mój małżonek uwielbia w każdej postaci i każdą ostrość.


Zdecydowanie najlepsza rzecz, jaką można w Hot Spoon zjeść, czyli wybitnie pyszne Samosy

Teoretycznie istnieje możliwość zamówienia dla dziecka odrębnego dania, specjalnie z menu dziecięcego, ale nam jeszcze nigdy nie zdarzyło się z niego skorzystać. Osobiście, zdecydowanie wolimy poprosić o tzw. "talerz bandyty", czyli dodatkowy talerz i sztućce dla potomki, na który nakładamy jej po trochu z każdego spośród naszych dań. W ten sposób Tosia ma okazję spróbować naprawdę wielu różnych rzeczy i wyrobić sobie na ich temat opinię. Do tej pory najbardziej smakują jej serwowane na samym początku jako malutka przegryzka, praliny krabowe oraz oczywiście Samosy, które uwielbiamy wszyscy. Następny w kolejności jest ryż jaśminowy oraz nerkowce z wyśmienitego Kurczaka z woka plus wszelkiej maści podsmażane warzywa, takie jak marchew (jest przecudnie karbowana, co dodatkowo zachęca), fasola, papryka czy bakłażan. Curry jest jak na jej gust zdecydowanie za mocne, więc w restauracjach musimy z nim uważać (na szczęście do smaku przyzwyczaiła się w domu, gdzie Curry wcina aż jej się uszy trzęsą).



Żółte Curry z kurczakiem

Czerwone Curry z kurczakiem

Fantastyczne jest to, że do każdego dania mamy do wyboru trzy zestawy sztućców. Możemy na przykład wybrać po europejsku nóż i widelec, albo bardziej po azjatycku pałeczki, najbardziej tajskim zestawem jest jednak łyżka z widelcem (czego dowiedzieliśmy się w czasie naszej pierwszej wizyty w Hot spoon, od przemiłego kelnera). Generalnie w Tajlandii pałeczkami jada się wyłącznie zupę z makaronem - ciekawy koncept, nie powiem - zaś wszystkie pozostałe dania łyżką i widelcem, gdyż Tajowie uważają, że jedzenie nożem oznacza źle wykonaną przez kucharza robotę. Jedzenie powinno bowiem rozpływać się w ustach i być mięciutkie, a to skutkuje brakiem konieczności używania noża.

Kurczak z warzywami z woka



Jedna jest tylko rzecz, na temat której nie mogę się niestety wypowiedzieć, mianowicie desery. Dania są tam bowiem tak duże, że zwykle proszę kelnera o zapakowanie sporej ich części do hermetycznego pudełka i nawet nie mam co marzyć o wciśnięciu jeszcze deseru. Przy ostatniej wizycie rozmawialiśmy na ten temat z kelnerem, który wyraził wielkie ubolewanie, że tak niewielu gości jada u nich desery, a są naprawdę znakomite. Musimy zatem wybrać się do Hot spoon wyłącznie na deser, żeby mieć pełen obraz tego fantastycznego miejsca.

A Wy, byliście kiedyś w tajskiej restauracji? Albo może zawitaliście w tej właśnie konkretnej? Podzielcie się swoimi doświadczeniami, chętnie odwiedzimy dobre tajskie knajpki w innych miastach, przy okazji większych wypraw.

Koniec psot!

4 komentarze:

  1. Kocham tajskie jedzenie :) I wydaje mi się, że najlepiej będzie przyjść do tej restauracji wyłącznie na deser lub na przystawki i deser. Albo po prostu rozdzielić jedno danie na dwie porcje :) Dzięki temu będziecie mieli miejsce na deser :) A może poświęcicie jeden dzień wyłącznie na desery? Kto wie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podzielam uwielbieni dla tajskiej kuchni. A z deserami chyba tak właśni musimy zrobić ^_^

      Usuń
  2. To jest ta restauracja którą mi tak polecałaś?

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się swoimi refleksjami :)