Ostatni wakacyjny piątek, ale przynajmniej z eksperymentami! W dodatku dwoma na raz, bo przy wykonywaniu pierwszego natchnęło nas, żeby zrobić bonusowo coś jeszcze. Tym razem będziemy pozornie łamać prawa fizyki, a tak naprawdę wykorzystywać ją niecnie do swoich celów. Pokażemy dziwnie dyńdające sztućce i niemożliwą zapałkę, która utrzymuje spory ciężar chyba wyłącznie siłą woli. A także ogień, który jak po nitce zjeżdża od zapałki do knota świeczki. Jednym słowem będzie dziś trochę niemożliwe, szaleńczo i bardzo ogniście. Zapraszamy!
1. Niemożliwa zapałka i balansujące sztućce
Eksperyment jest bardzo prosty i nie wymaga wielkich przygotowań, w zasadzie wszystko, czego potrzebujemy, powinno znajdować się w każdym domu. A będzie to:
- wysoka szklanka (u nas przy pierwszym podejściu okazało się, że widoczna na zdjęciu szklanka jest za niska, najlepsze będą kufle)
- widelec
- łyżka (najlepiej ten sam zestaw co widelec)
- zapałka
Najpierw musicie połączyć widelec i łyżkę, nasuwając jedno na drugie tak, żeby zewnętrzne ząbki widelca znalazły się na wybrzuszonej stronie łyżki, a środkowe ząbki po stronie wklęsłej. Żeby tego dokonać, trzeba się trochę nagimnastykować, ale jak najbardziej da się. Następnie pomiędzy ząbki widelca a łyżkę, wtykamy zapałkę i całą konstrukcję umieszczamy na brzegu szklanki tak, żeby tylko zapałka się z nim stykała. Brzeg szklanki znajdzie się mniej więcej w połowie długości zapałki. Ostatnim krokiem jest podpalenie zapałki i baczna obserwacja tego, co się stanie.
Na tym zdjęciu fajnie widać o co chodzi w łączeniu łyżki i widelca |
Co zatem zaszło? Zapałka się zapaliła i płonęła aż do momentu, w którym płomień dotarł do miejsca zetknięcia zapałki ze szklanką/kubkiem, w tym miejscu zgasł. Mimo nadpalenia zapałki, konstrukt nie uległ epickiej zagładzie, ale dalej trwał, niewzruszony.
Jak to jest możliwe!?
Otóż cały sekret tkwi w tym, że środek ciężkości naszej dziwacznej bryły, znajduje się tuż pod punktem podparcia, czyli tam, gdzie zapałka styka się z kubkiem. Bryła jest niesymetryczna (w przypadku brył symetrycznych środek masy pokrywa się z geometrycznym środkiem), dlatego jej środek ciężkości znajduje się właściwie poza nią.
Swego czasu ten przedziwny eksperyment zachwycił cały Internet i wielu "znawców" twierdziło, że to Photoshop i oszustwo. Zachęcam do własnych testów, wypróbujcie niemożliwą zapałkę i balansujące sztućce, gwarantuję dobrą zabawę!
Bonusowo film, na którym słychać, że Tosi się podoba, mimo że ma tylko 2,5 roku i kompletnie nie czai, że dzieje się coś dziwnego i niewytłumaczalnego. To chyba w dzieciach jest najpiękniejsze!
2. Po nitce na knot
Drugi nasz eksperyment jest chyba jeszcze prostszy od poprzedniego, nie wymaga bowiem umiejętności zbalansowania widelca i łyżki. Jedyna trudność to wyczucie odpowiedniego momentu, ale o tym za chwilę.
Do wykonania tego spektakularnego eksperymentu, będziecie potrzebować:
- świeczkę
- zapałkę/zapalniczkę
Zdaje się, że jest to najkrótsza lista składników, jaką zamieściłam na niniejszym blogu... O co tu jednak chodzi, otóż eksperyment polega na zapaleniu knota świeczki, następnie zgaszeniu go i podpaleniu znowu. Jest jednak haczyk, za drugim razem nie możecie dotykać zapałką knota świeczki.
Uwiecznienie na zdjęciach całego procesu okazało się całkowicie niewykonalne, więc eksperyment zobaczycie na filmie. Trudne dałam Wam zadanie? Już mówię jak brzmi odpowiedź, otóż po zgaszeniu płomienia, należy szybko umieścić płomień zapałki czy zapalniczki, w miejscu ulatniania się dymu. Warunek jest jednak taki, że dym musi unosić się w miarę jednostajną stróżką. Ogień z zapałki zejdzie po dymie jak po nitce i zapali nam knot świeczki. Robi wrażenie, co?
Dobrze, to teraz odpowiedź na podstawowy, wielki znak zapytania, czyli jak to działa?
Świeczka jest zrobiona z wosku, w czasie procesu jej powstawania, woskiem nasącza się także knot. W czasie spalania świeczki nie wytwarza się jednak wystarczająca temperatura, żeby spalić wszystko, dlatego kiedy ją zgasimy, w dymie ulatniającym się z knota znajdują się cząsteczki wosku i inne związki wytworzone w czasie spalania parafiny. To właśnie dzięki nim ogień może tak ładnie i gładko "przejść" z zapałki na knot bez dotykania!
Na dziś to tyle, ale na pewno nie porzucimy eksperymentów i jeszcze wiele znajdziecie ich u nas na blogu. Mam też nadzieję, że projekt eksperymentowy zostanie powtórzony i będziemy mieć okazje naukowo szaleć w większym gronie.
Post bierze udział w zabawie Wakacyjne PIĄTKI z eksperymentami:
Koniec psot!
ogniowi maniacy :) super!
OdpowiedzUsuńHy hy, a co! Przyganiał kocioł garnkowi :D
Usuńsuper :-0
OdpowiedzUsuńMy świeczki też lubimy.
OdpowiedzUsuńNawet własne artystycznie robiłam. :-)
Oooo, na zrobienie własnoręcznie świeczki jeszcze się nie skusiłam :D
UsuńPolecam.
UsuńSwietna sprawa.
Sa zestawy.
My mielismy najpierw zestaw, a potem osobne pół fabrykaty.
dobre!
OdpowiedzUsuńNormalnie czary :D Fizyka nieraz potrafi nas zaskoczyć
OdpowiedzUsuń