Jakiś czas temu pisałam, że mam na podorędziu małą, wesołą zabawkę własnej roboty, którą Wam pokażę i oto jest. Pomysł wypatrzony gdzieś w czeluściach Internetu, w dodatku do najprostsza i jedna z wielu odsłon konceptu. Mam w planach po wakacjach skonstruować dla Tosi także inne wersje, więc myślę, że będzie ciekawie, ale na razie ta prościutka wersja powinna wystarczyć, bo mimo, że nie wymaga zbyt wielkiego nakładu pracy, to przynosi mnóstwo radochy i nauki.
Zjeżdżalnia dla kulek, bo dzieci lubią obserwować jak coś spada. Pamiętacie bajki, w których bohaterowie konstruowali skomplikowany mechanizm, który służył za pułapkę i na przykład tocząca się kulka uruchamiała kolejne dźwignie i zapadki, spadała, poruszała wajchami, włączała wiatraki, płynęła łódeczką po misce z wodą i bóg wie co jeszcze? Bo ja pamiętam doskonale i uwielbiam tego typu rzeczy. Sama też w domu nie raz konstruowałam takie "kulodromy" i uwielbiałam obserwować, jak mała kuleczka uruchamia kolejne elementy konstrukcji. Takie zabawy w cudowny i bardzo naturalny sposób uczą praw fizyki, starszym dzieciom można już je wyjaśniać, np. grawitację, tarcie czy przyspieszenie. Maluchom takim jak Tosia wystarczy maszyneria kilkuelementowa i już to wywołuje salwy dzikiego śmiechu. Zarówno dziecko, jak i kulka były w nieustannym ruchu, także zdjęcia nie są może piękne, ale za to oddają ducha zabawy. Udało mi się też nakręcić filmik :)
Czego potrzebujemy?
- wieko pudelka po butach
- patyczki logopedyczne (na allegro zakupiłam 100 sztuk za niecałe 8zł - w tym przesyłka)
- dobry klej (u nas w pistolecie)
- kulka
- nożyk
Montaż takiej zjeżdżalni jest banalnie prosty, najpierw trzeba wyciąć dziurę na kulkę, wystarczy długopisem obrysować kulkę i wyciąć nożem dziurę. U nas wygląda trochę jakby wygryzł ją Cynamon, ale co tam, ważne że działa.
Następnie nanosimy klej na dłuższy brzeg patyczka i przyklejamy do dna pudełka, patyk powinien być lekko pochylony i zaczynać się tuż pod dziurą na kulkę. Kolejne patyczki umieszczamy zawsze tak, żeby zaczynały się w miejscu, w którym kulka spadnie z poprzedniej rynienki. Patyczki muszą się też znajdować w takiej odległości od siebie, żeby tocząca się kulka nie zahaczała o górne.
Patrząc na naszą konstrukcję, uznałam, że dodam jeszcze boki i zamiast gładkiej powierzchni, zrobimy rynienki, dzięki temu kulka nie spada na boki. Również nanieśliśmy klej na brzegi patyczków i przymocowaliśmy je do tych, które już tkwiły przyklejone do pudełka.
I w zasadzie tyle, zabawka gotowa. Jak już kiedyś pisałam, ozdabianie nie jest moją mocną stroną, ale jeśli ktoś ma chęć, podpowiem, że nawet rocznemu maluchowi można dać farby do malowania palcami i patyczki logopedyczne do pomazania. Na denku od pudełka po butach można odcisnąć dłoń albo stopę. Na pewno będzie to wyglądało ciekawie i poza funkcjonalnością, będzie też cieszyć oko.
Można też spróbować wcisnąć kulkę od dołu i zobaczyć co się stanie ;)
Fajne jest też zjeżdżanie kulką po rynnach w towarzystwie babci!
Tosia opracowała też swoją prywatną wariację i toczenie kulki w poziomie, coś w stylu labiryntu dla kulki, a matka z zachwytem przyklasnęła takiej pomysłowości potomki.
A na koniec film instruktażowy :3
Ech... Ja akurat dzisiaj dałam Róży taką zabawkę, że się dmucha w rurkę i na szczycie podnosi się kulka. Niestety okazało się, że nadal jesteśmy przede wszystkim na etapie zjadania kulki. ;) Kulodrom pewnie, jak wszystko inne, znudziłby się po 2 minutach. :(
OdpowiedzUsuńTosia dostała klocki drewniane z tą kulką, którą widać na zdjęciach, schowaliśmy je kiedy zauważyliśmy, że pożera kulkę właśnie. Czekała na lepsze czasy przez trzy miesiące, teraz Tosia dostała na próbę i nie próbuje jej już pożreć. Etapy na szczęście są są są, a później mijają niemalże z dnia na dzień, trzeba tylko co jakiś czas sprawdzić.
UsuńTosia siedziała przy tym pół godziny, później jej się znudziło, wróciła na drugi dzień na kilka minut i na razie tyle. Ja to się przede wszystkim cieszę, że wymyśliła swoje własne wykorzystanie tej zabawki, czas przy niej spędzony nie jest aż tak istotny :D
Najlepszy pożeracz czasu dla takich maluchów jak Róża czy Tosia, to butelka i chusteczki higieniczne. Dzieć wsiąka na dłuuugo ^_^
Pół godziny świetnej, konstruktywnej zabawy jest cool :D
UsuńBTW widziałam takie wielkie zjeżdżalnie na drzwi, też diy tylko nie mam odpowiednich rurek :(
UsuńTeż je widziałam i są w planach :D
UsuńWitam, mam pytanie odnosnie kleju. Jakiego uzywasz? Podobno plastikowe kleje na goraco sa szkodliwe i zastanawiam sie czy jest jakas alternatywa. Moze klek silikonowy? Czy po zaschnieciu juz wszystko jedno?
OdpowiedzUsuńUżywamy standardowego kleju w pistolecie na gorąco. Dziecko nie ma z nim za wiele kontaktu raczej, więc szczególnie mnie nie martwi. Do takich prac jak w tym poście jest niezastąpiony. Przy klejeniu własnoręcznym przez dziecko już bym się zastanawiała mocno, ale na razie jakoś moja Tosia woli naklejki od nakładania kleju.
UsuńTakże podsumowując, niestety jeszcze nie potrafię pomóc w tym temacie.