Mowa, nasza piękna polska mowa, to jest to, co spędza sen z powiek wielu matkom i ojcom. Bo czy wystarczy jeśli moje półtoraroczne dziecko mówi tylko mama, tata i hau hau? Czy jeśli nic nie mówi, to oznacza jakieś zaburzenia? A jeśli zalewa nas potokiem słów, ale kompletnie niezrozumiałych, to dobrze czy źle? Kiedy zacząć się martwić? Jest jakaś magiczna granica, za którą robi się niebezpiecznie i trzeba szybko reagować? Jak stymulować rozwój mowy? Czy są w ogóle na to sposoby u tak malutkich dzieci? Odpowiedzi na te i kilka innych pytań, znajdziecie w poniższym poście.
Od razu na wstępie napiszę, że mam ogląd na sprawę z kilku perspektyw, przede wszystkim mamy rozgadanej dziewczynki, ale także cioci dwóch chłopców, z których jeden zaczął mówić jak miał trzy lata, a drugi mając w tej chwili dwa, mówi niewiele. Do tego jeszcze liznęłam trochę tej tematyki na studiach. Nie staram się jednak kreować na eksperta i mam dla was głównie sporą garść teorii wyszukanej i zebranej z różnych miejsc w Internecie i kilka pomysłów zaczerpniętych bądź zainspirowanych różnymi stronami i blogami.
Zacznijmy zatem od teorii, bo to podstawa wszystkiego. Jak według psychologów i logopedów powinien wyglądać rozwój mowy? Przede wszystkim najważniejsza informacja dla rodziców jest taka, że to jak szybko Wasze dziecko zacznie mówić, w dużej mierze jest uwarunkowane genetycznie. Jeśli rodzice zaczęli swoją przygodę z pierwszymi słowami późno, szansa na wczesne gadulstwo u potomka jest raczej niewielka. Także zanim zaczniemy się martwić, warto wypytać rodziców o to, jak sprawa wyglądała z nami (podobnie z chodzeniem, mój małżonek ponoć zaczął chodzić jak miał 17 miesięcy, ja jak miałam 14, zatem nic w tym niezwykłego, że Tosia pierwsze samodzielne kroki postawiła trzy tygodnie temu). Drugim czynnikiem warunkującym szybkość z jaką dziecko zaczyna mówić, są warunki w jakich dorasta, środowisko które go otacza. A zatem im mniej stresu, im przyjaźniej i w dobrej atmosferze, im więcej słów dookoła, tym lepiej.
Jak wygląda rozwój mowy według teorii
Helen Bee w swojej książce "Psychologia rozwoju człowieka" podrozdział dotyczący rozwoju mowy zaczyna od rozgraniczenia rozumienia i używania mowy. Ponieważ pierwsze słowa można usłyszeć z ust dzieci zazwyczaj w okolicach roku, natomiast rozróżnić dźwięki mowy (np. pa albo ba) dzieci potrafią już w pierwszym miesiącu życia. Co ciekawe dzieci na początku potrafią odróżniać bardzo różne pary samogłoskowe - kontrastujące ze sobą, charakterystyczne dla wielu języków (ba i da - angielski; ki i qi - w języku Indian północnoamerykańskich; ṭa i ta - hindi). Tę umiejętność zatracają w okolicach szóstego miesiąca życia, żeby skupić się wyłącznie na parach charakterystycznych dla języka, w którym się wychowują. Także każdy z nas, na dobrą sprawę ma w sobie predyspozycje do nauki każdego języka, z czasem mózg jednak odsiewa to, co niepotrzebne.
Pierwszymi dźwiękami, jakie wydają z siebie dzieci jest oczywiście płacz, ale już w pierwszych dwóch miesiącach życia dołącza do nich także mruczenie, śmiech, głużenie samogłoskowe (uuuu). W okolicach szóstego miesiąca życia pojawiają się pierwsze spółgłoski, które w naturalny sposób łączą się z samogłoskami, dzieci w tym czasie zdają się nimi nieustannie bawić, powtarzając w nieskończoność mamama, bababa, dadada - jest to tzw. gaworzenie samonaśladowcze. Z czasem dochodzi jeszcze intonacja, czyli "uczenie się melodii przed poznaniem słów" (Elizabeth Bates). W ramach gaworzenia dzieci często wydają z siebie serie dźwięków, które w języku rodziców w ogóle nie występują, dopiero z czasem - w okolicach dziesiątego miesiąca życia - ten repertuar się ogranicza do dźwięków przydatnych w mowie słyszanej przez dziecko.
Zdolność do rozumienia pojedynczych słów również pojawia się w okolicach dziesiątego miesiąca życia, dzieci są w tym czasie zdolne do rozumienia średnio 30 słów, a ilość ta do trzynastego miesiąca życia wzrasta do 100. Jednocześnie w tym czasie większość dzieci mówi niewiele bądź wcale. Pierwsze słowa wyłaniają się z morza nieposkromionych dźwięków zwykle w okolicach roku i jest to oczywiście jedna z najcudowniejszych chwil dla rodziców. Paradoksalnie często zdarza nam się je przegapić, ponieważ dzieciom zdarza się nazywać różne rzeczy inaczej niż my to robimy, a to też są przecież słowa (np. Tosia z uporem maniaka na smoczek mówi muma, natomiast na książkę ka). Przez pierwsze pół roku żmudnej nauki mówienia, dzieci są w stanie nauczyć się mniej więcej 30 słów i dzieje się to zwykle tylko w określonym kontekście.
Zanim dziecko zacznie tworzyć pierwsze dwuwyrazowe zdania, bardzo często łączy słowo z gestem, np. wskazując na kubek mówi mama w znaczeniu kubek mamy bądź wyciągając rączkę mówi lala w znaczeniu daj lalę (Tosia postępuje w ten sposób nagminnie ;) ). Znawcy nazywają takie połączenia holofrazą, a ma ona miejsce pomiędzy dwunastym a osiemnastym miesiącem życia dziecka.
Eksplozja nazywania pojawia się między szesnastym a dwudziestym czwartym miesiącem życia, dzieci w tym czasie nagle zdają sobie sprawę, że wszystko można nazwać, wystarczy trochę pokombinować z językiem, zębami i gardłem, a wychodzą słowa, które wszyscy dookoła rozumieją! Jakaż to niesamowita frajda, móc się porozumieć ze światem! Słowniczek malucha na początku eksplozji nazywania obejmuje mniej więcej 50 słów, a przez najbliższe osiem miesięcy wzrasta ponad sześciokrotnie do ok. 320 słów. Na początku bardzo charakterystyczne jest upraszczanie grup spółgłoskowych - dziecko wymawia wtedy najczęściej pierwszą albo ostatnią sylabę słowa. Warto jednak zauważyć, że zasób słów jakim posługuje się w tym czasie dziecko, w dużym stopniu zależy od jego indywidualnego doświadczenia oraz środowiska w jakim wzrasta. Istnieją także wyjątki od najczęstszego wzorca.
Większość słów jakie w pierwszej kolejności opanowują najmłodsi to rzeczowniki, czasowniki stanowią zazwyczaj niewielki ułamek w zasobie słów. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że czasowniki określają związek między dwoma przedmiotami, a nie pojedynczy przedmiot. Od tej reguły także są wyjątki, istnieje spora grupa dzieci, które w nauce mowy posługują się tzw. stylem ekspresyjnym i ich pierwsze słowa najczęściej opisują związki społeczne. Takie dzieci szybciej uczą się słów takich jak chcieć, proszę, kocham cię, zrób to, idź sobie, wcześniej uczą się też zaimków.
Pierwsze proste zdania dwuwyrazowe, pojawiają się u dzieci, które przekroczyły próg znajomości od 100 do 200 słów, a zatem logicznym jest, że te dzieci, które przyswajają słownictwo wolniej, wolniej też będą mówić zdaniami. Zdaniom tym brakuje znanej nam gramatyki, ale już nawet na tym wczesnym etapie widać, że tworzone są zgodnie z pewnymi zasadami, słowa mają na przykład ustaloną kolejność. Eksplozja gramatyki ma miejsce od dwudziestego siódmego do trzydziestego szóstego miesiąca życia. Po kilku miesiącach używania prostych zdań, dzieci nagle zaczynają stosować odmianę wyrazów, stosują liczbę mnogą, czasowniki i wiedzą jak użyć czasu przeszłego. Dziecko wchodzi w etap swoistej mowy dziecięcej, który będzie trwał aż do tzw. startu edukacyjnego w wieku mniej więcej 6-7 lat. Mowa dzieci staje się zrozumiała nie tylko dla bliskich, ale także dla przypadkowych rozmówców, jest bogata w słowa, a dziecko potrafi zbudować pełne zdania. Zdarzyć się jeszcze może przestawianie sylab lub głosek, mogą też pojawiać się słowa podobne w brzmieniu do właściwych, ale łatwiejsze do wymówienia (kapka zamiast kanapka), a także połączenia słów jak na przykład słynne pomasłować, czyli posmarować masłem albo zaskarpetkować w znaczeniu założyć skarpetki. Z początku pojawiają się jeszcze błędy dźwiękowe (jiba zamiast ryba czy ściotka zamiast szczotka), ale z czasem wszystkie przeinaczenia znikają, ustępując miejsca prawidłowym dźwiękom.
Źródło obrazka: Jej świat
Opóźnienie w rozwoju mowy
Jak wynika z powyższego wywodu (mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć), nauka mówienia to proces niezwykle złożony i długi, łatwo go zatem na którymś etapie zaburzyć.W przypadku dzieci, które zaczęły mówić później niż ich rówieśnicy, a także tych dzieci, które zaczęły mówić we właściwym czasie, ale w sposób nieprawidłowy bądź i jedno i drugie, mówimy o opóźnieniu w rozwoju mowy
Logopedzi wyróżniają trzy typy opóźnień:
Logopedzi wyróżniają trzy typy opóźnień:
- Samoistny opóźniony rozwój mowy (SORM), który wynika z indywidualnego tempa rozwoju dziecka, głównie z uwarunkowań genetycznych, przy czym ma on charakter przejściowy i z czasem niedociągnięcia się wyrównują, a mowa osiąga prawidłowy poziom. Oznacza to, że dziecko może nie mówić nawet do 3 roku życia, ale kiedy zacznie mówić robi to od razu w sposób poprawny.
Takie opóźnienie często wynika z przyhamowanego transferu impulsów elektrycznych spowodowanego opóźnieniem mielinizacji włókien nerwowych. U takich dzieci proces mielinizacji jest wolniejszy, ale prędzej czy później osiągnie odpowiedni poziom i dziecko dogoni rówieśników. - Niesamoistny opóźniony rozwój mowy (NORM), wynikający z konkretnych przyczyn środowiskowych bądź chorobowych.
NORM może być spowodowany takimi chorobami jak głuchota, niedosłuch, niedowidzenie, upośledzenie, uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego (np. mikrouszkodzenia mózgu, porażenie dziecięce), zaburzenia psychiczne czy nawet choroby przemiany materii. A także wadami związanymi z aparatem mowy, takimi jak nieprawidłowa budowa języka czy podniebienia, zniekształcenie zgryzu, niska sprawność warg, brak pionizacji języka.
Pod względem środowiskowym natomiast braki wynikają z kiepskiej stymulacji werbalnej dziecka przez otoczenie bądź z deficytów emocjonalnych (trudna sytuacja w domu, np. rozwód, śmierć kogoś bliskiego, konflikty między rodzicami, chłód w stosunku do dziecka), a także z przestymulowania, czyli z nadmiaru bodźców akustycznych (grający w tle nieustannie telewizor, hałas, krzyki). Zdarza się też, że ten typ opóźnienia wynika z niewłaściwych reakcji otoczenia na pierwsze wypowiedzi dziecka (np. uciszanie spontanicznych okrzyków albo strofowanie dziecka za serie nieustannie powtarzających się sylab), z nieprawidłowej więzi pomiędzy matką a dzieckiem, a również z nieprawidłowych wzorców językowych, braku treningu w mówieniu i słabej motywacji. Problemy tego typu mogą mieć także dzieci wychowywane w rodzinach wielojęzycznych. - Opóźniony rozwój mowy czynnej, to częste zaburzenie u starszych dzieci (w wieku 3-4 lat, najczęściej chłopców), a polega na opóźnieniach w artykulacji dźwięków. Dzieci takie nie mają żadnej wady wrodzonej aparatu mowy, rozumieją wszystko co się do nich mówi, intelektualnie rozwijają się prawidłowo i nie mają żadnych neurologicznych deficytów, mimo to mają kłopot ze złożeniem głosek w słowa i wypowiadaniem ich w odpowiednim tempie. Co za tym idzie mówią niewiele i mogą mieć trudności w pisaniu i czytaniu. Potrafią natomiast wypowiadać niemal wszystkie głoski mowy, ale pojedynczo, czasami w postaci sylab (onomatopeje), złożenie ich w melodyjne słowa jest natomiast poza ich zasięgiem.
Diagnostyka
Diagnostyką opóźnień w rozwoju mowy zajmują się logopedzi oraz foniatrzy, jednakże zazwyczaj to rodzice są pierwszymi osobami, które zauważają nieprawidłowości. Co zatem powinno nas niepokoić? Kiedy dziecko rozwija się w swoim tempie i należy zostawić je w spokoju bądź delikatnie dostymulować, a kiedy powinniśmy zdecydowanie zareagować i przejść się do specjalisty?
Sygnały, które nie są alarmujące, ale przyda się dodatkowa stymulacja:
- gaworzenie pojawi się znacznie później niż zakłada norma (6-7 miesiąc życia);
- znacznie później pojawią się pierwsze słowa (norma to okolice 13 miesiąca);
- słownik czynny i bierny dziecka jest zdecydowanie zbyt ubogi jak na jego wiek (2-latek na przykład powinien znać ok. 300 słów, a rozumieć znacznie więcej);
- w słowniku trzylatka brakuje niektórych części mowy, powinien bowiem wykazywać znajomość wszystkich;
- mocno przesunięte w czasie pojawienie się zdań prostych (powinno nastąpić w okolicach drugich urodzin) i złożonych (norma to koniec 3 roku życia);
- utrzymujące się zbyt długo błędy gramatyczne;
- utrzymująca się ponad normę wadliwa wymowa różnych dźwięków - przedłużający się etap swoistej mowy dziecięcej (norma końcowa tego etapu to 6-7 rok życia).
Dla uspokojenia dodam jednak, że zwykle wystarcza kilka ćwiczeń logopedycznych, obserwacja i kilka zmian w codziennym zwracaniu się do dziecka i braki są szybko nadrabiane. Przy powyższych zakłóceniach w nabywaniu kompetencji językowych można przejść się do logopedy, by doradził jak postępować i jak pomóc dziecku w nauce.
Co może być alarmujące?
- półroczne dziecko nagle milknie - jest to wskazanie do dokładnego zbadania słuchu;
- dziecko przekraczające 18 miesiąc życia nie rozumie poleceń, jego słownik nie przekracza dziesięciu słów, a jedyne co mówi to powtarzające się w kółko sylaby - takie zachowanie powinno wzbudzać w rodzicach czujność;
- dziecko między 2 a 3 rokiem życia wydaje z siebie niezrozumiałe dźwięki, ma problemy z tworzeniem prostych zdań. Tym bardziej alarmujące jest, jeśli taka sytuacja przedłuża się do czwartego roku życia.
O zaburzeniach mowy mówimy, gdy wystąpią wszystkie cztery z poniższych problemów:
- Brak rozumienia mowy - dziecko nie pojmuje sensu wypowiadanych słów, o co chodzi domyśla się z kontekstu i sytuacji;
- Problemy artykulacyjne - na przykład seplenienie, jąkanie albo złe tworzenie głosek;
- Ograniczony zasób słów;
- Błędne stosowanie gramatyki - opuszczanie słów lub całych części zdań, trudności z odmianą i liczba mnogą itp.
Jeśli odnotujemy zakłócenia we wszystkich tych aspektach mowy, powinniśmy udać się do logopedy bądź foniatry i dokładnie dziecko przebadać. Przy czym zawsze trzeba patrzeć na dziecko całościowo i poza mową brać jeszcze pod uwagę jego rozwój emocjonalny, społeczny, poznawczy i motoryczny, a także etap rozwojowy na którym się znajduje.
Źródło obrazka: Beskidzka mama
Wady wymowy
Wiemy już, że zaburzenia mowy mają charakter ogólny i dotyczą wielu aspektów, jednym z rodzajów zaburzeń mowy są natomiast wady wymowy, które obejmują wyłącznie problemy z artykulacją. Do najczęstszych wad wymowy należą: dyslalie (np. seplenienie), rotacyzm (słynne l zamiast r), kappacyzm i gammacyzm (trudności w wymówieniu głosem k i g), mowa bezdźwięczna, nosowanie, dyslalia całkowita (np. bełkotanie) i jąkanie.
Źródło obrazka: Cud Ph
Zaburzenia mowy w autyzmie
Największą zgryzotą rodziców, których półtoraroczne-dwuletnie dzieci mówią mało albo wcale jest to, czy to oznaka autyzmu? Oczywiście sam tylko rozwój mowy nie jest wyznacznikiem jakiejkolwiek choroby, natomiast w przypadku autyzmu zaburzenia są bardzo charakterystyczne i poza ogólnym opóźnieniem rozwoju mowy bądź jej regresem, można zaobserwować:
Największą zgryzotą rodziców, których półtoraroczne-dwuletnie dzieci mówią mało albo wcale jest to, czy to oznaka autyzmu? Oczywiście sam tylko rozwój mowy nie jest wyznacznikiem jakiejkolwiek choroby, natomiast w przypadku autyzmu zaburzenia są bardzo charakterystyczne i poza ogólnym opóźnieniem rozwoju mowy bądź jej regresem, można zaobserwować:
- brak ekspresji, dziecko nie używa głosu, by zwrócić na siebie uwagę;
- brak reakcji na głos mamy bądź reakcja bardzo mała;
- brak intencji porozumiewania się, czyli używanie mowy nie do komunikowania się, ale do powtarzania fraz, słów lub dźwięków (echolalia);
- brak zaimka "ja" u starszych dzieci, nawet dziesięciolatkowie autystyczni mówią o sobie w trzeciej osobie, per ty bądź po imieniu.
Jak wspierać rozwój mowy naszego dziecka?
- Przede wszystkim mówić do niego, ale nie zdrobnieniami i spieszczeniami (zarezerwujmy je na czas zabawy). Na co dzień starajmy się mówić do dziecka tak jak do dorosłego, choć z początku oczywiście w miarę prostymi zdaniami, tak żeby nadążało. Często powinniśmy stosować powtórzenia, te same słowa przy różnych czynnościach, tak by lepiej je utrwalić oraz tzw. "kąpiel słowno" czyli mówimy do dziecka przy każdej nadarzającej się okazji, opisując wszystko co robimy. I koniecznie nawiązujmy w czasie mówienia kontakt wzrokowy;
- Uczymy nie tylko komunikacji werbalnej, ale także niewerbalnej, czyli mimiki twarzy oraz gestów, staramy się wspierać nasze komunikaty wypowiadane do dziecka rozmaitymi symbolami niewerbalnymi (rozstawienie rąk na znak, że czegoś nie ma; wskazywanie przedmiotów palcem; kręcenie przecząco głową przy mówieniu nie i potakiwanie przy tak);
- Nie wymagać od dziecka, żeby od razu posługiwało się poprawną polszczyzną, ale też nie naśladować jego języka, utrudni mu to zadanie nauczenia się poprawnych form (ja na przykład nieustannie walczę z moimi rodzicami, a czasem nawet z samą sobą, o to, by nie używać słów tworzonych przez Tosię - muma na smoczek, Mimi na kuzyna Dominika czy mumia na ręcznik [nie pytajcie...], bo czasem te słowa są tak urocze, że nie można się wręcz oprzeć :) );
- Znać etapy rozwoju mowy u dziecka i śledzić postępy naszej pociechy, wtedy łatwiej odnotujemy ewentualne kłopoty;
- Nie przestawiać dziecka leworęcznego na prawą rękę, takie działanie może spowodować skrzyżowanie lateralizacyjne, a to bardzo utrudni dziecku życie (wiem, bo sama mam z tym kłopot choć nie z powodu ręki, ale oka - słabe widzenie na prawe oko spowodowało u mnie dominację lewego oka przy prawostronności ręki i nogi - łatwo przy tym o wszelkie dysleksje, dysgrafie i inne dyski. Tosia na razie wykazuje tendencje do lewej strony, ale zobaczymy jak dalej będzie to wyglądać, grunt żeby dominowała jedna strona ciała, nie ważne lewa czy prawa);
- Jak najszybciej zrezygnować z butelki i smoczka, kubeczka niekapka używać zaś sporadycznie, wszystkie te pojemniki, przy dłuższym użytkowaniu przez dziecko, mogą źle wpływać na jego zgryz. Dziecko siedmio-ośmiomiesięczne z powodzeniem można nauczyć picia z bidonu bądź przy użyciu słomki, w okolicach dzieciątego-dwunastego miesiąca można też zacząć trening picia ze zwykłej szklanki (pomocny może się okazać Doidy Cup, ale nie jest jakoś szczególnie konieczny);
- Słuchać tego, co mówi dziecko, taka zachęta w postaci wiernego słuchacza, na pewno na malucha dobrze zadziała, bo kto z nas nie lubi być słuchanym? :)
- Nie porównuj, to największa zbrodnia jakiej się dopuszczamy jako rodzice. Każde dziecko jest inne, każde rozwija się we własnym tempie i teksty nad jego głową typu "A Kasia już tak ładnie mówi, a ty co?" na pewno mu w niczym nie pomogą, a towarzyszące im negatywne emocje tylko zaszkodzą;
- Chwalić za próby wypowiedzenia słowa, nawet te nie do końca udane. Można też powtórzyć za dzieckiem, pytając czy o to mu chodziło;
- Starać się unikać inscenizacji, to znaczy nie pytajmy dziecka przy osobach trzecich "Powiedz Jasiu co to jest? Jak to się nazywa?" albo "Powiedz babci jak ładnie mówisz kotek". Dzieci, które mają problemy z mówieniem, mogą się w takich sytuacjach bardzo zawstydzić i reagować agresją. Mnie się takie sytuację zdarzają, przyznam się, ale też Tosia dobrze na nie reaguje, traktuje to jak zabawę, choć i jej zdarza się bunt i twarde powiedzenie "nie", wtedy nie drążę już tematu :)
- Nie wyręczamy dziecka w mówieniu, nie przerywamy mu w pół zdania, staramy się raczej aranżować jak najwięcej sytuacji, w których dziecko będzie miało okazję samo się wypowiedzieć, zachęcamy je do jak najczęstszego zabierania głosu;
- Starajmy się być wzorem do naśladowania dla naszych dzieci, używajmy więc poprawnej, ładnej polszczyzny. Unikajmy przekleństw!
- Ważne jest także to, w jaki sposób od samego początku układamy dziecko do snu, ponieważ główka odchylona do tyłu powoduje odruch otwierania ust i przyzwyczaja dziecko do oddychania przez nie zamiast przez nos (długotrwałe oddychanie przez usta - ponad rok - może upośledzać rozwój i funkcjonowanie klatki piersiowej, twarzoczaszki oraz aparatu artykulacyjnego). Złe ułożenie głowy może także doprowadzić do wad zgryzu (zachęcam do zapoznania się z artykułami na portalu Logopeda, tam ten wątek jest szerzej opisany);
- Zadbajmy też o to, by sposób połykania bez pionizacji języka (odruch niemowlęcy) powoli zaniknął wraz z wyrastaniem kolejnych mlecznych zębów. Dlaczego ten odruch utrzymuje się dłużej niż powinien? Głównie dlatego, że dziecko jest zbyt długo karmione jedzeniem papkowatym (sporo o tym pisałam na Przepyszniku w poście o podstawach BLW), a także dlatego, że je z pełnymi ustami bądź podajemy mu niewłaściwy rodzaj smoczka;
- Cudownie rozwój mowy stymuluje czytanie. Czytajmy zatem dziecku i z dzieckiem już od samego początku jego bytności na świecie (o plusach płynących z czytania pisałam TUTAJ). Na początku niech to będą rytmiczne i melodyjne, krótkie wierszyki, piosenki i rymowanki, z czasem przejdźmy do krótkich historyjek, gdzie na każdej stronie pojawi się jedno, góra dwa proste zdania. I tak aż do czytania długich opowiadań i pełnoprawnych lektur, nawet wtedy, kiedy dziecko już samo będzie umiało czytać!
- Żeby dziecko zaczęło mówić, powinno się otaczać je wieloma bodźcami werbalnymi (wypowiadanymi przez żywych ludzi, nie przedmioty jak interaktywne zabawki czy telewizor), przez pierwszy rok życia dziecka najłatwiejsze dla niego będą onomatopeje, czyli wyrazy dźwiękonaśladowcze (muu, beee, miau, pi pi) - bardzo szybko wchodzą one do słownika dziecka jako nazwy dla poszczególnych zwierząt, dopiero później wypierane przez właściwe słowa. Nawet w terapii niemówiących starszych dzieci, nauka onomatopei jest podstawą oddziaływań logopedycznych, dzięki nim dzieci szybko uczą się nowych sylab i zbitek samogłoskowych stanowiących podstawę dla późniejszego kontaktu z otoczeniem;
- Na koniec można stosować rozmaite ćwiczenia logopedyczne dotyczące zarówno aparatu mowy, jak i oddychania, ale o tym osobny podrozdział.
1. Ćwiczenie aparatu mowy najlepiej wychodzi przy codziennych czynnościach. Pozwólmy zatem dziecku zlizać np. jogurt z talerzyka, mlaskać i oblizywać się. U nas świetnie sprawdziła się historyjka o łakomym misiu, który pożarł cały posiadany miodek, a później ukradł jeszcze ul, ten to się dopiero oblizywał! Tosia uwielbia naśladować misia i mnie, obśliniając przy tym całe usta dookoła. Podobnie przy fragmencie, w którym biedna pszczółka próbuje wydostać się z niedźwiedziej paszczy, Tosia robi popisówkę z bzyczeniem i napełnianiem policzków powietrzem przy zamkniętych ustach.
2. Często też bawimy się przed lustrem, strojąc do niego różne głupie miny, stary przesąd, że strojąc miny do lustra narażamy się na brzydotę w dorosłym życiu, możemy włożyć między bajki :) Nie bójmy się razem z dzieckiem wytykać do swojego odbicia język czy wyszczerzać zęby.
3. Ćwiczymy na różne sposoby oddech. Pierwszą z naszych propozycji jest zabawa w przedmuchnięcie przez słomkę piórka na drugą stronę stolika, kto ma po swojej stronie mniej piórek wygrywa. Tosia na razie nie do końca ogarnia tę zabawę, prawdę mówiąc dmucha w słomkę, ale w losowym kierunku, a piórek trochę się boi, ale pracujemy nad tym ^_^ Możemy też przedmuchiwać lekkie karteczki czy serwetki, świetnie też zdają egzamin balony.
4. Druga propozycja to chuchanie na lusterko i rysowanie palcem obrazków, zabawa tak dobrze znana z dzieciństwa, a świetnie trenuje narządy mowy.
5. Kolejna zabawa wymaga udziału instrumentów takich jak gwizdki, flety czy harmonijki. My dla naszego własnego dobra wybraliśmy najcichszy z nich, czyli flet. To świetny sposób na nauczenie takich maluchów jak Tosia dmuchania, ponieważ jasno i wyraźnie widzą tego efekt, czyli fajny dźwięk!
6. Dalej mamy bardzo popularną zabawę w puszczanie baniek mydlanych. Moja Tosia na początku strasznie się baniek bała, ale w czasie zabawy z bryłką lodu, trochę się do nich przekonała i dzisiaj już próbuje własnych sił, choć nadal z nikłym skutkiem. Jestem jednak przekonana, że kolejne próby zostaną ostatecznie zwieńczone sukcesem :)
7. No i jeszcze bardzo lubiane przez dzieci bulgotanie w kubku! Zarówno bezpośrednio, jak i przez słomkę.
8. Można się też pobawić w naśladowanie dźwięków. Wsypujemy do pojemników różnej gramatury produkty, na przykład tak jak u nas kaszę, orzechy i wykałaczki. Przy potrząsaniu pudełkiem zachęcamy potomka do powtórzenia dźwięku np. szszszszsz albo tuk tuk tuk czy bum bum bum;
9. Na koniec małe DIY i własnoręcznie skonstruowany wiatraczek, również świetne ćwiczenie logopedyczne, do którego na razie się przymierzamy.
Czego potrzebujemy?
- kartkę papieru
- pinezkę
- kawałek korka
- deseczkę albo listewkę
- ołówek
- linikę
- nożyczki
- ewentualnie dwustronną taśmę klejącą
Z kartki wycinamy kwadrat o wymiarach mniej więcej 12x12cm (mój był większy i wymagał później solidnego przycięcia). Następnie rysujemy linie od rogów kwadratu do środka, tak żeby w środku został kawałek wolnej przestrzeni.
Nacinamy kwadrat wzdłuż linii.
Zawijamy cztery rogi do środka tak, żeby powstał wiatraczek (ja przykleiłam rogi taśmą klejącą, żeby się lepiej trzymały)
Na środku wpinamy pinezkę, po drugiej stronie zaś kawałek korka.
Na koniec montujemy całą konstrukcję do deseczki (tu miałam przeboje, bo albo deseczki pękały, albo był za krótki, nie znalazłam w domu niczego, co by się nadawało, więc muszę teraz zakupić jakąś listewkę przy najbliższej okazji).
Gotowe, mamy kręciołka domowej roboty :)
Gier i zabaw logopedycznych, a także wspierających rozwój mowy u dzieci jest naprawdę mnóstwo i na pewno jeszcze nie raz wrócę do tego tematu. Mnie się co prawda trafiła naprawdę niesamowita gaduła, przy okazji pisania tego artykułu, pobawiliśmy się z mężem w wypisanie wszystkich słów, jakich używa Tosia i wyszło nam mniej więcej 130, choć mam wrażenie, że nie wszystkie sobie przypomnieliśmy. Uważam natomiast, że ćwiczeń logopedycznych nigdy dość, szczególnie że dla dziecka to naprawdę świetna zabawa.
Bibliografia
- Psychologia rozwoju człowieka, Helen Bee, 1998
- http://www.logopeda-bwronska.cba.pl/
- www.sp1nsol.zgora.pl/dok_szk/log_roz_mowy.doc
- http://www.egodziecka.pl/Prawidlowy-rozwoj-mowy-dziecka-w-ujeciu-roznych-teorii.html
- http://www.autyzm.wroclaw.pl/images/art_img/opozniony%20rozwoj%20mowy.pdf
- http://www.logopedia.net.pl/artykuly/10/opozniony-rozwoj-mowy.html
- http://poradnik-logopedyczny.pl/wady-wymowy/rozpoznanie-i-korekcja/38/opozniony-rozwoj-mowy-czynnej.html
- http://ulogopedy.pl/zaburzenie-mowy-a-wada-wymowy/
- http://www.logopedanowicka.pl/?wady-wymowy,17
- http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/wychowanie-dziecka/art,106,zaburzenia-i-opoznienia-mowy-u-dzieci,strona,1.html
- http://powiatowecentrum.dzierzoniow.pl/wp-content/uploads/2012/04/opozniony-rozwoj-mowy1.pdf
- http://www.wypaplani.pl/2013/11/wspieranie-mowy-dziecka.html
Długie to, ale przeczytałam całe, bo temat wyjątkowo mnie interesuje. Róża nie mówi prawie nic. Dementuję jednocześnie pogłoski, że częste mówienie, o czytaniu nie wspomnę może w tym pomóc, bo u nas nie pomaga wcale. Mówimy do Róży od samego początku bez przerwy, czytamy nawet do kilku godzin dziennie (tak chce). W wieku 9-10 miesięcy, czyli szybko, z pełnym zrozumieniem zaczęła mówić 4 słowa: mama, hau (pies), lala, am. I tyle, od tego czasu nic nowego. I nie tylko że bez zrozumienia, nie potrafi nawet gaworzyć innych sylab, na przykład jeszcze nigdy w życiu nie powiedziała "t", "d", "k" itd. Nie naśladuje odgłosów zwierząt (oprócz hau). W wieku 2-4 miesięcy namiętnie wołała "gu-gu", ale potem przestała i teraz "g" też nie mówi. Dowiadywaliśmy się u pediatry ostatnio, ale pediatra powiedziała, że jest ok. Podobno bardzo duży wpływ na to może mieć fakt, że jest dwujęzyczna (nie w pełnym zakresie, ale jednak), ale pediatra powiedziała, żeby się nie przejmować i robić tak dalej, bo to większa korzyść, a mowa przyjdzie i będziemy jeszcze mieć dość. ;) Mimo wszystko trochę się martwię. Jej rozumienie mowy (w obu językach) jest perfekcyjne. Potrafi wykonać każde polecenie, czasami nawet usłyszane, mogłoby się wydawać, po raz pierwszy w życiu. Świetnie też się z nami komunikuje, opanowała do perfekcji takie spektrum intonacji najróżniejszego "uuu", "eee" i "aaa" połączonych z gestami, że potrafimy zrozumieć wszystko, co "mówi". Robię różne ćwiczenia, zachęcam do zabaw, ale nie chce. Ach, i jeszcze genetyka. Ja w wieku 1,5 roku śpiewałam już piosenki pełnymi zdaniami, mam nawet na kasecie. :D
OdpowiedzUsuńNo nic, trzeba chyba po prostu czekać.
Dzieci dwujęzyczne często tak mają, że zaczynają mówić nieco później, ale zwykle od razu poprawnie :) Poza tym predyspozycje do szybkiego lub wolniejszego mówienia dziedziczy się też po dziadkach, albo może mąż mówił trochę później? Jestem pewna, że skoro jej czytasz, dużo mówisz i zaczynasz wprowadzać zabawy logopedyczne, to wkrótce się rozgada ;) I czytanie jako wspomagacz mówienia to nie mit! Po prostu nie na każde dziecko działa tak samo. Jedno zaczyna dzięki temu mówić szybciej, a inne mówi co prawda później, ale za to bardzo ładnie ;)
UsuńFajny artykuł. Przeczytałam całość. Moj syn jeszcze nie mówi, co oczywiście martwi mnie okropnie (choć ma dopiero 17 miesięcy) i zastanawiałam się właśnie jak mogę z nim poćwiczyć by troszkę mu pomóc. Dziękuję bardzo za podpowiedź :-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić, a synek wkrótce się rozgada :)
UsuńAle się postarałaś. Mój najstarszy syn miał problem z "r" ale na szczęście jest coraz lepiej :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że przy pisaniu tego artykułu pracy było sporo, głównie dlatego, że artykuły zamieszczane w Internecie są bardzo nieusystematyzowane, pojęcia się mieszają, są stosowane niejednorodnie, każdy stosuje inną klasyfikację. No i ściany tekstu są załamujące, gdzie co chwilę pojawiają się jakieś dygresje mieszające czytelnikowi w głowie... Mam nadzieję, że ten artykuł trochę to wszystko poukładał, choć pewnie i w nim jest trochę bałaganu :)
UsuńBardzo fajne ćwiczenia! Sama nie mam dzieci, ale pracuję zawodowo (psycholog) z dziecmi autystycznymi i faktycznie wiele z nich ma problemy z mową.
OdpowiedzUsuńTo takie proste ćwiczenia, ale jest ich znacznie, znacznie więcej, do stosowania w zabawie, więc dziecko nawet nie zauważa, że ćwiczy :) Pamiętam ćwiczenia, które miałam w latach 90-tych na oko, boże jakie to było nudne! Kompletnie mi się nie chciało ćwiczyć! W tej chwili ćwiczenia wkomponowuje się w codzienną aktywność dzieci i to znacznie, znacznie lepszy sposób. Dzieci to nie dorośli, trzeba do nich podchodzić nieco inaczej :)
UsuńChyba jednak podzieliłabym ten wpis na kilka mniejszych:) Bo aż żal, że tyle Twojej niesamowitej wiedzy mogłoby się zmarnować, gdyby ktoś nie miał wystarczająco dużo czasu na raz:-) Jestem pod wrażeniem bibliografii - wszystko to przeczytałaś! Wow!
OdpowiedzUsuńRozmawiałam o tym z mężem i doszłam do wniosku, że świetnie mi się czyta, zdobywa wiedzę i pisze jeśli wiem po co to robię :) Na studiach nie miałam zupełnie cierpliwości do teorii i nic mi nie chciało w głowie zostać, natomiast teraz bez problemu wszystko pamiętam. Ot, dorośli też tak działają, że z dobrą motywacją łatwiej się uczą :)
UsuńCo do podziału na mniejsze części, to myślałam o tym, ale nie za bardzo wiedziałam jak to podzielić, bo to przecież jeden temat, który warto mieć pod ręką w całości, żeby nie szukać później po blogu albo coś przegapić czy zgubić :)
Ciekawy wpis... Nieźle się przy nim napracowałaś. W naszym przypadku synek nie miał za dużych problemów z nauką wymowy, ale tak dla zabawy również ćwiczyliśmy ze słomką, czy fletem i trąbką. To bardzo dobra zabawa dla naszych dzieciaków :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) A profilaktyka nigdy nie zawadzi, szczególnie jeśli to taka fajna zabawa ;)
UsuńFajny, bardzo fajny temat ;) O rozwoju mowy dziecka pisałam w mojej pracy licencjackiej. Co prawda z polonistycznego punktu widzenia ("Aktywizacja języka dziecka w zakresie użycia zaimka"), ale miałam rozdział teoretyczny o rozwoju mowy. Jeżeli chcesz, mogę podrzucić Ci ciekawe tytuły książek.Psychologia rozwoju człowieka Helen Bee to była jedna z książek, z której korzystałam :)
OdpowiedzUsuńA pewnie, chętnie poznam inne ciekawe książki :D Mam jeszcze jedną pozycję o rozwoju dziecka, ale ostatni raz widziałam ją na oczy jeszcze na studiach i kompletnie nie pamiętam tytułu :D Na studiach rozminęłam się z tematyką edukacji i psychologii rodziny i poszłam bardziej w stronę klinicznej, ale teraz wracam do korzeni :)
UsuńFantastycznie opracowany temat! Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńDzięki, cieszę się że się podoba :)
UsuńJa z córcią dużo rysuję i gram na instrumentach, będzie z niej artystka ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł. Taka piguła do pracy z dzieckiem. Jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuń