5 października 2015

DIY - domowa ciastolina


Weekend minął nam bardzo szybko, trochę pod znakiem chorowania (kaszel u taty, katar u mamy i Tosi), ale znacznie bardziej pod znakiem zabaw i radosnych aktywności. Piszę dla Was olbrzymiego posta, którego ostatecznie podzieliłam na dwa duże, na temat zabaw dla roczniaków i choć wszystkie z opisanych zabaw mamy u nas na co dzień, to wiele było nie sfotografowanych, a stworzone przeze mnie zabawki nieco się zużyły i trzeba zrobić nowe, żeby jakoś się prezentowały na zdjęciach. Stąd mnóstwo pracy za nami i przed nami.
W ramach przygotowań do pisania posta, znalazłam także wiele zabaw, których z Tosią jeszcze nie przerabiałyśmy, co Mysia przyjęła z wielką radością, bo co nowe to zawsze fascynujące i porywające. Wprowadzamy je więc powoli do naszego domu, niczym powiew ożywczej bryzy. Taką oto właśnie nową zabawą jest ciastolina.


Do tej pory jakoś nie odważyłam się dać Tosi niczego do międlenia, bo jakoś nie wydawała mi się jeszcze na to gotowa. Nie mogłam się też odważyć na zrobienie ciastoliny samodzielnie w domu. Zebrałam kilka przepisów i dumałam nad nimi, oglądając z każdej strony jak coś bardzo egzotycznego. W końcu się przemogłam, wykorzystałam nieobecność babci w kuchni i ukręciłam na szybko ciastolinę, której przepis wydawał mi się najsensowniejszy i nie wymagał kupowania specjalnych składników, wszystko znalazłam w naszej kuchni. Do tego wykonana w ten sposób ciastolina w żaden sposób nie mogła Tosi zaszkodzić, nawet gdyby kawałek przypadkiem skubnęła (mam też przepisy z odżywkami i szamponami, ale przy nich trzeba już bardziej uważać, natomiast w przyszłości na pewno Wam o nich opowiem).
Samo mieszanie z obserwacją zmieniającego się koloru masy było już świetną zabawą, potem wyrabianie ciepłej kulki było jeszcze przyjemniejsze i sama mama odkryła jak fajne może być międlenie czegoś miękkiego w dłoni. Razem z mężem byliśmy w szoku, jak fajnie ta masa wyszła, nie klei się, jest mięciutka i puchata, bez problemu da się ugniatać, rozciągać i formować. Ustaliliśmy, że nigdy w życiu nie kupimy ciastoliny w gotowym zestawie, domowa skradła bowiem nasze rodzicielskie serca. Nie dość, że pokaźnych rozmiarów kulka kosztowała nas w sumie grosze, to jeszcze bez kłopotu znaleźliśmy w domu przyrządy, dzięki którym możemy ją dowolnie wycinać i formować. Ja oddałam plastikowe wykrawaczki do ciastek, bo w sumie i tak preferuję metalowe, wyciągnęliśmy też praskę do czosnku, której od dawna nie używaliśmy, bo zakupiliśmy bardziej funkcjonalną. Do tego kubeczki z tosinej zabawki, z wytłoczonymi mordkami zwierzątek, w które można wcisnąć ciastolinę i otrzymujemy śliczną płaskorzeźbę. Można też wygrzebać z głębin szafy drobiazgi do wbijania w ciastolinę i ozdabiania jej: guziki, kamyki szklane i zwykłe, cekiny, piórka itd. Zabawa na dłuuuuugi czas!





No dobrze, my jesteśmy zachwyceni, a jak zareagowała nasza potomka? Jak wyglądał jej pierwszy kontakt z ciastoliną? Na początku była nieufna i nie chciała jej nawet palcem dotknąć. Ostatecznie dała się namówić na dotknięcie kulki stopą. Kulka była jeszcze ciepła, więc taki dotyk sprawił jej widoczną uciechę. Później tata pokazał jej jak śmiesznie można odkształcać kulkę, wbijając w nią bez opamiętania palce. Kiedy zaś zasiadłyśmy do stolika, nie było już takiej mocy, która zdołałaby oderwać nasze dziecko od zabawy. Na początek Tosia dostała tylko wykrawaczki i uczyła się, że trzeba przycisnąć je całe, żeby kształt się odcisnął, że nie wystarczy przytknąć lekko paluszków z jednej strony, trudna nauka. Ta radość, kiedy po zdjęciu brzegów ciastoliny, na środku zostawała śliczna gwiazdka, bezcenna. Ulepiłyśmy też ludzika, z którym Tosia uparcie się witała, potrząsając raz jego rączką, raz nóżką i była wielce zdziwiona, kiedy kończyny się odrywały... Mogę zatem z czystym sumieniem powiedzieć, że córa podzieliła nasz zachwyt.












Jak wygląda zatem przepis na ową cudowną ciastolinę? Na wstępie zaznaczę, że przepis znalazłam na blogu Kreatywny Maks i jest tak prosty, że nie mogłam go nie wypróbować. Składniki podaję zmniejszone o połowę względem oryginału. Kulka wychodzi z nich całkiem pokaźna i jak dla mnie taka ilość jednego koloru w zupełności wystarcza.

Ciastolina
  • 1 szkl. mąki
  • 0,5 szkl. soli
  • 1 szkl. wrzącej wody
  • 1 łyżka oleju
  • 1 łyżka kwasku cytrynowego
  • barwnik spożywczy
Sól, mąkę i kwasek cytrynowy wymieszać, wlać olej i wrzątek, na sam koniec kilka kropel barwnika (u nas w żelu). Szybko wymieszać łyżką i mieszać tak, aż składniki nieco nie przestygną. Masa jest gęsta i z początku trochę lepka, ale szybko zaczyna odklejać się od ścianek miski i mieszanie zaczyna bardziej przypominać ugniatanie łyżką. Na koniec ciepłą kulkę ugniatamy ręką jak ciasto.
Gotowe, można się bawić do upadłego :) Tak przygotowana ciastolina, da się ponoć przechowywać w szczelnym opakowaniu, bez dopływu powietrza, nawet kilka miesięcy. Cóż, sprawdzimy to.







Koniec psot!

13 komentarzy:

  1. A u nas właśnie wczoraj bardzo podobna zabawa, tylko, że przy okazji pierwszego wspólnego pieczenia ciasteczek. :) Jakoś nie chce mi się robić nawet takiej domowej ciastoliny, skoro można zmieszać masło, mąkę, cukier i coś tam jeszcze, mieć to samo, a potem jeszcze pyszne ciasteczka. :) I też zabawa przednia! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabawa we wspólne pieczenie ciastek swoją drogą, to też świetna aktywność dla malucha. Choć wygniecione przez niego kawałki, nie bardzo będą się już nadawać do jedzenia :D
      Ja sobie natomiast bardzo chwalę taką ciastolinę, ponieważ można ją wyciągnąć w każdej chwili i dziecko ma świetną zabawę nawet codziennie przez cały dzień (starszaki potrafią przy takiej masie spędzić naprawdę mnóstwo czasu). Do tego kolory, nie barwię ciasteczek na żadne kolory, a taką ciastolinę można zrobić nawet na tęczowo.

      Usuń
  2. muszę wypróbować ten przepis, bo moje dziewczynki ciastolinę uwielbiają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem nim bardzo mile zaskoczona, nie sądziłam, że domową metodą można osiągnąć tak fajny efekt. Raczej rezygnujemy z zakupu ciastoliny gotowej, szczególnie że ponoć ma dość paskudny zapach, a ta nie pachnie w ogóle ^_^

      Usuń
  3. Super to wygląda :) zaraz przepis zapisuję :) i będziemy działać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wstyd się przyznać ale... Moje dziecko również lubi bawić się ciastoliną itp tylko szczerze mówiąć oprócz masy solnej nigdy rzadnej innej nie robiłam samodzielnie :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba że sztuczny śnieg by zaliczyć bo to też ciekawa masa do zabawy ;-)

      Usuń
    2. Sztuczny śnieg jak najbardziej super :D No i nigdy nie jest za późno, żeby coś wymodelować własnoręcznie ;)

      Usuń
  5. Potwierdzam, nam rez wyszla super :) wynik testow z kupna znanej marki:
    + cena
    + zapach czy raczej jego brak
    + dowolnosc koloru
    - polozone kolo siebie przejmuja od siebie kolor co czasem wyglada na brudne, ale moze to zalezy od uzytego barwnika (my uzylismy taki do jaj wielkanocnych)
    - wieksze modele jak np slon czy ogromna gruba ropucha troche ciagna w dol, nie widac tego na mniejszych modelac
    +/- w zaleznosci od preferencji i celu - jest mieksza i bardziej plastyczna i rozlazla zarazem, ciezko to opisac
    + latwiej sie przylacza elementy, np trabe slonia do slonia
    3 ostatnie punkty w sumie sie lacza.

    my dodalismy jeden barwnik w saszetce z barwnika do jaj i chociaz bylo go maluuuutko to spokojnie dal rade zabarwic kule w ww proporcji.

    swietny efekt uboczny: zmieszaj barwnik w proszku z wszystkimi skladnikami poza wrzatkiem - przy nalewaniu woda jest od razu kolorowa, barwi sie w ulamku sekundy i swietnie to wyglada jak sie wlewa przezroczysta wode do bialego proszku a tu czysta zielen ;)

    podsumowujac: polecamy i dziekujemy za wyprobowanie przepisu przed nami, bo jest ich w necie dosc sporo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, dzięki Naya za tak bogatą listę spostrzeżeń, widzę że chłopcy bawili się bardzo intensywnie ciastoliną :)
      Przejrzałam multum przepisów, większość odstraszyła mnie sterczeniem przy garze i gotowaniem, inne dziwnym składem, ten od razu mi się spodobał i był pierwszym, który wypróbowałam i od razu sukces :D

      Usuń
    2. plus da rade odratowac stara wyschnieta i bedaca nieraz na podlodze ta nowa mieszajac w proporcjac 1:1. sprawdzone dzisiaj ;) tylko kolor juz oczywiscie sredni ;)

      Usuń
  6. A można zrobić bez kwasku cytrynowego i barwnika? ;)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się swoimi refleksjami :)