Kalendarz pokazuje 26 dzień października, ostatni poniedziałek w tym miesiącu, przyszedł więc czas na Dziecko na warsztat! Mam nadzieję, że cieszycie się tak jak ja, bo ilość wspaniałych pomysłów na ugryzienie październikowego tematu, czyli astronomii, będzie zatrważająca.
Z pozoru astronomia dla półtorarocznego szkraba jest niemalże niemożliwa do pokazania. Jak wytłumaczyć takiemu maluchowi, że mieszka na jednej z wielu planet, że słońce to tak naprawdę gwiazda, a księżyc nie zawsze jest okrąglutki czy rogalikowaty? Moja odpowiedź na to pytanie jest prosta, nie tłumaczyć. Zrezygnować z ambitnych planów nauczenia dziecka czegokolwiek i postawić na dobrą, nieskrępowaną zabawę, najlepiej z dużą ilością doświadczeń dotykowych (roczniak najwięcej zapamięta dotykając).
Poniżej zaprezentuję Wam kilka moich pomysłów na pokazanie dziecku gwiazd, planet i księżyców, na zaciekawienie go tematem i zachęcanie do własnych odkryć. Dziś mogę powiedzieć, że sposoby działają całkiem nieźle, Tosia potrafi nazwać większość planet w układzie słonecznym, ma nawet swoją ulubioną, ciekawi ją niebo, lubi na nie patrzeć i trochę mniej boi się zupełnych ciemności.
1. Książki
Naszą przygodę z astrologią postanowiłyśmy zacząć od przejrzenia książek o tej tematyce, jedną mamy na własność, drugą wypożyczyłyśmy z Biblioteki. Profesor Astrokot odkrywa kosmos jest już niemalże klasyką, rewelacyjnie i bardzo przystępnie przedstawione podstawy nauki o kosmosie. Przesympatyczne postacie (ten smutny Pluton!) i piękne ilustracje, ciekawostki i podstawowe dane o naszym układzie słonecznym, to wszystko skradło moje serce, Tosia by się nią zachwycić, musi chyba jeszcze nieco podrosnąć. Nie przeszkadza jej to jednak rozkoszować się obrazkami, Astrokota przeglądała przez ostatnie dwa tygodnie codziennie, niestrudzenie pytając "co to jest" odnośnie kolejnych i kolejnych elementów.
Zdradzę Wam teraz, że ulubioną planetą Tosi jest Pluton, uwielbia chyba to, że jest taki malutki i w książce było mu smutno, jak się dowiedział, że nie jest już planetą. Szuka go wszędzie, w każdej książce i na każdym układzie słonecznym, który na swojej drodze napotka. Sami z resztą to zauważycie.
Druga książka to Atlas Wszechświata dla dzieci, pozycja jeszcze dojrzalsza, ale jednocześnie bardziej realistyczna. Zarówno mnie, jak i mojemu mężowi, miłośnikowi fizyki i kosmosu, bardzo się spodobała i na pewno co jakiś czas będziemy ją wypożyczać. Szczególnie, że można w niej znaleźć kilka przyjemnych podpowiedzi na eksperymenty z dzieckiem.
Oczywiście trzeba było znaleźć Plutona :)
2. Mgławica w słoiku
Zapoznawszy się mniej więcej z teorią, przeszłyśmy do praktyki. Najpierw pokazałam Tosi coś naprawdę dużego, czyli mgławicę. Nie tłumaczyłam jej czym dokładnie jest, za to zaprezentowałam jak wygląda, wspólnie zamykając ją w słoiku. Dla tych, którzy też chcieliby mieć taką mgławicę na półce, zamieszczam instrukcję:
Czego potrzebujemy?
Słoik napełniamy w 1/3 i na dno wlewamy farbę, tak żeby połączyła się z wodą. Następnie wkładamy porwaną watę, ugniatając ją delikatnie łyżeczką. Kiedy dno będzie już wypełnione, możemy wsypać brokat. Następnie dolewamy kolejną porcję wody (słoik będzie wypełniony w 2/3) i mieszamy ją z farbą kontrastującą z pierwszą farbą. Znów dokładamy watę (można ją trochę zbić w kłębuszki, to daje fajny efekt) i wsypujemy brokat. Całą procedurę powtarzamy jeszcze raz, tak żeby słoik wypełnił się do końca.
Taki słoik wygląda naprawdę bardzo pięknie i można się w niego długo wpatrywać, niektórzy nawet twierdzą, że działa uspokajająco. U nas ozdabia półkę i czasem po nią sięgamy, żeby sobie pooglądać mieszające się kolory i lśniący gwieździście brokat.
3. Mgławica na kartce
Przyjrzałyśmy się mgławicy i rozgwieżdżonemu niebu jeszcze bardziej, bawiąc się farbami do malowania palcami, pędzelkiem i ziemniakiem. Robienie stempli przypadło Tosi do gustu, ale malowanie pędzlem całkowicie zawładnęło jej sercem. Była w malowanie tak mocno zaangażowana, że zapełniała mgławicami i mazańcami kolejne kartki, bez opamiętania, co było absolutnie cudowne. Mieszała kolory, sypała na wierzch brokat (zakochała się w nim równie mocno), mazała palcami i stemplowała do upadłego.
Zwabiony okrzykami zachwytu przyszedł także tata i dał się namówić na zrobienie kilku gwiezdnych stempelków.
4. Własne gwiazdy
Przez cały miesiąc dłubałam też gwiazdki, których użyłyśmy do kilku zabaw i na pewno będą nam jeszcze długo towarzyszyć. Powstały trzy rodzaje gwiazdek, gładkie srebrne, złote z brokatem i fosforyzujące, czyli świecące w ciemności.
Farba fosforyzująca niestety dotarła do nas w piątek 23 października, czasu na malowanie i montowanie naszego małego rozgwieżdżonego nieba było bardzo mało. Powstała jednak bardzo fajna konstrukcja, w dodatku świecąca w ciemności, co Tosię niezmiernie zafascynowało. Ta zabawa sensoryczna jest generalnie dość pechowa, gdyż poza tym, że powstała na ostatnią chwilę (przesyłka szła dwa tygodnie...), to jeszcze mój aparat kompletnie nie nadaje się do robienia zdjęć nocnych. Nie widać przez to na zdjęciach ich uroku, ani pełni możliwości. Zachęcam jednak do wypróbowania.
5. Gwiezdna ciastolina
Niepokojąca, świecąca ciastolina. Tosi nie przypadła za bardzo do gustu, ale jak dla mnie jest całkiem fajna. Przepis jak wykonać taką ciastolinę, znajdziecie TUTAJ. Żeby wyszedł gwiezdny kolor, zamiast żółtego dodajcie barwnik granatowy z odrobiną czarnego (nie jest konieczny) i brokat.
6. Gwiezdne pudełko sensoryczne
Nie mogło u nas zabraknąć pudełka sensorycznego. Wrzuciłam do niego zatem ryż pokolorowany na czarno, kilka szklanych kamyków, zielonych i niebieskich, do tego koszyk z gwiazdkami, sitko o grubych oczkach i dwie łyżki. Zabawa była przednia, dołączył nawet Cynamon, z uporem maniaka próbujący zjeść strzelający wszędzie ryż.
I jedyne zdjęcie, na którym w miarę fajnie wyglądają świecące gwiazdki. Sama jestem nimi zachwycona i w rzeczywistości świecą bardzo intensywnie, wystarczy je tylko trochę naświetlić pod lampką czy na słońcu.
7. Gwiezdne śniadanie i obiad
Nie mogliśmy się też oprzeć, by nie zaserwować sobie prawdziwie gwiezdnych posiłków. Był więc obiad z gwiazdkami wyciętymi z naleśników i śniadanie z gwiazdami wyciętymi w serze. Astronomia może być pyszna!
8. Gwiazdozbiory
Bawiłyśmy też w bardzo prościutką zabawę, która pozwoliła nam przenieść kawałek rozgwieżdżonego niebo do wnętrza domu. Gdzieś wspominałam, że Tosia zaczęła się nieco bać ciemności i przebywania na dworze po ciemku, trudno więc w takich okolicznościach przyrody obserwować nocne niebo. Kółka z gwiazdozbiorami okazały się więc rewelacyjnym ratunkiem, choć małżonek mój cały czas twierdzi, że instytucja gwiazdozbiorów do niego nie przemawia. Mimo to, fajnie czasem popatrzeć na te małe kropeczki i wyobrazić sobie, że układają się w jakiś konkretny wzór.
Jeśli chcecie sami zrobić sobie takie szablony, możecie je pobrać TUTAJ.
9. Magnetyczny układ słoneczny
W ostatniej chwili tata wymyślił jeszcze magnetyczny układ słoneczny na lodówkę - wyszedł świetnie i Tosia nie mogła się od niego odkleić przez prawie pół godziny. Żeby go zrobić, potrzebujecie wydrukowane zdjęcia planet (do ściągnięcia TUTAJ), laminarkę, dwustronną taśmę klejącą i folię magnetyczną (ewentualnie samą samoprzylepną folię). Układ wycinacie, laminujecie, przyklejacie do folii i gotowe. Zabawa świetna, szczególnie do utrwalania nazw planet.
10. Układ słoneczny 3D
Kolejny projekt był największy i najbardziej czasochłonny, za to niesamowicie cieszący oko, a nawet pozwalający pomacać planety. Dałam się do niego przekonać Kalii z bloga Bawimy się my trzy, za co jej serdecznie dziękuję! Konstrukcja układu słonecznego 3D pozwala bardzo przyjemnie ćwiczyć nazwy i kolejność planet, oswaja z ich wyglądem i przede wszystkim cieszy.
Jeśli ktoś chciałby zrobić sobie taki układ w domu, zamieszczam poniżej dane potrzebne do jego sporządzenia.
Z pozoru astronomia dla półtorarocznego szkraba jest niemalże niemożliwa do pokazania. Jak wytłumaczyć takiemu maluchowi, że mieszka na jednej z wielu planet, że słońce to tak naprawdę gwiazda, a księżyc nie zawsze jest okrąglutki czy rogalikowaty? Moja odpowiedź na to pytanie jest prosta, nie tłumaczyć. Zrezygnować z ambitnych planów nauczenia dziecka czegokolwiek i postawić na dobrą, nieskrępowaną zabawę, najlepiej z dużą ilością doświadczeń dotykowych (roczniak najwięcej zapamięta dotykając).
Poniżej zaprezentuję Wam kilka moich pomysłów na pokazanie dziecku gwiazd, planet i księżyców, na zaciekawienie go tematem i zachęcanie do własnych odkryć. Dziś mogę powiedzieć, że sposoby działają całkiem nieźle, Tosia potrafi nazwać większość planet w układzie słonecznym, ma nawet swoją ulubioną, ciekawi ją niebo, lubi na nie patrzeć i trochę mniej boi się zupełnych ciemności.
1. Książki
Naszą przygodę z astrologią postanowiłyśmy zacząć od przejrzenia książek o tej tematyce, jedną mamy na własność, drugą wypożyczyłyśmy z Biblioteki. Profesor Astrokot odkrywa kosmos jest już niemalże klasyką, rewelacyjnie i bardzo przystępnie przedstawione podstawy nauki o kosmosie. Przesympatyczne postacie (ten smutny Pluton!) i piękne ilustracje, ciekawostki i podstawowe dane o naszym układzie słonecznym, to wszystko skradło moje serce, Tosia by się nią zachwycić, musi chyba jeszcze nieco podrosnąć. Nie przeszkadza jej to jednak rozkoszować się obrazkami, Astrokota przeglądała przez ostatnie dwa tygodnie codziennie, niestrudzenie pytając "co to jest" odnośnie kolejnych i kolejnych elementów.
Zdradzę Wam teraz, że ulubioną planetą Tosi jest Pluton, uwielbia chyba to, że jest taki malutki i w książce było mu smutno, jak się dowiedział, że nie jest już planetą. Szuka go wszędzie, w każdej książce i na każdym układzie słonecznym, który na swojej drodze napotka. Sami z resztą to zauważycie.
Druga książka to Atlas Wszechświata dla dzieci, pozycja jeszcze dojrzalsza, ale jednocześnie bardziej realistyczna. Zarówno mnie, jak i mojemu mężowi, miłośnikowi fizyki i kosmosu, bardzo się spodobała i na pewno co jakiś czas będziemy ją wypożyczać. Szczególnie, że można w niej znaleźć kilka przyjemnych podpowiedzi na eksperymenty z dzieckiem.
Oczywiście trzeba było znaleźć Plutona :)
2. Mgławica w słoiku
Zapoznawszy się mniej więcej z teorią, przeszłyśmy do praktyki. Najpierw pokazałam Tosi coś naprawdę dużego, czyli mgławicę. Nie tłumaczyłam jej czym dokładnie jest, za to zaprezentowałam jak wygląda, wspólnie zamykając ją w słoiku. Dla tych, którzy też chcieliby mieć taką mgławicę na półce, zamieszczam instrukcję:
Czego potrzebujemy?
Słoik napełniamy w 1/3 i na dno wlewamy farbę, tak żeby połączyła się z wodą. Następnie wkładamy porwaną watę, ugniatając ją delikatnie łyżeczką. Kiedy dno będzie już wypełnione, możemy wsypać brokat. Następnie dolewamy kolejną porcję wody (słoik będzie wypełniony w 2/3) i mieszamy ją z farbą kontrastującą z pierwszą farbą. Znów dokładamy watę (można ją trochę zbić w kłębuszki, to daje fajny efekt) i wsypujemy brokat. Całą procedurę powtarzamy jeszcze raz, tak żeby słoik wypełnił się do końca.
Taki słoik wygląda naprawdę bardzo pięknie i można się w niego długo wpatrywać, niektórzy nawet twierdzą, że działa uspokajająco. U nas ozdabia półkę i czasem po nią sięgamy, żeby sobie pooglądać mieszające się kolory i lśniący gwieździście brokat.
3. Mgławica na kartce
Przyjrzałyśmy się mgławicy i rozgwieżdżonemu niebu jeszcze bardziej, bawiąc się farbami do malowania palcami, pędzelkiem i ziemniakiem. Robienie stempli przypadło Tosi do gustu, ale malowanie pędzlem całkowicie zawładnęło jej sercem. Była w malowanie tak mocno zaangażowana, że zapełniała mgławicami i mazańcami kolejne kartki, bez opamiętania, co było absolutnie cudowne. Mieszała kolory, sypała na wierzch brokat (zakochała się w nim równie mocno), mazała palcami i stemplowała do upadłego.
Zwabiony okrzykami zachwytu przyszedł także tata i dał się namówić na zrobienie kilku gwiezdnych stempelków.
4. Własne gwiazdy
Przez cały miesiąc dłubałam też gwiazdki, których użyłyśmy do kilku zabaw i na pewno będą nam jeszcze długo towarzyszyć. Powstały trzy rodzaje gwiazdek, gładkie srebrne, złote z brokatem i fosforyzujące, czyli świecące w ciemności.
Farba fosforyzująca niestety dotarła do nas w piątek 23 października, czasu na malowanie i montowanie naszego małego rozgwieżdżonego nieba było bardzo mało. Powstała jednak bardzo fajna konstrukcja, w dodatku świecąca w ciemności, co Tosię niezmiernie zafascynowało. Ta zabawa sensoryczna jest generalnie dość pechowa, gdyż poza tym, że powstała na ostatnią chwilę (przesyłka szła dwa tygodnie...), to jeszcze mój aparat kompletnie nie nadaje się do robienia zdjęć nocnych. Nie widać przez to na zdjęciach ich uroku, ani pełni możliwości. Zachęcam jednak do wypróbowania.
5. Gwiezdna ciastolina
Niepokojąca, świecąca ciastolina. Tosi nie przypadła za bardzo do gustu, ale jak dla mnie jest całkiem fajna. Przepis jak wykonać taką ciastolinę, znajdziecie TUTAJ. Żeby wyszedł gwiezdny kolor, zamiast żółtego dodajcie barwnik granatowy z odrobiną czarnego (nie jest konieczny) i brokat.
6. Gwiezdne pudełko sensoryczne
Nie mogło u nas zabraknąć pudełka sensorycznego. Wrzuciłam do niego zatem ryż pokolorowany na czarno, kilka szklanych kamyków, zielonych i niebieskich, do tego koszyk z gwiazdkami, sitko o grubych oczkach i dwie łyżki. Zabawa była przednia, dołączył nawet Cynamon, z uporem maniaka próbujący zjeść strzelający wszędzie ryż.
I jedyne zdjęcie, na którym w miarę fajnie wyglądają świecące gwiazdki. Sama jestem nimi zachwycona i w rzeczywistości świecą bardzo intensywnie, wystarczy je tylko trochę naświetlić pod lampką czy na słońcu.
7. Gwiezdne śniadanie i obiad
Nie mogliśmy się też oprzeć, by nie zaserwować sobie prawdziwie gwiezdnych posiłków. Był więc obiad z gwiazdkami wyciętymi z naleśników i śniadanie z gwiazdami wyciętymi w serze. Astronomia może być pyszna!
8. Gwiazdozbiory
Bawiłyśmy też w bardzo prościutką zabawę, która pozwoliła nam przenieść kawałek rozgwieżdżonego niebo do wnętrza domu. Gdzieś wspominałam, że Tosia zaczęła się nieco bać ciemności i przebywania na dworze po ciemku, trudno więc w takich okolicznościach przyrody obserwować nocne niebo. Kółka z gwiazdozbiorami okazały się więc rewelacyjnym ratunkiem, choć małżonek mój cały czas twierdzi, że instytucja gwiazdozbiorów do niego nie przemawia. Mimo to, fajnie czasem popatrzeć na te małe kropeczki i wyobrazić sobie, że układają się w jakiś konkretny wzór.
Jeśli chcecie sami zrobić sobie takie szablony, możecie je pobrać TUTAJ.
9. Magnetyczny układ słoneczny
W ostatniej chwili tata wymyślił jeszcze magnetyczny układ słoneczny na lodówkę - wyszedł świetnie i Tosia nie mogła się od niego odkleić przez prawie pół godziny. Żeby go zrobić, potrzebujecie wydrukowane zdjęcia planet (do ściągnięcia TUTAJ), laminarkę, dwustronną taśmę klejącą i folię magnetyczną (ewentualnie samą samoprzylepną folię). Układ wycinacie, laminujecie, przyklejacie do folii i gotowe. Zabawa świetna, szczególnie do utrwalania nazw planet.
10. Układ słoneczny 3D
Kolejny projekt był największy i najbardziej czasochłonny, za to niesamowicie cieszący oko, a nawet pozwalający pomacać planety. Dałam się do niego przekonać Kalii z bloga Bawimy się my trzy, za co jej serdecznie dziękuję! Konstrukcja układu słonecznego 3D pozwala bardzo przyjemnie ćwiczyć nazwy i kolejność planet, oswaja z ich wyglądem i przede wszystkim cieszy.
Jeśli ktoś chciałby zrobić sobie taki układ w domu, zamieszczam poniżej dane potrzebne do jego sporządzenia.
Układ słoneczny,
wielkości kul styropianowych:
Słońce – 15cm
Merkury – 3cm
Wenus – 4cm
Ziemia – 4cm
Jowisz – 10c
Saturn – 7,5cm
Uran – 6cm
Neptun – 6cm
Pluton – 2,5cm
Co jeszcze jest
potrzebne:
- farby akrylowe
- ołówek i linijka
- pędzle
- biały klej do styropianu
- zawieszki na kule
- wykałaczki
- żyłka
- kij
- stare gazety
- karton i drucik do zrobienia pierścieni Saturna
11. Tosiowa planeta
Pomyślałam sobie też, że to nie fair, żebym to tylko ja miała radochę z malowania planet i zorganizowałam Tosi jej prywatne malowanie planety, całkowicie wymyślonej przez nią. Bardzo jej się ta zabawa spodobała i planeta dorobiła się kilku warstwa farby. Wyszła elegancko i również zawiśnie gdzieś w pokoju.
12. Małe/Duże Ziemie i Księżyce
Tosia ostatnio odkrywa różnice w wielkości, zrobiłam jej więc małą astronomiczną zabawę w sortowanie Ziemi i Księżyca pod względem wielkości. Duże Ziemie i Księżyce do koszyka, małe do pokrywki.
Żeby zrobić taką zabawę z dzieckiem, możecie pobrać gotowe do wydruku planety TUTAJ.
Później sortowałyśmy według rodzaju, Ziemia osobno i Księżyc osobno.
A na sam koniec pokazałam Tosi jak mały Księżyc krąży wokół Ziemi.
13. Księżycowe ciastka
Najlepsze było jednak jeszcze przed nami. Na sam koniec wymyśliłam sobie bowiem księżycowe ciasteczka, czyli naprawdę piękne i smakowite zaprezentowanie faz księżyca. Tosia zrozumiała z tego, że jest ciasteczko w pełni jest najsmaczniejsze, a to już coś ;)
Dla chętnych zamieszczam przepis, ciastka wychodzą z niego delikatnie słodkawe, bardzo kakaowe i bezkonkurencyjnie pyszne.
Czekoladowe księżyce
- 180 g mąki
- 50g cukru kokosowego
- 90g masła
- 1 jajko
- ekstrakt waniliowy
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- domowe masło orzechowe
W tym czasie przygotować masło orzechowe: dowolną ilość niesolonych fistaszków wrzucić do młynka do kawy wraz z odrobiną oliwy z oliwek i zmielić.
Schłodzone ciasto rozwałkować dość cienko i wykrawać ciasteczka - nie zmieniają praktycznie kształtu w pieczeniu, więc nadają się do skomplikowanych kształtów, ja jednak wycięłam z nich proste kółka i gwiazdki. Piec w 180C do zrumienienia (ok. 8-12 minut). Na koniec każde kółko ozdobić kremem w kształt kolejnych faz księżyca.
Smacznego!
W połowie mieszania składników, tata przypomniał nam o fartuszku. Dzięki tato!
Kiedy ciasto się chłodziło, my przygotowałyśmy domowe masło orzechowe. Tosia je uwielbia i nie mogła się oprzeć, żeby trochę nie podwędzić. Zrobiłyśmy go tyle, że wystarczyło jeszcze do owsianki na następny dzień.
Fantastycznie było patrzeć, jak malutka Tosia chwyta za wałek i z werwą rozwałkowuje ciasto, a potem wycina kolejne kółka. Uwielbia to, choć ma kłopot z odpowiednio mocnym przyciśnięciem foremki i ciasteczka nie do końca chcą się wyciąć. Poćwiczymy to jeszcze na ciastolinie.
Na koniec najlepsza część, czyli smakowanie księżycowych ciastek i czekoladowych gwiazdek. Tosia musiała o nie walczyć z dziadkiem, który nieustannie krążył niczym wygłodniały wilk wokół piekarnika.
14. Brzękusie
Tego punktu w zasadzie nie powinno tutaj być, ponieważ telewizja to średni nauczyciel, ale nie mogłam się oprzeć, gdyż bajka jest przepiękna i wartościowa. Opowiada o malutkiej planecie, na której mieszka rodzina Brzękusiów, odkrywają oni wspólnie rozmaite sekrety kosmosu i dźwięków, dźwięków i kosmosu. Pięknie, delikatnie i ze smakiem, a przy tym można się trochę dowiedzieć o Wszechświecie.
Tosia widziała Brzękusie dwa razy i patrzyła jak zaczarowana, delikatność akcji sprawia, że mam pewność, że jej mózg radzi sobie z przetwarzaniem tego, co widzi. Poza tym pytana o szczegóły umie mi odpowiedzieć zgodnie z prawdą, więc raz na jakiś czas według mnie mądrą bajkę może obejrzeć.
Jeśli chcecie rzucić okiem, anglojęzyczna wersja bajki znajduje się pod TYM linkiem.
Ufff, mnóstwo pracy i jeszcze więcej dobrej zabawy! Mam nadzieję, że i tym razem ktoś dotrwał z nami do końca tego gigantycznego posta i że macie jeszcze siłę zajrzeć do innych dziewczyn, żeby podejrzeć jak one i ich pociechy poradziły sobie z tematem astronomii. Wystarczy kliknąć na ikonkę bloga na plakacie poniżej.
Koniec psot!
Po raz kolejny Tosiowe zabawy zachwycają :)
OdpowiedzUsuńUczymy się od najlepszych! :D
UsuńBardzo rozbudowany warsztat i tyle propozycji zabaw, super!
OdpowiedzUsuńZaczęło się od drobnych zabaw w malowanie i planu na zrobienie układu, a potem nagle posypała się lawina i zdjęcia obrabiałam pół dnia potem :P
UsuńOszałamiająca ilość zabaw i brawa dla Taty za zaangażowanie :)
OdpowiedzUsuńPrzekażę mu, a zaangażował się, bo lubi tę tematykę :)
UsuńGRATULUJE! Da się z 2latiem? da się! na prawdę świetny warsztat!
OdpowiedzUsuńDziękujemy i też jestem zdania, że z 1,5-2 letnim dzieckiem da się każdy temat przerobić, tylko trzeba to w odpowiedni sposób zrobić ^_^
UsuńŁał, mega kreatywnie. Brawo. Czy w tym miesiącu robiliście cokolwiek poza warsztatem? Widać, że bardzo pracochłonny.
OdpowiedzUsuńBardzo aktywnie nam wyszedł ten miesiąc, rzeczywiście i robiłyśmy jeszcze sporo innych rzeczy poza astronomią, w sumie to nie wiem kiedy :D Dzięki temu październik minął, a ja nawet nie zauważyłam ;)
UsuńWszystko przepiekny i zabaw bardzo duzo dla kazdego cos sie znajdzie. Bardzo dobry mial pomysl tata z tymi magnesami!pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTakże go pochwaliłam za koncept, wciągnął się w wymyślanie zabaw :D
Usuńambitne i pomysłowe z Was dziewczyny! (i tata też) baardzo bogaty i inspirujący warsztat
OdpowiedzUsuńświecących gwiazdeczek zazdroszczę, a gwiazdozbiory i planety drukuję już dziś - dzięki za linki :)
Gwiazdki to karton i farba fosforyzująca plus nitka i kijek, myślę że tworzenie takich gwiazdek mogłoby się Wam spodobać, a efekt cudny, zdjęcia na moim głupim aparacie kompletnie nie oddają tej cudowności :D
UsuńBrawo dla całej trójki... Brawo za masę pomysłów :)) ale kosmos
OdpowiedzUsuńDziękujemy :3
UsuńNa bogato widzę... Mega rozbudowany warsztat, świetne pomysły... I abstrakcyjne mgławice i ciasteczka no i ten układ słoneczny wyszedł mega :-)
OdpowiedzUsuńMgławice przestały być abstrakcyjne, kiedy dziadek wytłumaczył Tosi, że to takie kolorowe, kosmiczne bąki :P
UsuńWOOOOOW! Nie wiem co innego napisać! Ile pomysłów i ile zabaw! U nas brak jakiejkolwiek woli współpracy jeśli chodzi o zabawy plastyczne, ale magnetyczny układ słoneczny po prostu wymiata!
OdpowiedzUsuńRobi się bardzo szybko, wycięcie i zlepienie całości zajęło mi coś koło godziny, także do dzieła ;)
UsuńMy też robiliśmy Mgławice w słoiku i choć przepis był ten sam, to wyszło trochę inaczej. I to bardzo lubię, że nie tylko każdy z nas jest inny, to również nasze prace mogą być inne, a przez to ubogacające mnie i innych.
OdpowiedzUsuńTeż mi się ta różnorodność podoba :) Z resztą same mgławice są przeróżne, jak sama pokazałaś w Waszym warsztacie :D
UsuńWow...niespełna 2-letnia Tosia i tyle rewelacyjnych pomysłów ;) jestem pod ogromnym wrażeniem - warsztat bardzo rozbudowany, świetne zabawy i do tego tak różnorodne (y) Układ Słoneczny w wersji 3D zachwycający, a mgławice cudne...do tego gwiazdozbiory wyświetlane na ścianie - jak dla mnie MEGA...pozdrawiamy :D
OdpowiedzUsuńMy również pozdrawiamy i dziękujemy za naprawdę przemiłe słowa! :D
UsuńNiezwykle bogaty warsztat. Widać wspaniałe zaangażowanie córeczki. Gratuluję!
OdpowiedzUsuńSpodobał jej się ten temat i nadal się nim bawi, także na pewno na tym co do tej pory nie poprzestaniemy :3
UsuńWOW - olbrzymi warsztat, mgławice, układ słoneczny płaski i przestrzenny jestem pod olbrzymim wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńA najlepsze, że nawet połowy pomysłów nie zdążyłyśmy zrealizować... To tak obszerny temat, że koncepty sypały się strumieniami po pierwszej chwili posuchy ^_^
UsuńDziewczyno, jesteś niezmordowana! Czy Ty sypiasz w ogóle? Taaaaki warsztat!
OdpowiedzUsuńCiasteczka księżycowe bardzo fajne - widziałam taki pomysł wcześniej z Oreo, w którym należało zdjąć górne ciasteczko i wyskrobać odpowiednią fazę księżyca w białej masie, ale Wasz pomysł zdecydowanie fajniejszy!
Czasami sypiam, ale sen jest dla słabych :P A tak serio, to przy tym warsztacie najwięcej było wycinania, bardzo dobrze się wycina w czasie oglądania dobrego serialu, na przykład Midsomer Murders (polecam). Pomalowanie styropianowego układu zajęło mi jeden dzień, naprawdę ekspresowo się to robi, a potem drugi dzień na zamontowanie go na kijku także banał :)
UsuńA pomysł na prezentację faz ściągnięty właśnie od naszych braci Amerykanów, tylko że jestem zwolenniczką zdrowego żywienia i Oreo nie wchodziły w grę :P Ale wspólne pieczenie było rewelacyjne i na pewno zrobimy to jeszcze nie raz ^_^
Brawo, brawo i jeszcze raz brawo!!!
OdpowiedzUsuńDziękujemy babci za wsparcie, staramy się :*
UsuńWow! Niesamowita ilość pomysłów!
OdpowiedzUsuńI to jeszcze nie wszystkie, temat taki płodny, samo wyszło :P
UsuńCudnie Wam wyszlo!!! Jestem pod mega wrazeniem. Moja Zara tez lubi "ten biedny Pluton" zrobilam filcowe planety, bez Plutona. Musze go dorobic na specjalne zyczenie :) Bardzo mi sie podoba pomysl na ciasteczka - fazy ksiezyca. Super wykorzystamy go! Musze Wasz warsztat siostrze pokazac, ma corcie w wieku Tosi.
OdpowiedzUsuńCiasteczka mega sprawa i wykorzystajcie koncept koniecznie, u nas się wszyscy o nie bili :D I ja mam sentyment do Plutona, więc mnie nie dziwi miłość Tosi do niego, może przypadkiem jej ją sprzedałam :P I cieszę się, że można go nazywać planetą karłowatą jednak.
UsuńBardzo się napracowałyście,ale było warto bo wykonałyście piękny warsztat. Wszystkie propozycje są wspaniałe
OdpowiedzUsuńDziękujemy, pracy rzeczywiście sporo, ale jaka satysfakcja przy tym :)
Usuńwow!! Tyle zabaw, kucharzenia, że dech zapiera. Brawo!
OdpowiedzUsuńDziękujemy! :D
UsuńSuper!!! Jestem zachwycona :) pomysłami i zdjęciami :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za miłe słowa :3
UsuńO jaaaa ile się u Was działo:-) normalnie jakbyście codziennie działały warsztatowo. ALe chyba siedzisz w domu i nie pracujesz..Bo w życiu bym nie miała tyle czasu na zajęcia. Wyszło Wam mega super, naprawdę jestem w szoku ile super rzeczy stworzyłyście.
OdpowiedzUsuńHeh, nie pracujesz, dobry żart :D Owszem siedzę w domu, ale pracuję ;) W sumie najwięcej zrobiłyśmy w ostatni weekend. Bardzo mi miło, że nasze pomysły i realizacje się podobają :)
UsuńNaprawdę świetny warsztat :) A najbardziej zauroczyły mnie pieczątki.
OdpowiedzUsuńDziękujemy, a pieczątki z ziemniaka to taka klasyka klasyk, gwiazdki z nich wychodzą najfajniejsze ^_^
Usuńwow.... wow.... woooooow!!
OdpowiedzUsuńChylę czoła przed tak obszernym warsztatem!!! Naprawdę wielkie gratulacje!!
Dziękuję :3
UsuńTo miałyście chyba kosmiczne igraszki :) A ciasteczka księżycowe to najbardziej mnie urzekły i też takie zrobimy. A co. Dziękuje. I zapraszam poszperać na moim blogu szukając etykietę- Części słońca, a znajdziecie tam przepis na Słoneczną kolację. :)
OdpowiedzUsuńJa tam u Was to już się dobrze rozgościłam i szperam od jakiegoś czasu, ale słonecznej kolacji poszukam, bo brzmi naprawdę pysznie :D I życzę smacznego przy ciasteczkach księżycowych ^_^
UsuńZabawy wystarczy chyba na kilka lat! Achhhhh, gdybym nie musiała siedzieć wieczorami nad sprawdzianami a zamiast tego mogła patrzeć w gwiazdy... ;)
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc, wciąż jesteśmy głodne kolejnych gwiezdnych zabaw i podejrzewam, że będziemy je po trochu kontynuować :D
UsuńRewelacyjny warsztat! Kilka pomysłów na pewno ukradnę ;o)
OdpowiedzUsuńMiłej zabawy życzę, w takim razie :D
UsuńCudny ten warsztat. Układ słoneczny pierwsza klasa. Pudełko sensoryczne bardzo fajne.
OdpowiedzUsuńGratulacje!!!
www.mamuska24.pl