Dzięki Pani Rolnik przypomniałam sobie o październikowym temacie Bajek przy kominku! W ostatniej chwili niemalże! Bajkę mam już przygotowaną, trochę z jajem, a trochę z nutą edukacyjną, żeby nie było, trochę natomiast w klimatach Halloweenowych, choć nie będę w niej nikogo straszyć. Zapraszam więc do lektury!
Mały robaczek i kłopoty z czasem
Dawno, dawno temu, za
siedmioma górami, za siedmioma jeziorami i siedmioma lasami, była
sobie ósma góra, obok niej rósł ciemny i straszny ósmy las, a w
jego sercu milcząco falowało ósme jezioro, pokryte gęsto rzęsą
i ciemne jak noc. Nad tym ósmym jeziorem, w głębi ósmego lasu, w
cieniu ósmej góry, stał wielki, wielki dom. Miał dwie wysokie
wieżyczki zakończone szpiczastymi dachami, pogrążone w mroku
wejście, z nieco zapadniętą werandą, i okna z wybitymi szybami.
Dom był opuszczony już
od lat, co nie znaczy, że nie miał w ogóle mieszkańców. Na
strychu mieszkała sowa, w jednej z wieżyczek gniazdo urządziło
sobie stado nietoperzy, a pod podłogą mieszkała cała kolonia
myszy. Jeden z mieszkańców był jednak wyjątkowy. Mały robaczek,
którego skrzydełka połyskiwały na niebiesko, mieszkał w starym
domu od niedawna i na swoje lokum wybrał wielki zegar z kukułką.
Zegar był niezwykły, naprawdę ogromny z pięknie rzeźbionym
wahadłem i nadal działał, tykając tak głośno, że drżała
podłoga. Mały robaczek pokochał go od pierwszego wejrzenia, w jego
wnętrzu, oglądając kręcące się leniwie koła zębate, skubnął
kawałeczek swojego ulubionego, spleśniałego chleba i postanowił
udać się na długą drzemkę.
Tak zaczęły się
problemy robaczka, marzył on bowiem o długim, spokojnym śnie,
tymczasem jego sen za każdym razem był gwałtownie przerywany po
piętnastu minutach. Śniło mu się, że spada, że ziemia ucieka mu
spod nóg i budził się leżąc na plecach pod zegarem, gdy
tymczasem zasnął przecież na wygodnej wskazówce. Próbował kilka
razy, wytrwale wspinał się na zegar i układał się na nadal
wygodnej wskazówce, by po piętnastu minutach obudzić się obolały
na podłodze. Zachodził w głowę o co chodzi, ale nic nie mógł
wymyślić. Był też coraz bardziej zmęczony i zły, zaczął nawet
przemyśliwać nad wyprowadzką, mimo że pyszny spleśniały chlebek
został dopiero napoczęty, a starczyłby mu na kilkanaście dni.
Za piątym razem, gdy po
raz kolejny obudził się gwałtownie pod zegarem, ujrzał nad sobą
wielce rozbawioną twarz swojej sąsiadki, sowy.
- Cóż jest takie
śmieszne, sowo? Lubisz się naśmiewać z pokrzywdzonych przez los?
- Los, mój drogi
robaczku? To twoja niewiedza cię pokrzywdziła, nie los –
roześmiała się pohukując sowa.
- Obrażasz mnie, sowo –
fuknął robaczek i już miał się obrazić, ale sowa szybko
wyjaśniła mu o co jej chodzi.
- Zegar, który wybrałeś
za swój dom nadal działa, robaczku. Jego wskazówki wciąż
wskazują kolejne godziny i minuty. A to znaczy, że poruszają się
po tarczy. Spałeś na wskazówce minutowej robaczku, zasypiałeś
gdy wskazywała piętnaście minut po pełnej godzinie i przez
następne piętnaście minut wskazówka przesuwała się nieustannie
w dół, by trzydzieści minut po pełnej godzinie znaleźć się w
pozycji pionowej. Wtedy to zsuwałeś się z niej ostatecznie i
lądowałeś pod zegarem. Obserwowałam się z zaciekawieniem przez
ostatnie godziny i doprawdy, jesteś wielce zabawnym stworzeniem.
Robaczek, gdyby mógł,
poczerwieniałby ze złości. Był jednak wielce spokojnym owadem,
policzył więc szybko do dziesięciu, by się nieco uspokoić i
zapytał, co w takim razie sowa radzi mu zrobić, bo on nie chce się
wyprowadzać. Sowa odrzekła więc ze spokojem:
- Skoro tak wygodnie ci
na wskazówce, połóż się na tej krótszej, godzinowej. Ona
porusza się wolniej i zanim ustawi się pionowo, ty zdążysz zrobić
sobie porządną drzemkę.
Od tej pory robaczek
sypiał wyłącznie na wskazówce godzinowej, co bardzo sobie
chwalił, była tak samo wygodna jak minutowa, a rzeczywiście
pozwalała mu na dłuższy sen. Zjadł już co prawda całą
spleśniałą pajdę chleba, ale sowa przyniosła mu nową, w dodatku
ze śladami pomidora! Stali się więc dobrymi przyjaciółmi, choć
nadal lubili sobie wzajemnie wytykać niektóre błędy, ale z
przyjaciółmi tak już jest.
Zajrzycie na blog Był sobie świnki trzy... i poczytajcie bajki, jakie napisały inne blogerki, na pewno spędzicie przy nich miło czas :)
Fajna bajka, ja chyba też się przeniosę na godzinową wskazówkę, może w końcu się porządnie wyśpię :)
OdpowiedzUsuńHa, życzę Ci porządnego wyspania i zregenerowania baterii w takim razie, robaczku :D
UsuńTy masz dziewczyno wyobraźnię :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję, dziękuję nigdy na jej brak nie narzekałam :D
Usuń:) nie tylko ja na ostatnią chwilę wyskakuję :) myślę że jak nikt nas nie doceni i nam tego nie wyda to sobie wszystkie te wierszyki i bajeczki wydrukuję i złożę w skoroszyt, będę czytać Żukowi!
OdpowiedzUsuńBardzo dobry pomysł, to piękna pamiątka, szczególnie że zrobiona rękami i wyobraźnią mamy ;)
Usuń