Czas sobie mija ukradkiem i niepostrzeżenie. Dopiero co zaczynałyśmy szaleństwa trzeciej edycji, potem kończyłyśmy z hukiem, a teraz wakacje śmignęły przed nosem i oto zaczęła się jesień, a wraz z nią czwarta edycja projektu Dziecko na warsztat! Jak zdążyliście pewnie zauważyć jest mnie na blogu mniej, a co za tym idzie rzadziej pojawiają się wpisy, a i z tematyką jest dość różnie, ale częściej niestety mało kreatywnie. Mam nadzieję, że pod koniec roku sytuacja wreszcie się unormuję i wrócę do Was na pełen etat, na razie jednak musimy sobie radzić z tym co mamy.
Co to ma jednak wspólnego z DnW? Otóż w związku z permanentnym niedoczasem, nie miałam także kiedy opracować i przeprowadzić większego warsztatu. Nic to jednak, w tej edycji i tak wszystko wygląda inaczej niż w poprzednich, ma być twórczo, a każdy miesiąc stanie pod banderą innego tworzywa, używanego do tworzenia. Zaintrygowani? I słusznie. Stawiamy także przede wszystkim na jakość, więc zamiast rozwlekać się i rozdrabniać, dostałyśmy za zadanie stworzyć choć jedną, ale za to naprawdę dobrą zabawę. Mam więc jedną zacną aktywność i tworzywo przewodnie tego miesiąca, czyli PAPIER. Jako, że ostatnio mój świat, poza wykańczaniem własnego gniazdka, kręci się także wokół pedagogiki Montessori, postanowiłam sięgnąć do jej bogatych zasobów i zaproponować Wam DIY z jedną z najbardziej rozpoznawalnych i najważniejszych pomocy montessoriańskich. Zapraszam!
Szorstki alfabet, bo o nim będzie dziś mowa, zajmuje poczesne miejsce pośród pomocy Montessori i zawiera w sobie esencję całego podejścia Pani Marii do edukowania dzieci. Na wstępie muszę się Wam jednak przyznać, że mimo całej miłości i zafascynowania tą metodą, nie jestem do końca przekonana co do sposobu nauczania liter i czytania. Być może kurs naprostuje nieco moje wyobrażenia i podobnie jak kiedyś z różową wieżą i brązowymi schodami, doznam olśnienia i pojmę "po co to wszystko". Na razie jednak skłaniam się bardziej ku metodzie sylabowej (czytanie globalne trochę nas zawiodło, ale o tym może innym razem), ale co stoi na przeszkodzie, żeby elementy z obydwu metod ze sobą połączyć na nasze potrzeby? W domu przecież więcej wolno niż w przedszkolu czy szkole, możemy sobie poszaleć i dopasować wszystko do siebie. Postanowiłam więc wprowadzić Tosi samogłoski (pierwszy etap czytania metodą sylabową), a żeby wzmocnić nieco zapamiętywanie, dodać więcej sensorycznych wrażeń i poza wzorkiem, stymulować także dotyk.
Najważniejszym elementem szorstkiego alfabetu, jest papier ścierny (bądź filc, dla dzieci nieco wrażliwszych i niechętnych wobec dotykania twardego i ostrego papieru ściernego). To dzięki niemu właśnie dziecko nawet z zamkniętymi oczami może rozpoznać literę jedynie jej dotykając. Poza tym papier ścierny przydał nam się również przy samym tworzeniu tabliczek, ale o tym przeczytacie poniżej.
Czego zatem będziemy potrzebować do stworzenia własnego szorstkiego alfabetu?
- papier ścierny (cztery arkusze czarnego o gramaturze 180 oraz cztery kostki, dwie o gramaturze 100 i dwie o gramaturze 60);
- płytę hdf (z włókien drzewnych) o grubości 3-4 mm, na wykonanie 30 tabliczek będziecie potrzebować płytę o powierzchni ok. 0,5m kwadratowego (np. o wymiarach 30x150cm);
- ołówek;
- linijkę;
- piłę (najlepiej tarczową stołową, będzie łatwiej pociąć);
- ostry nóż;
- duże i małe nożyczki;
- próbniki z farbami (1x różową i 2x niebieską - u nas Beckers'a Candy pink i Sea blue);
- klej typu Wikol;
- pędzelki (duży do malowania i mały do nakładania kleju);
- szablon liter (u nas na razie duże drukowane - znajdziecie je TUTAJ, ale w przygotowaniu mam także małe TUTAJ, a przy nauce pisania planuję stworzyć tabliczki z alfabetem pisanym, który wydrukuję STĄD).
Na początek warto pomyśleć nad wymiarami tabliczek, te tradycyjne montessoriańskie mają mniej więcej 12,5x17,5 cm i to są wymiary tabliczek do alfabetu pisanego. My mamy tabliczki o wymiarach 10x15cm, więc niewiele mniejsze, a po prostu dostosowałam je nieco do wymiarów płyty hdf jaką posiadaliśmy (jednak wykańczanie domu do czegoś się przydaje). Do takiego wymiaru dostosowałam nasz alfabet, przy czym zdecydowałam się najpierw na drukowany, żeby na wstępie nie mieszać dziecku przy wprowadzaniu czytania sylabowego (większość gotowych pomocy bazuje na metodzie Pani Cieszyńskiej, gdzie używa się najpierw wyłącznie drukowanych dużych liter).
Na płycie hdf narysowałam przy pomocy ołówka i linijki szablon tabliczek, natomiast dziadek Tosi piłą tarczową zgrabnie je powycinał. Następnie musieliśmy nieco je przeszlifować, żeby miały gładkie brzegi i do tego właśnie idealnie nadał się papier ścierny w kostkach. Kostkami o gramaturze 60, czyli z grubym ziarnem, zeszlifowałam najgrubsze "farfocle", kostką 100 doszlifowałam brzegi na gładko. Na poniższym zdjęciu świetnie widać efekty naszej pracy, bo Tosia oczywiście dzielnie mi pomagała.
Wieczorem zaś (stąd niezbyt może piękne zdjęcia), dzielnie wycinałam literki. Najpierw musiałam wydrukować szablony, następnie je wyciąć i przyłożyć w lustrzanym odbiciu do gładkiej strony arkusza z papierem ściernym, żeby wszystko dokładnie odrysować. Następnie odrysowane litery wycięłam przy pomocy nożyczek i ostrego noża - był niezwykle potrzebny przy wycinaniu wnętrza takich liter jak 'B' czy 'R'.
Kolejnym krokiem było wymycie wilgotną szmatką tabliczek i po całkowitym przeschnięciu pomalowanie ich na odpowiednie kolory: tabliczki pod samogłoski stały się różowe, tabliczki pod spółgłoski niebieskie. Po nałożeniu pierwszej warstwy zostawiłam tabliczki do wyschnięcia, po czym oszlifowałam ich powierzchnię papierem ściernym (znowu!) o gramaturze 180 i pomalowałam jeszcze raz. Dzięki temu zabiegowi tabliczki są bardzo gładki i miłe w dotyku, a jednocześnie bardzo mocno ich faktura odróżnia się od dość ostrych literek.
Na koniec pozostało mi już tylko przy pomocy wikolu przykleić litery do tabliczek, po przeschnięciu są już gotowe do użytku. Jak widzicie na zdjęciach poniżej Tosia na początek dostała kilka tabliczek na zapoznanie. Rozłożyła je na stole i o wszystkie po kolei zapytała. Przy spółgłoskach trzeba się bardzo pilnować, żeby poprawnie je wymawiać, ponieważ "ef" "de" czy "jot" nie wchodzą w ogóle w grę i strasznie dziecku mącą w głowie (potem mamy zamiast słowa 'kot' jakieś dziwne 'kaote'). Mówiąc dziecku jak brzmi dana spółgłoska samodzielnie, starajmy się wymawiać je jak najbliżej oryginałowi, czyli po prostu 'f' 'd' i 'j'. To niesamowicie trudne zadanie, sama mam z tym spory problem, dlatego tak naprawdę nasz pokaz spółgłosek posłużył głównie do zdjęć i prezentacji tabliczek, później będą jednak zawsze występować w sylabach wraz z samogłoskami (np. tabliczka z 'F' będzie leżała razem z tabliczką "A" tworząc sylabę FA, albo z "I" tworząc sylabę FI).
Na pierwszy ogień idą jednak samogłoski, czyli sześć tabliczek z literami: A, O, I, U, Y, E i to z nimi właśnie w najbliższym czasie będziemy sobie pracować. Prezentacja takiej pomocy, wygląda następująco: wybieramy tabliczkę, po czym wodzimy po literze jednym bądź dwoma palcami (poprawnie u Montessori powinny to być dwa palce) i powtarzamy sobie jak dana litera brzmi. Dziecko powtarza za nami i tak robimy z każdą literą. W późniejszym czasie można dołączyć do czytania i wodzenia palcem także powtarzanie ruchów z rysowaniem na piasku czy mokrym palcem po tablicy kredowej, ale tu już wchodzimy w rewir pisania, więc o tym opowiem znacznie później.
Papier i czytanie są ze sobą nierozerwalnie połączone. Dlatego poza papierem ściernym, do nauki czytania i poszczególnych liter, używam też zwykłego papieru. Na początek, wydrukowałam dla Tosi każdą z samogłosek osobno (szablon do ściągnięcia znajdziecie TUTAJ), kartki zalaminowałam, żeby wydłużyć ich trwałość, po czym zrobiłam dziurkę w lewym górnym rogu każdej kartki, żeby nawlec je na kółko. Dzięki temu wszystkie są razem, nie pogubią się i można je łatwo zabrać ze sobą nawet na spacer, np. przyczepiając je do plecaka. Ćwiczymy więc czytanie samogłosek wszędzie gdzie się da. Rysuję też Tosi samogłoski na piasku w piaskownicy i szukamy odpowiedników na naszych kartkach. Czasem układam literki z patyków albo z liści czy szyszek (o tej porze roku świetnie sprawdzą się też żołędzie, kasztany i jarzębina), możliwości jest naprawdę wiele i opowiem Wam o nich trochę w osobnym poście.
Bardzo jestem ciekawa czy któraś z pozostałych czterdziestu uczestniczek czwartej odsłony projektu Dziecko na warsztat, również zajęła się szorstkim papierem. Mam też nadzieję zainspirować się na tej rzeszy blogów i znaleźć tam całe morze pomysłów na to, co można pięknego bądź użytecznego z papieru zrobić. Was również zapraszam do odwiedzenia pozostałych blogów (mapa jak w zeszłym roku pojawi się we wtorek, a na razie logo projektu).
Ładnie wyszło :-)
OdpowiedzUsuńStarałyśmy się ;)
Usuńfajnie wyszły te tabliczki :)
OdpowiedzUsuńNadspodziewanie, szczerze mówiąc na początku myślałam, że będą wyglądać gorzej :)
Usuńdo tabliczek, ale z pisanymi literami od dawna sie przymierzam...nawet kupiłam papier ścierny...ale ten niedoczas. Teraz chyba dla Kaorla już nie ma sensu bo litery zna...dla Franka może mi sie uda:)
OdpowiedzUsuńWam wyszedł cudnie!
Wodzenie paluchem po śladzie jest fajne, nawet dla kogoś kto zna litery :) Także działaj działaj, obaj panowie powinni być zadowoleni ;) Potem tylko pojemnik z piaskiem i przerysowywanie palcem/patykiem albo tabliczka kredowa i trochę wody, można przy okazji wyćwiczyć płynny ruch, co wspomoże kaligraficznie ^_^
UsuńSuper wyszło, też kiedyś podobny robiliśmy :-) super !!!
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się robi, a jeszcze przyjemniej jak się widzi ile radochy sprawia zabawa tabliczkami Tosi :)
UsuńMyślalam o tym kiedy byłam zafascynowana Montessori ale potem wkradła się Metoda Krakowska i literki nie były nam już potrzebne bo zaburzały sylabowy proces nauczania. Ale tak sobie teraz myślę, że może ścierne sylaby byłyby fajne :)
OdpowiedzUsuńSuper wykonanie :)
Właśnie kombinuję w tę stronę pójść. I na razie z samogłoskami jest niesamowity progres, bo wcześniej opornie szło ich poznawanie, w zasadzie umiała rozpoznać tylko 'o' i 'i', a teraz codziennie rano przysiada sobie przy stoliku, wyciąga tabliczki i powtarza, zna już wszystkie samogłoski, trochę się nimi jeszcze pobawimy i przechodzimy dalej :D
UsuńBrawo za kreatywność i wykorzystanie papieru ściernego :D Alfabet wyszedł piękny. Zawsze marzyłam, żeby taki zrobić. Twój warsztat bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńJest naprawdę prościutki w wykonaniu, trzeba tylko mieć piłę, bo bez niej byłoby nieco trudniej :P
UsuńPapier ścierny może nie jest do końca typowym papierem i czasem niewiele ma z wyrobami papierniczymi wspólnego, ale co tam, nazwa jest nazwa ;)
Kapitalne są takie tabliczki! Chciałabym takie z literkami pisanymi dużymi i małymi :P
OdpowiedzUsuńTo działaj! Zachęcam gorąco, bo to nie jest trudna pomoc do własnoręcznego zrobienia, choć wykonanie chwilę trwa no i piła konieczna, bez niej byłoby znacznie ciężej. W poście jest podane źródło do ściągnięcia liter pisanych, z którego sama też zamierzam skorzystać :)
UsuńExtra! Nie wpadłabym chyba na wykorzystanie papieru ściernego i to jest fajne, bo zrobiłaś coś innego, wyjątkowego. Kiedyś dużo czytałam o Montessori, teraz trochę mniej czasu...ale mam koleżankę, która jest zafascynowana tą metodą więc z wielką przyjemnością pokaże jej twój wpis <3 Brawo za wkład pracy i świetne efekty!!!
OdpowiedzUsuńPapier ścierny to nie do końca taki papier, jaki twórczyni tematu miała na myśli, ale może dzięki trochę niestandardowemu podejściu, wyszło u mnie trochę pod włos :P
UsuńPieknie!!! Uwielbiam materiały Montessori, ale czytac uczyłyśmy/ uczymy się metoda krakowska. Przepieknie wyszło, jestem pod ogromnym wrazeniem!!!
OdpowiedzUsuńHa, ja właśnie też chcę z Tosią iść w tę stronę, ale postanowiłam połączyć metodę Cieszyńskiej z Montessori i stworzyć szorstkie sylaby :D Jestem w sumie bardzo ciekawa jak mi to wyjdzie, na razie jest super i Tosia łapie z tabliczkami szybciej niż bez nich.
UsuńFantastyczne materiały Montessori!!! Dzięki za instrukcję, bo może się skuszę i wykonam dla mojego czterolatka, który w tym roku rozpoczął swoją przygodę z przedszkolem Montessori. :-)
OdpowiedzUsuńPolecam, z czterolatkiem można się nawet skusić na wspólne stworzenie tabliczek :)
UsuńBardzo ciekawy sposób wykorzystania papieru ściernego. Oryginalny warsztat.
OdpowiedzUsuńHeh, założę się, że papier ścierny ma jeszcze wielki nieodkryty potencjał twórczy :P
UsuńSuper takie tabliczki!!! musimy zgapić pomysł od Was bo ekstra
OdpowiedzUsuńCzęstujcie się i dobrej zabawy ;)
UsuńPodziwiam samozaparcie. Ja zrobiłam kiedyś szorstkie cyfry na tabliczkach matematycznych. Pod koniec wymiękałam a to tylko 10 znaków.
OdpowiedzUsuńPłytę na tabliczki pociął dziadek, papierem ściernym szlifowałyśmy wspólnie z Tosią (to było chyba najżmudniejsze zadanie), a resztę zrobiłam oglądając seriale :P (Poldark, I nie został już nikt oraz Victoria ^_^ )
UsuńBardzo kreatywnie podeszłaś do tematu warsztatów. Brawo.
OdpowiedzUsuńCiekawe co by powiedziała Maria Montessori, na moje kreatywne i trochę niezgodne z przeznaczeniem, użycie jej pomocy :P
UsuńRewelacyjny pomysł! mam w domu jeszcze dwóch chłopaków - wykorzystam to na pewno! Pięknie Ci to wyszło :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo i dodam, że to jeszcze nie nasze literowe ostatnie słowo w DnW :D
UsuńU nas tabliczki od dawna na półce... i jak nie za bardzo cieszą się powodzeniem.... tylko że ja poszłam na łatwiznę: literki wycięłam laserem :)
OdpowiedzUsuńTobie pięknie wyszły!
Wycięte laserem, to musi świetnie wyglądać! U nas jak na razie w ciągłym użyciu i powoli szykuję się do tworzenia sylab, zobaczymy jak nam to wyjdzie.
UsuńSzkoda że tak późno poznaję tę metodę. To świetna nauka ale również zabawa. A widać ze Tosia je lubi i ten uśmieszek na jej buzi mówi sam za siebie!
OdpowiedzUsuńLubi bardzo i jak na razie bezproblemowo samogłoski wskoczył jej do głowy :)
UsuńPięknie! U nas było podobnie, jednak u Was więcej staranności. Pozdrawiamy z Włoch :)
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiamy i prosimy o odrobinkę ciepełka, bo u nas chłodnawo ostatnio :)
Usuńno chyba nikt poza wami nie pomyślał o papierze ściernym. Alfabet wygląda rewelacyjnie
OdpowiedzUsuńBo to nie do końca papier, taka ze mnie przebiegła lisiczka :P
UsuńTo jest to ;) bardzo fajny pomysł na naukę alfabetu ;)
OdpowiedzUsuń