Jakoś tak ponuro i smutno ostatnio, nieco mgliście i tak trochę popadało nawet (pozdrawiam Warszawę!). Jesień czuć w powietrzu, choć wokół snują się jeszcze ostatnie nitki lata. My, na przekór wszystkiemu, wybrałyśmy się wczoraj razem z Cynamonem na spacer po kałużach. Wróciliśmy oczywiście cali mokrzy, bo deszcz złapał nas w połowie drogi powrotnej (no i niektórzy tak szaleńczo skakali po błocku i wodzie, że mieli kompletnie przemoczone skarpetki i nie mówię tu o Cynamonie). Po takiej wyprawie najlepiej posilić się czymś smakowitym, dającym zastrzyk energii, co pasuje do ciepłej herbatki albo kakaa. Mam zatem dla Was idealny przepis na coś szybkiego i prostego bez pieczenia.
Sernik na zimno
- 7 serków naturalnych (u nas Bieluch sprawdza się rewelacyjnie)
- 4 łyżki miodu
- 2 galaretki w dowolnym smaku (bez cukru)
- 2 galaretki w kontrastowym kolorze
- 4 szklanki gorącej wody (świeżo zagotowanej)
- 200g dowolnych owoców
- 200g biszkoptów (bądź blat własnoręcznie upieczonego biszkopta)
- odrobina masła do wysmarowania formy
Dwie szklanki wrzątku wlewamy do garnka i wsypujemy dwie torebki wybranego smaku galaretki, dokładnie mieszamy żeby rozpuściła się żelatyna i odstawiamy do przestygnięcia (może być leciutko ciepła). Przygotowujemy też foremkę, smarując ją masłem i wykładając na dno biszkopty, po czym formę wstawiamy do lodówki.
Do dużej miski wrzucamy serki i dodajemy miód, wszystko miksujemy, po czym dodajemy powoli rozpuszczoną galaretkę. Miskę z masą serową wstawiamy do lodówki na 5-10 minut, ma się leciutko ściąć. Po tym czasie masę mieszamy miotełką, żeby ją lekko poruszyć i sprawić, żeby dała się wylać, ale była gładka. Przelewamy ją do schłodzonej formy z biszkoptami i na powrót wstawiamy do lodówki.
Przygotowujemy drugą galaretkę, w ten sam sposób co poprzednio (2 szklanki wody na dwie galaretki). Jeśli użyliśmy galaretek bez cukru, można dodać trochę miodu. Odstawiamy do zupełnego wystudzenia.
Wyjmujemy formę z lodówki i na wierzchu układamy umyte owoce, u nas testowaliśmy już borówki, truskawki, brzoskwinie, winogrono, wszystko co nam wpadło w ręce i nadają się idealnie. O tej porze roku polecam wypróbować brzoskwinie, są znakomite! Na koniec zalewamy wszystko wystudzoną, ale nadal ciekłą galaretką, najlepiej pod strumień podłożyć łyżkę, żeby nie powstawały dziury w masie serowej.
Sernik powinien postać teraz trochę w lodówce, najlepiej całą noc.
Smacznego!
Koniec psot!
Pychotka! Szkoda, że jestem daleko, wpadłabym na małą czarna z serniczkiem.
OdpowiedzUsuńZapraszamy następnym razem jak będziemy robić, wystarczy dzień wcześniej dać znać, że będziecie :)
Usuńło ale dobroci widzę z rana, też bym zjadła
OdpowiedzUsuńTo do dzieła, zrobienie go jest naprawdę banalne :D
UsuńUwielbiam serniki na zimno... Pychota :-)
OdpowiedzUsuńOh, ja też :3 Ale ja to lubię generalnie wszystkie serniki ;)
UsuńUwielbiam wszelkie serniki!!!!
OdpowiedzUsuńMmmm, mamy podobnie :3
UsuńNie przepadam za sernikiem na zimno, ale moja druga połowa z pewnością nie pogardziłaby.
OdpowiedzUsuńOj, ale jak to tak. Da się nie lubić sernika? Dziwności :D
Usuń