Są takie rzeczy, których, choćbyśmy bardzo chcieli, nie da się przeskoczyć. Jedną z nich jest czystość i porządek, kiedy mieszka się u kogoś, w naszym przypadku u moich rodziców. Niestety nasz własny i prywatny, wymarzony dom dopiero wykańczamy i przez najbliższy rok nasza sytuacja się nie zmieni. Moja mama natomiast jest wielką zwolenniczką porządku i czystości, które i tak zostały mocno nadszarpnięte przez obecność małej dziewczynki i psa w domu. Utrudnia nam to niestety pewne aktywności, kombinuję jednak jak mogę, żeby rozwój Tosi szedł pełną parą mimo ograniczeń. Miałam na przykład problem z malowaniem i rysowaniem. Kredki w dziecięcych rękach zostawiają bowiem piękne ślady na podłodze, tapetach i dywanie, o farbach już nie wspominając. Jak więc bez kredek i farb do malowania rękami (na te przyjdzie czas latem, jak wyjdziemy z całym majdanem na dwór) rozpocząć naukę rysowania?
Odpowiedź przyszła dość szybko, na moim ulubionym blogu o małej Zosi, jej mama zaproponowała jako rozwiązanie matę Aqua Doodle, postanowiłam więc ją zakupić. Zanim jednak to zrobiłam, przypadkiem znaleźliśmy w Smyku inną matę, identyczną w stosowaniu, ale nieco bardziej kolorową. Ma to swoje plusy i minusy, z jednej strony obrazek jest ładny i ciekawy (można odkrywać różnokolorowe rybki pod brzuchem żółwia), a z drugiej mata ma bardziej ograniczoną przestrzeń do rysowania. Na nasze potrzeby jednak wystarcza w zupełności.
Jak taką matę używać? Wystarczy odrobina wody nalanej do dołączonego mazaka, albo nałożonej przy pomocy zwykłego pędzelka czy też bezpośrednio za pomocą rączek, a nawet nóżek. Mata jest zrobiona z tkaniny podszytej folią, przy zetknięciu tkaniny z wodą, przykleja się ona do folii, przez co ujawnia się kolor. Po wyschnięciu wody, mata znów jest biała i można tworzyć nowe obrazy.
Moja Tosia jak widać na razie uwielbia obsypywać matę kropkami, których po chwili jest już mnogość. Powoli jednak przekonuje się do tworzenia kresek i strasznie się cieszy, kiedy pomagam jej narysować kółko.
Świetnie rysuje się zarówno na podłodze...
...jak i przy stole.
Mogę ją polecić każdemu, kto boi się dać roczniakowi (a nawet młodszemu dziecku) kredkę czy pędzel do ręki. Dzięki macie dzieci mają szansę wcześniej zacząć swoją plastyczną przygodę, a serca rodziców nie krwawią na widok malowideł naściennych czy napodłogowych :)
Super sprawa!
OdpowiedzUsuńJak mi już przyszłe Maleństwo wystarczająco podrośnie będę musiała od nowa przeczytać Twojego bloga, aby zebrać wszystkie inspiracje :)
Uściski!
Zapraszam cię do siebie zawsze i o każdej porze! A niektóre rzeczy, jak ostatnio dodany podświetlany stolik, będą się podobać nawet waszemu starszakowi podejrzewam ;)
Usuń