26 października 2016

Matematyka jest piękna: Proste liczydło


Mam ostatnio wenę na tworzenie różnych rzeczy, a przy tym świetną okazję do tego w postaci wielu ciekawych projektów. Jednocześnie doba nie chce mi się, wredota jedna, rozciągnąć, mam wrażenie że nieustannie muszę coś załatwić w urzędzie, sklepie, u stolarza, hydraulika czy innego montera różnych, dziwnych rzeczy. Mimo to staram się, żeby natchnienie się nie zmarnowało i jak tylko mam wolniejszy dzień, dłubię i dłubię, a potem bawimy się z Tosią ile się da. Poniższy projekt jest bardzo prościutki, ale idealny do nauki przeliczania i cyfr. Zapraszam!


Tosia długi czas umiała wierszyk z liczeniem od 1 do 10. Jakoś przed wakacjami nauczyła się ile to jest 1, 2 i 3, potrafiła to pokazać na różnych drobiazgach. I ten stan utrzymywał się do października. Wyższe cyfry myliły jej się strasznie i nie umiała za bardzo zrozumieć o co chodzi z liczeniem każdego elementu zbioru tylko raz. Ostatni tydzień, po serii zabaw z tabliczkami (szorstkie cyfry i kołeczki KLIK), przyniósł jednak rewolucję w jej sposobie myślenia. Nagle z dnia na dzień zaczęła bezbłędnie liczyć w obrębie 1-10. Tak po prostu. I choć czasem zapytana ile jest korali odpowiada w pierwszej chwili błędnie, np. 8, to poproszona o przeliczenie, bez problemu poprawia się i podaje prawidłową ilość po przeliczeniu. Teraz pozostaje nam szlifować i ćwiczyć nowo zdobytą umiejętność, a z czasem przejdziemy dalej. Już teraz wierszyk poszerzył się do zakresu 1-15, choć czasem brzmi dość dziwacznie, np. pięćnaście, bo przecież to logiczne, prawda?
Żeby ćwiczyć zakupiliśmy dla Tosi liczydło, takie prościuteńkie i ładne, z IKEI. Wypatrzyliśmy je już dawno temu, ale czekaliśmy na dobry czas. Kiedy u lekarza Tosia przyssała się do identycznego liczydła i zrobiła nam awanturę, kiedy przyszła nasza kolej by wejść do gabinetu, uznaliśmy że dobry czas właśnie nadszedł. Liczydło stoi przy półce i jest dość mocno eksploatowane, często z pomocą taty i dziadków. Żeby jednak urozmaicić nam nieco życie, stworzyłam dla Tosi proste, jednoliniowe liczydło, które każdy może wykonać u siebie w domu. Wystarczy tylko:
  • deseczka o dowolnych wymiarach, nie może być tylko zbyt mała, żeby drążek się nie przewracał;
  • drążek (do kupienia w każdym sklepie budowlanym), najlepiej jeden z węższych, żeby dało się na niego nanizać korale;
  • klej Wikol;
  • korale (nasze zakupiłam wieki temu w sklepie Nefere);
  • szablony z cyframi i ilością korali (prosta wersja KLIK i trudniejsza wersja KLIK).
W deseczce wystarczy wywiercić dziurkę na wylot, o średnicy zbliżonej do średnicy naszego drążka, pomazać otwór w środku klejem i wetknąć koniec drążka (drążek można dowolnie skrócić). Zostawić do całkowitego wyschnięcia kleju i gotowe. Szablony wystarczy wydrukować, a jeśli chcemy żeby przetrwały nieco dłużej, można też zalaminować. Na zdjęciach widzicie nieco trudniejsze szablony, na które Tosia nie jest jeszcze gotowa, przygotowałam więc dla niej prostszą wersję z liczeniem jedynie do 5. Mniej elementów, większe obrazki, lepiej widoczne różnice w kształcie korali. Myślę, że dla dzieci poniżej 3 lat te łatwiejsze szablony bardziej przypadną do gustu.
Dobrej zabawy z liczeniem!










Wpis powstał w ramach projektu Matematyka jest piękna:


Koniec psot!

3 komentarze:

  1. brawo! My tak się bawimy na drążkach edukacyjnych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny i obrazowy sposób na naukę liczenia. Tym bardziej, że łączy w sobie i zabawę i naukę. Szczególnie przydatny teraz, podczas nauki w domu.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się swoimi refleksjami :)