Zdobyłam! Wyczekałam, wyjęczałam i w końcu udało się namówić małżonka na zakup! W tej chwili 3/4 blogów pisze o tej konkretnej pozycji i nie będę tu szczególnie odkrywcza, ale postanowiłam o niej napisać w ramach Przygód z książką, bo podobnie jak z poprzednią książką o kolorach po francusku, miałam z nią małe przejścia.
Zacznijmy od tego, że poczyniliśmy naprawdę duże zakupy książkowe na początku września, był to przepiękny prezent od babci i prababci Tosi, ale niestety premiera Roku w lesie była ogłoszona na październik, więc powiedziałam sobie trudno, będzie na Gwiazdkę. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie te stada blogów opisujących jej cudowność tuż po premierze! Dziś mogę powiedzieć, że zachwyty całkowicie uzasadnione, ale o tym później.
Tosia uwielbia zwierzęta, ja uwielbiam zwierzęta, obie jeszcze lubimy las i jesteśmy wielkimi fankami książek z ilustracjami Emilii Dziubak, stwierdziłam więc, że ta książka musi stanąć na naszej półce. Ale jak namówić małżonka na jej zakup, tuż po ogromnym zamówieniu, kiedy nie pokazaliśmy jeszcze Tosi nawet 1/3 tego, co mamy?
Idealna okazja nadarzyła się w czasie wspólnej rodzinnej wyprawy do łódzkiego Experymentarium, bo przy takich okazjach trzeba sobie sprawić jakąś pamiątkę, a cóż jest lepszego od książki w tej rolli? Po świetnej zabawie i pysznym objedzie w tajskiej restauracji, ruszyliśmy więc do księgarni i zanurzyliśmy się pomiędzy półkami z literaturą dziecięcą. Można się tam zgubić. Doszliśmy nawet do wniosku, że obsługa zarzuciła jakiś czas temu porządkowanie tego działu, uznając że to kompletnie bez sensu. Znaleźć tam cokolwiek to nie lada sztuka.
Znaleźliśmy Rok w mieście w kilku egzemplarzach, ale nowości ani widu, ani słychu. Zapytaliśmy pracownika, wyglądał na równie zagubionego w tym dziale jak my. Zapytał koleżankę, ona sprawdziła w swoim magicznym tablecie (pamiętacie jak w Star Treku była to jeszcze wizja futurystyczna?) i odkryła, że Rok w lesie nie został jeszcze rozpakowany i tkwi gdzieś samotnie w wielkim kontenerze w magazynach. Złośliwość losu, a okazja do zakupu książki przed Świętami mogła się już nie nadarzyć. Smuteczek.
Przybyliśmy jednak do Warszawy, na nasz mały rodzinny weekend z ciocią, którą Tosia uwielbia, bawimy się świetnie (bo nadal trwa!), ale jednego dnia, konkretniej w poniedziałek, wszystkie nasze plany wzięły w łeb z powodu deszczu. Uciekliśmy czym prędzej do Galerii i tam po raz kolejny stanęliśmy przed księgarnią, a małżonek mój postanowił, że spróbujemy jeszcze raz. Sam szukał, prawie pół godziny. Po raz kolejny znalazł mnóstwo egzemplarzy Roku w mieście, a naszej wymarzonej leśnej przygody brak. Był jednak dzielny i szukał wytrwale, przeglądając półkę książką po książce. I w końcu jest! Zdobyliśmy i jest nasza!
Po powrocie do domu cioci, spędziliśmy nad nią dłuuugi czas, wyszukując kolejne zwierzątka i żyjątka, śledząc z zapartym tchem losy wiewiórki szukającej swoich orzechów i mrówek opiekujących się swoimi larwami. Znalazłyśmy pająka, który wił pajęczynę i nawet udało mu się w nią złapać muchę. Na każdej stronie szukałyśmy dzików i niedźwiedzi, Tosia tańczyła po pokoju, udając że jest pszczółką goniącą niedźwiedzia.
Książka jest przepiękna, pełna szczegółów zarówno naziemnych jak i podziemnych. Zwierząt jest całe mnóstwo i wszystkie mają swoje prywatne przygody, które czasem łączą się w większą historię. Patrzeć i cieszyć oczy można całymi godzinami. Uwielbiam książki "pokazywanki" ponieważ można do nich wymyślić swoje własne opowieści i snuć je razem z dzieckiem na wiele sposobów. A i samo dziecko może przysiąść z książką i wyszukiwać, łączyć, opowiadać.
Budowa książki jest oczywista, mamy cały rok w lesie, od stycznia do grudnia. Każda strona pokazuje nam jak wygląda las o tej konkretnej porze roku i w tym konkretnym miesiącu. Poznajemy zwyczaje zwierząt, na przykład to, że niedźwiedzie przesypiają całą zimę, a wiewiórki zbierają jesienią zapasy, żeby je potem zakopać i mieć na zimę. Dowiadujemy się kto żyje na lądzie, kto w wodzie, a kto pod ziemią. Jest tego tak dużo, że starczy na uważne badania przez kilka ładnych tygodni. Świetny wstęp do szerszego zajęcia się leśnym tematem.
Ja jestem zachwycona tak, jak wszystkie blogerki, które miały z tą książką styczność, ale przede wszystkim książka zachwyciła moje dziecko, bo przecież choć to ja decyduję o tym co kupimy, to jednak ostateczna decyzja zawsze należy do niej. Jej przyssanie do kolejnych stronic i żywiołowe reakcje na kolejne historyjki opowiadane przez nas, jest wystarczającą reklamą dla Roku w lesie.
Post bierze udział w projekcie Przygoda z książką 3:
Zapraszam też do obejrzenia blogów innych uczestniczek projektu, znaleźć je możecie TUTAJ.
Koniec psot!
My czekamy dzielnie do Mikołaja, książka jest piękna
OdpowiedzUsuńDzielni jesteście! Ja powstrzymać się nie umiałam od marudzenia mężowi, który też chciał poczekać do Świąt ^_^
UsuńKsiążka jest piękna <3 i czeka na półce na Mikołaja :)
OdpowiedzUsuńTośty kawo jeszcze dzielniejsza, bo masz i nie pokazujesz dzieciorom swym :D
Usuń:) ciekawa
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ciekawa i warta zachwytów, które słychać z każdej strony.
UsuńTeż ją mamy, też się zachwycamy. Do Mikołaja na pewno bym nie dotrwała ;)
OdpowiedzUsuńMożemy sobie przebić piątkę ;)
Usuńzwykle nie podążam najbardziej utartymi szlakami, ale akurat "modzie" na tę książeczkę uległam - oczywiście też mamy, a mamajanka i On należy do tych wspomnianych 3/4 blogów :)
OdpowiedzUsuńładne zdjęcia - takie wyraźne - w rzeczywistości nie dostrzegłam połowy szczegółów, które tu rzuciły mi się w oczy! a może ja mam jakiś mniej kontrastowy egzemplarz?
a z linkiem do wpisu serdecznie zapraszam do mnie na leśne Link Party!
UsuńPrzez długi wyjazd warszawski nie miałam kiedy dołączyć do Link Party, ale już nadrabiam :D A szczegółów jest tam naprawdę całe mrowie i za każdym razem jak na nią patrzę, to znajduję coś nowego...
Usuńprawdziwe ciacho, mniam! mamy, uwielbiamy, co tu dodać? zaniemówiłam z zachwytu <3
OdpowiedzUsuńMożna zaniemówić, to prawda. Dawno tak dobrej książki dla maluchów o leśnej tematyce nie widziałam, zwykle są to treściowo bogate książki z dużą dawką wiedzy (i dobrze, takich dużo potrzeba), ale fajnie, że i dla młodszych coś się znalazło (choć i starsi tracą głowę przy niej, jak widać :D )
UsuńMy jeszcze nie mamy, czekamy aż Mikołaj przyniesie :)) I już się doczekać nie możemy :)
OdpowiedzUsuńAch, naprawdę podziwiam Was dziewczyny za to cierpliwe czekanie, ja to jestem jednak narwana jeśli chodzi o książki ^_^
UsuńSwietna! Kupuje! :)
OdpowiedzUsuńI cóż mogę powiedzieć, miłego wgapiania się godzinami :D
UsuńAle mieliście przeboje z kupnem tej książki:) Dobrze, że się opłaciło, bo jest wspaniała. My też już ją mamy i ...chciałam napisać zaczytujemy hihihi oglądamy każdego dnia.
OdpowiedzUsuńMam sporo takich narwanych książkowych historii i podziwiam małża, że ze stoickim spokojem moje ekscesy wytrzymuje :3
UsuńA ja z zupełnie innej beczki, bo wszystkie pochwały Roku w Lesie zostały już apisane - ależ Tośka ma długie włosy już! Kluska w tym wieku miała zupełne siano na głowie :)
OdpowiedzUsuńHa ha! Ona już w łonie matki była kudłata... Jak się urodziła nie wierzyłam własnym oczom, że taką zarośniętą ma głowę, ale ja ponoć miałam identycznie, więc to pewnie po mamie ta lwia grzywa :D Najlepsze, że jak miała krótsze, to wszystkie stały na sztorc, jak u bardzo wkurzonego jeża...
UsuńJest tyle pięknych książek, co blog to coś innego a większość chciałabym mieć dla córki.
OdpowiedzUsuńMożemy sobie ręce w bólu podać, bo mam tak samo ;)
UsuńU nas Mikołaj ma zamówienie...przebieram już nogami:D
OdpowiedzUsuńAch wy masochistki, Mikołajowi w tym roku chyba kręgosłup wysiądzie od dźwigania "Roku w lesie" :D
UsuńNie ma to jak dobra książka Ale las w naturze jest ciekawszy!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że ciekawszy, tylko często w tej ciekawości trudno osiągalny. Ale staramy się już z Tosią szukać leśnych skarbów i dziś karmiliśmy z tatą wiewiórki w lasku bemowskim. Cudownie było :3
Usuńmuszę no muszę ją mieć! mamy rok w mieście i jest super
OdpowiedzUsuńTa pieśń towarzyszyła mi od premiery książki ^_^
UsuńWygląda na bardzo poznawczą, z pewnością zaspokoiła by nie jedno pytanie w naszym domku:)
OdpowiedzUsuńZachwyca mnie w niej teraz pokazanie na przykładzie jak zachowują się zwierzęta i jaki wpływ ma na nie przyroda i czas. Od dwóch dni na przykład na topie jest łoś, który zgubił rogi, śledzimy jego losy nieustannie i Tosia ciągle powtarza "łoś, rogi zgubił, odrosną?" :D
Usuń