Czy dwulatek jest gotowy na naukę posługiwania się nożyczkami? Czy nożyczki są gotowe na dwulatka? Czy dom to przetrwa? Wszelkie obrusy, dywany, bluzki, serwetki, no i przede wszystkim fryzura malucha, czy są bezpieczne? Czy w ogóle warto i tak w zasadzie to po co? Odpowiedzi na te i na kilka innych pytań znajdziecie w poniższym poście. My próbujemy się z nożyczkami od kilku miesięcy, a przygotowania zaczęłyśmy jeszcze w zeszłym roku. Mamy na koncie kilka ciekawych doświadczeń i wniosków, którymi chętnie się z Wami podzielę. Może komuś oszczędzą trochę czasu, albo wręcz przekonają, że warto zacząć naukę nieco wcześniej niż z pozoru mogłoby się wydawać. Zapraszam!
Na początek odpowiem na pierwsze pytanie, które zwykle ciśnie się na usta w kontekście używania nożyczek przez dzieci, które jeszcze nie chodzą do przedszkola. Czyli po co? Przede wszystkim posługiwanie się nożyczkami to świetny sposób na ćwiczenie mięśni palców i dłoni, czyli szlifowanie małej motoryki. Dzięki temu w przyszłości dziecku będzie łatwiej w czasie nauki pisania. Poza tym wycinanie to bardzo dobry trening koordynacji ręka-oko, szczególnie dlatego, że jednocześnie trzeba w jednej ręce trzymać papier, a drugą ciąć, więc w jednym czasie ogarnąć dwie różne czynności. Cięcie nożyczkami obok grania na instrumentach strunowych, to jeden z najlepszych sposobów na wprowadzenie symultanicznie wykonywanych, dwóch różnych czynności.
No dobrze, ale czemu tak wcześnie? W końcu jest tyle innych możliwości ćwiczenia małej motoryki, znacznie bezpieczniejszych i prostszych. Zgadza się i tu właśnie jest pewien kłopot, ponieważ te prostsze często przestały już być tak dla malucha interesujące i łaknie nowości. Można ćwiczyć rozcieranie plasteliny, wciskanie chusteczek do butelki i tak dalej, ale wiek mniej więcej dwóch lat to też czas, w którym dziecko znacznie bardziej niż tworzeniem, interesuje się destrukcją. To znaczy rozbijaniem wcześniej zbudowanej, najczęściej przez opiekuna, wieży, zadeptywaniem piaskowych babek, rozłączaniem wcześniej złączonych klocków. Zatem cięcie nożyczkami jest na ten czas idealnym zajęciem i najprawdopodobniej wzbudzi spore emocje i dużo radości.
A co z pociętymi ubraniami i włosami przystrzyżonymi w schodki? To w zasadzie pytanie o gotowość rodzica, ponieważ pewną rzeczą jest to, że dwulatek nie jest gotowy na to, żeby z nożyczkami zostać samemu. NIGDY nie zostawiaj dwulatka z nożyczkami w ręku samego w pokoju! Nauka posługiwania się tym narzędziem zakłada, że wytłumaczymy dziecku na czym polega jego działanie i że często trudno, albo wręcz nie da się naprawić pocięte rzeczy. I ta nauka wymaga czasu oraz obecności dorosłego.
Jeśli czujecie, że nie jesteście sami gotowi na to, żeby Wasze dziecko uczyło się trudnej sztuki cięcia i rozdrabniania, polecam najpierw wyposażyć się w takie oto ustrojstwo:
Nożyce do przenoszenia |
Są to nożyce do przenoszenia drobnych elementów, jak np. pompony, korale, fasola czy klocki i świetnie sprawdzają się jako wstęp do cięcia. Przede wszystkim pozwalają się w nieco mniej destrukcyjny sposób nauczyć o co chodzi w poprawnym trzymaniu nożyczek. Ich uchwyt jest zbudowany dokładnie na tej samej zasadzie, zatem żeby je otworzyć a potem zamknąć, potrzebujemy kciuka w jednym otworze i dwóch palców, wskazującego i środkowego, w drugim.
Na początek proponuję zasiąść z dzieckiem i nożycami na dywanie, położyć przed sobą koszyk z koralikami czy fasolą oraz pustą miskę. Następnie pokazać na czym polega przenoszenie elementów z koszyka do miski, po czym oddać nożyce w ręce dziecka i obserwować. Na tym etapie nie jest istotne jak dziecko będzie trzymać nożyce, czy w ogóle użyje ich poprawnie (wiem, że to trudne, sama na sobie doświadczyłam tego trudu). Niech na początek ma szansę zapoznać się z urządzeniem, obadać go i wypróbować różne kombinacje. Jednocześnie dziecko zna już docelowe zastosowanie nożyc, które mu pokazaliśmy i z czasem samo dojdzie do tego jak udało się rodzicowi przenieść fasolkę z koszyka do miski w nożycach, używając tylko jednej ręki.
Jeśli nie macie możliwości zakupić powyższych nożyc, nieco podobny sposób działania mają najzwyklejsze zaparzacze do herbaty, które można kupić np. w IKEI. Ich minus jest taki, że otwarcie ich wymaga większej siły niż przy nożycach. Zasada ich używania jest też odwrócona, żeby je otworzyć musimy zacisnąć palce, a nie je rozszerzyć. Niemniej to też świetny trening małej motoryki i równie dobrze posłuży dziecku.
Następnym krokiem może być zakup tzw. bezpiecznych nożyczek. Czyli takich, które tną tylko papier. Są ponoć osoby, u których dobrze się sprawdziły, niestety ja nie jestem z nich szczególnie zadowolona. Przede wszystkim dlatego, że choć tną papier, to jednak ciężko jest do tego doprowadzić. Nożyczki takie muszą być dobrze nakierowane na papier, żeby dały radę go przeciąć, są w końcu zrobione wyłącznie z dobrze naostrzonego plastiku, który tnie tylko na samym rancie.
Niemniej wyglądają ślicznie i sam ich wygląd mnie zauroczył, nie mogłam się oprzeć, żeby ich nie wypróbować i w sumie powiedzmy, że dają radę. Głównie jednak używam ich ja, Tosi dając zwykłe, małe nożyczki, którymi znacznie łatwiej coś rozdrobnić, a każdy taki sukces wywołuje w dziecku euforię i chęć dalszych prób i praktyki.
Bezpieczne nożyczki |
Na początek zachęćmy dziecko wizualnie, a więc mogą się przydać te urocze, bezpieczne nożyczki, które możecie kupić na przykład TUTAJ. Do tego zestaw kolorowych pasków, które aż się proszą o pocięcie, porwanie i postrzępienie. Zachęćmy malucha do zapoznania się z nożyczkami, tłumacząc mu zasadę ich działania przy pomocy darcia pasków rękami. Darcie kartek to świetne ćwiczenie, a przy okazji dające tyle samo radości co cięcie. Następnie pokażmy, że kartka podarta i pocięta nieco się różni, więc do cięcia dokładniej i ładniej, nożyczki będą nieocenioną pomocą.
Pudełeczko z nożyczkami i paskami papieru wyciągajmy jak najczęściej, mając jednak dziecko ciągle na oku i bacznie je obserwując. Czasem przydadzą się też kudłaci asystenci.
Jako następny krok zdecydowanie radzę pokazać dziecku najzwyklejsze nożyczki, ostre i łatwe w obsłudze, dające od razu widoczny efekt pracy. Te nożyczki zdecydowanie zadziałały na moją Tosię najszybciej i to przy nich załapała o co chodzi z trzymaniem ich w jednej ręce.
W tej chwili Tosia szlifuje swoje umiejętności i powoli udaje jej się intencjonalnie przeciąć kartkę w wybranym miejscu, a zaczynałyśmy od totalnej niechęci i odmowy wzięcia nożyczek do ręki, więc dały nam spory progres.
Nożyczkowa wyprawka, czyli zaczynamy przygodę z cięciem papieru |
Skąd u Tosi początkowa niechęć do nożyczek? Otóż to ja utrudniłam jej naukę i jest mi z tego powodu niezmiernie wstyd, niemniej mam nadzieję, że inni będą się uczyć na moich błędach. Otóż kiedy pokazałam Tosi nożyczki, bardzo chciałam, żeby od razu spróbowała trzymać je w jednej ręce. Głupie, prawda? Ale debiutujące matki już tak mają, że czasem ich mózg zamienia się w kisiel i robią absurdalne rzeczy. Dlatego poprawiałam i tłumaczyłam, pokazywałam aż dziecko moje, cwana bestia, się zirytowało i odmówiło współpracy. Odłożyłyśmy więc naukę na później, a zestaw nożyczkowy leżał odłogiem.
W tym czasie zaczęłam sobie oczywiście pluć w brodę i obsypywać siebie gradem naprawdę brzydkich słów. Nie był to jednak błąd, którego nie dało się naprawić, musiałam się jednak uzbroić w cierpliwość, a w zasadzie całe morze cierpliwości. Przyszedł dzień, w którym Tosia sama sięgnęła po nożycowe pudełko i zaczęła kombinować. Ja tylko patrzyłam na nią z ukosa, gotując się w środku, ale dzielnie nie podchodząc bliżej. Całe wieki trwało zanim od używania dwóch rąk (co przy nabieraniu kulek do nożyc było nawet efektywne, ale przy klasycznych nożyczkach już niestety nie bardzo) Tosia przeszła do prób złapania nożyczek właściwie w jedną rękę.
Pierwsze próby poprawnego chwytania nożyczek u Tosi, przyuważyłam, kiedy sama cięłam i wtedy oczywiście mnie olśniło, że przecież trzeba było tak zrobić od samego początku. Posadzić małą obok siebie, samej coś sobie tam wycinać, nawet niekoniecznie z jakimś głębszym celem, a jej dać nożycowe pudełko. Tak oto nic nie mówiąc, nie prowadząc ręki, ani nie frustrując dziecka, najszybciej można go zaciekawić. Bo oczywiście dorosły jest całkiem fajnym obiektem obserwacji, choć znacznie lepszym może się okazać starsze rodzeństwo, jeśli potomek takowe posiada.
Co planujemy dalej? Na pewno będziemy kontynuować wspólne wycinanie i rozdrabnianie, bo ewidentnie jest to nasz sposób na naukę (nie u wszystkich może się sprawdzić). Z czasem jednak planuję dodać Tosi kartki z różnymi wzorami narysowanymi przerywaną linią. Na początek wystarczy przerywana linia w poprzek pasków papieru, tak żeby trzeba było trafić nożyczkami w konkretne miejsce, żeby odciąć kawałek o konkretnej długości. Później będą linie proste, falowane, jakieś zygzaki i ślimaki, wszystko długie, gdzie zadaniem będzie ciąć od jednego brzegu kartki do drugiego. Można też przykleić na kartkę naklejki ustawione w linii, które po kolei trzeba przeciąć na pół.
Najbardziej sprzyjającą kolejnością przy nauce cięcia jest:
- rwanie/przedzieranie
- bezładne "ciachanie"
- strzępienie brzegu kartki (coś jak frędzle)
- cięcie po prostej
- cięcie zygzaków
- cięcie po łuku (koła, ślimaki itd)
- wycinanie figur geometrycznych z kątem prostym
Bardzo fajnie ponoć sprawdzają się obrazki, które trzeba od siebie oddzielić przy pomocy nożyczek, tu linie mogą mieć bardzo różne kształty. Można też wycinać trawę z zielonego papieru i promienie słońca, można spróbować stworzyć jakieś gniazdko z pociętych skrawków gazety albo pierzaste chmurki - wycinanie z celem jest sporym urozmaiceniem i zachętą.
Dużym urozmaiceniem będzie też cięcie innych niż papier materiałów, a więc bibuły, słomek, ciastoliny (to szczególnie wdzięczny i ciekawy materiał i do niej bezpieczne nożyczki nadadzą się idealnie) itd.
Z innych pomysłów znalezionych w Internecie, które chcę wykorzystać w naszej pracy, jest przyklejenie naklejki na paznokcie kciuków i powiedzenie dziecku, że w czasie cięcia zawsze musi je widzieć. Zarówno ten używany do trzymania nożyczek, jak i ten który przytrzymuje papier.
Ostatnio wprowadziłam też Tosi inne narzędzie używane do cięcia papieru, czyli dziurkacz. Żeby było ciekawiej, nasze dziurkacze mają różne ciekawe kształty, dzięki czemu można przy ich użyciu tworzyć różne obrazki.
Dla przykładu jako pierwszy dałam Tosi dziurkacz z jabłkiem, którym najpierw długo uczyła się wycinać jabłuszka z cieniutkich karteczek. Teraz chcę narysować dla niej drzewo, dać jej czerwony papier i poprosić, żeby zapełniła jabłonkę owocami. W ten sposób można jeszcze przy okazji poćwiczyć matematykę.
Przy pomocy dziurkacza z motylkiem i dziurkacza z kwiatami, można stworzyć naprawdę kolorową i piękną łąkę. Także im więcej ciekawych dziurkaczy, tym więcej możliwości i kombinacji. Bardzo polecam taką formę aktywności w pochmurne i deszczowe dni, świetnie angażuje małe rączki i małe umysły.
Koniec psot!
Zgadzam się z Tobą w 100%, jeśli umiejętnie i stopniowo podejdziemy do tematu, to na pewno osiągniemy sukces (y) nie należy się zrażać i ciągle próbować, a gwarancją jest sprawność małych raczek, która w przyszłości warunkuje ładne pisanie ;) Super podejście do tematu i bardzo wartościowy wpis <3 Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za docenienie :) W anglojęzycznej blogosferze jest mnóstwo postów na ten temat, w polskojęzycznej jest ich nieco mniej, więc zachęcam innych, żeby dzielili się swoimi doświadczeniami też.
UsuńDokładnie - jest bardzo mało informacji na ten temat, a wiemy jak ważne jest kształtowanie motoryki małej i przede wszystkim rozwijanie koordynacji wzrokowo-ruchowej, którą ćwiczymy głównie podczas posługiwania się nożyczkami ;)
UsuńZ motoryki małej jeszcze świetne są szczypce wszelkiej maści, i zakraplacze. Ale co ciekawe, dopiero przy dobrze rozwiniętej motoryce dużej, można myśleć o rozwijaniu małej :) Polecam wszelkie małpie gaje z podciąganiem i wspinaniem się - genialnie ćwiczą się przy tym mięśnie dłoni i palców.
UsuńU nas świetnie sprawdziły się nożyczki "ze sprężynką" - coś takiego http://www.puchatkolandia.pl/nozyczki-srednie-z-zabezpieczeniem-herlitz-0008740052/#wcBody Maluchowi o wiele łatwiej się nimi tni, niż tradycyjnymi.
OdpowiedzUsuńMechanizm bardziej jak w zaparzaczach z IKEI :) Też fajny pomysł, poszukamy i wypróbujemy!
UsuńSzkoda, że nie wszyscy rodzice mają takie podejście. Pracuję często z dziećmi z klas I-III i przeraża mnie to, jak wiele z nich nie potrafi posługiwać się nożyczkami.
OdpowiedzUsuńNie raz słyszałam o tym, że jak tylko dziecko dotyka nieco ostrzejszych przedmiotów, rodzice (głównie matki niestety) mają mini zawał serca. I wtedy zabraniają, bo tak łatwiej :/ A niestety to skutkuje właśnie większym zagrożeniem, bo dzieci nie wiedza jak się tym posługiwać, wtedy łatwiej o skaleczenie. Takie rodzicielskie paradoksy :)
UsuńMoja córka jako dwulatka nie miała problemu z wycinaniem, później jakby się zniechęciła, przestraszyła.. Więc jak była trochę starsza kupiłyśmy takie fajne nożyczki z pszczółką ze starpak, zaczęłyśmy same wymyślać ozdoby, wycinanki itp. i udało się ją przekonać :)
OdpowiedzUsuń