Piękny, słoneczny i nieco deszczowy maj już prawie za nami, a w tle słychać dzwonek końcowy nawołujący do wrzucania postów o zwierzętach i roślinach, pod banderą Dziecka na warsztat. Jesteśmy zatem i my, dzielne mróweczki, które uwijały się przez cały miesiąc, stawiając dzielnie czoła rozmaitym przeciwnościom losu. Czasu zabrakło, żeby zrobić wszystko, co zaplanowałam, ale temat na pewno będziemy jeszcze kontynuować i dzielić się z Wami kwiatowymi oraz mapowymi postami, także bądźcie z nami. A teraz życzę Wam miłej lektury!
Z całego morza pomysłów jakie miałam na początku miesiąca, ostatecznie wyłowiłam jeden temat przewodni, który przyświecał nam przez cały maj. Zgodnie z maksymom "w maju jak w gaju", która z resztą przyświecała także projektowi Mały Przyrodnik, zajęłyśmy się więc kwiatami. Potraktowałam kwiatowość bardzo szeroko, co oznacza, że nie tylko intensywnie na każdym spacerze wąchałyśmy i oglądałyśmy każdy mijany kwiatek. Pracowałyśmy też plastycznie, tworząc bukiet na Dzień Mamy, badałyśmy kwiaty ozdobne i polne, sprawdzałyśmy czy kwiatki da się zakolorować i odbarwić, uczyłyśmy się też trochę ich nazw i oswajałyśmy się z ich wyglądem oraz przeznaczeniem. Wszystko to znajdziecie w poniższym poście, plus jeszcze mam dla Was pierwszą odsłonę (jeszcze nie do końca pełną, ale brakuje tylko kilku drobnych elementów) MAPY ŚWIATA z filcu!
1. Prace plastyczne
Na początek zaczniemy leciutko i milutko kilkoma propozycjami prac plastycznych, które można wykonać razem z dzieckiem, albo przy starszaku, pozwolić mu działać samemu. Większość jest banalnie prosta, a efekt osiągamy bardzo przyjemny dla oka.
- Niebieskie dzwonki
Do przygotowania prześlicznych niebieskich dzwonków, będziecie potrzebować:
- kartony: biały, zielony i żółty
- dolna część opakowania po jajkach (najlepiej sprawdzają się przekładki na sześć jajek)
- niebieską farbę
- pędzelek
- nożyczki
- klej
Każde
"gniazdko" na jajko wycinamy, tworząc na brzegach delikatne fale na
kształt płatków. Następnie kielich dzwonka malujemy na niebiesko i
zostawiamy do wyschnięcia. Następnie żółtą kartkę tniemy na wąziutkie
paseczki i przeciągamy po nich nożyczkami, żeby zwinęły się w sprężynkę
(można też pasek nawinąć na wykałaczkę i mocno zacisnąć). Sprężynki
przyklejamy do wnętrza kielicha kwiatu.
Z
zielonego kartonu wycinamy główną łodygę, małe łodyżki i długie listki,
które następnie przyklejamy do białej kartki. Niebieskie kielichy
dzwonku przyklejamy klejem bądź taśmą samoprzylepną w górnej części
głównej łodygi naprzemiennie.
Gotowe!
- Bez z foli bąbelkowej
Uwielbiam
bez, jego obłędny, uderzający do głowy zapach i mnogość kolorów w
odcieniach od ciemnego fioletu, aż po śnieżną biel. Maj jest miesiącem, w
którym są zdecydowanie najpiękniejsze, najbujniej rozkwitłe i
najokazalsze. To ich miesiąc, dlatego nie mogło zabraknąć "przepisu" na
ich wykonanie w wersji, która przetrwa nawet do przyszłego roku.
Żeby je stworzyć, będziecie potrzebować:
- biały karton A3
- rolkę do czyszczenia ubrań
- folię bąbelkową
- farbę w dowolnym odcieniu różu albo białą
- zieloną bibułę albo karton
- klej
Folie
bąbelkową gładką stroną przyklejamy do wałka. Następnie owijamy go
szczelnie i przycinamy folię. Na talerzyk wyciskamy wybraną farbę i
rolujemy po niej kilka razy wałkiem owiniętym w folię bąbelkową.
Następnie wałkiem przejeżdżamy po kartonie, tworząc dowolne wariacje,
kształtem przypominające walce. Odkładamy do wyschnięcia.
Bibułę
drzemy na skrawki, a jeśli wybraliśmy karton, wycinamy z niego całe
mrowie listków w kształcie serca. Bibułę bądź listki z kartonu
przyklejamy wokół namalowanych wcześniej kwiatów bzu.
Gotowe!
- Dmuchawiec z waty
Mniszek
lekarski przekwitł już jakiś czas temu i zamienił swój śliczny,
słoneczny łepek w okrągłą i puchatą chmurkę. Rozdmuchiwanie dmuchawców
to jedna z najlepszych majowych zabaw, którą uskuteczniałam z
koleżankami w podstawówce co roku. Biegałyśmy pośród drobnych, białych
lotników, wirując jak pośród płatków śniegu zimą. Piękne wspomnienia
magicznego dzieciństwa, dziś proponuję utrwalić w formie prostego i
trochę sensorycznego obrazka.
Do jego wykonania, będziecie potrzebować:
- karton: biały i zielony
- watę
- klej
Z
zielonego kartonu wycinamy dwie łodygi, jedną krótszą, drugą dłuższą i
przy pomocy kleju przyklejamy je do białej kartki. Następnie wycinamy
jeszcze charakterystyczne liście mniszka i je również przymocowujemy do
kartki.
U szczytu łodyg umieszczamy sporą ilość kleju w dużych okręgach i w tym miejscu przyklejamy kłębki waty.
Gotowe!
- Narcyzy z opakowania po jajkach
Kwiatek
zakochany sam w sobie, to jeden z pierwszych znaków wiosny i jeden z
symboli naszej domowej Wielkanocy. Uwielbiam jego żółty kolor i
delikatne kielichy. Ich pojawienie się na stole kuchennym, zawsze było
dla mnie wyraźniejszym sygnałem ocieplenia, niż powrót dzikich ptaków z
ciepłych krajów. Spontanicznie postanowiłam więc dołączyć go do naszego
bukietu, koncept narodził się w mojej głowie przypadkiem, a urok
wykonania zadziwił nawet mnie samą.
Do ich wykonania, będziecie potrzebować:
- przekładka po jajkach
- farba żółta
- pędzelek
- biała bibuła (ew. też zielona)
- zielone druciki kreatywne
- klej
Z
przekładki po jajkach oddzielamy każde "gniazdko" i z ich ścianek
wycinamy kształt płatków kwiatu. Następnie malujemy wszystko na żółto
albo biało. Odstawiamy do wyschnięcia.
Z
białej bibuły wycinamy dość szerokie paski, z których formujemy tubki
zaciśnięte z jednej strony. Druciki kreatywne składamy na pół i skręcamy
obie połówki razem. W kielichach narcyzów od spodu robimy dziurkę i
przetykamy przez nią drucik kreatywny. Na końcu za kielichem można lekko
zagiąć, żeby lepiej się trzymał. Na tę zagiętą końcówkę nanosimy sporą
ilość kleju i przyklejamy do niego tubkę z białej bibuły, od strony
zaciśnięcia. Kwiatki umieszczamy w nieprzezroczystym wazoniku
wypełnionym papierem, na górze można jeszcze ułożyć listki z zielonej
bibuły.
Gotowe!
- Słonecznik
Przyzywamy zatem słońce i rozganiamy chmury z dziennego nieba, a by tego dokonać, będziemy potrzebować:
- papierowy talerz
- żółtą bibułę
- klej
- flamaster
- ziarenka (u nas kaszy)
Na
początek rwiemy bibułę na kawałki wielkości mniej więcej dłoni dorosłej
osoby. Następnie porwane kawałki rolujemy w rękach. Przy okazji to
świetne ćwiczenie na wzmocnienie mięśni dłoni i palców, a więc
mimochodem wspomagamy trochę małą motorykę.
Zrolowane
skrawki bibuły będą pełnić funkcje płatków naszego słonecznika.
Wystarczy, że przykleimy je dookoła talerzyka. Po środku zaś możemy
czarnym flamastrem stworzyć zgromadzenie czarnych kropeczek, które dla
dziecka będą fajnym odniesieniem, gdzie może a gnie nie, przyklejać
płatki. Zgromadzenie kropeczek, również na koniec smarujemy klejem i
przyklejamy do niego wybrane nasionka.
Słonecznik gotowy i może zdobić naszą ścianę.
- Sakura, czyli kwiat kwitnącej wiśni
Chyba
większość z nas, jeśli nie wszyscy, wie że jednym z najważniejszych
symboli Japonii jest kwiat kwitnącej wiśni, nazywany tam Sakura. Jego
obraz umieszczany jest wszędzie, na ubraniach, papeterii, zastawie
stołowej, na obrazach czy bezpośrednio na ścianach. Kwitnienie wiśni to
wielkie święto, a Japończycy bardzo uważnie śledzą tzw. "sakura-zensen"
czyli front kwitnienia wiśni, to czas w którym wszyscy bacznie obserwują
prognozy pogody, by wyłapać odpowiedni moment. Największy wysyp
różowego kwiecia przypada na miesiąc, który właśnie powoli mija, czyli
kwiecień. W tym czasie Japończycy udają się do świątyń, na tzw. hanami,
czyli oglądanie kwiatów. To coś w rodzaju naszych majówek, idealna
okazja do spotkań przyjaciół, pikników, zabaw i tańców.
Postanowiłam więc spróbować naszych sił w produkcji obrazów kwitnącej wiśni, do pierwszego potrzebowałyśmy:
Zadanie
jest bardzo proste, wystarczy na kartce namalować brązową farbą gałąź i
oddać resztę w ręce potomka. Pofałdowane dno butelki powinno umaczać w
farbie i odcisnąć je jak stempelek w dowolnym miejscu na kartce.
U
nas początek przebiegł bardzo obiecująco, potomka dobrze się bawiła
odciskając kolejne kwiatki, w końcu jednak się znudziła, dorwała
pędzelek i wszystko po swojemu rozsmarowała. Cóż, sztuka rządzi się
własnymi prawami.
Efekty pracy mamy |
- Kwiat wiśni z bibuły
Nie
poprzestałyśmy jednak na zabawie farbą, postanowiłyśmy jeszcze trochę
pomiędlić kolorową bibułę i przy okazji poćwiczyć trochę małą motorykę.
Do tej zabawy potrzebowałyśmy:
Czarnym
markerem rysujemy na talerzyku gałązkę i oddajemy resztę w ręce
potomka. Najpierw niech porwie na kawałki bibułę, później zmiędli ją w
rękach do formy małej kuleczki. Kuleczkę następnie niech przyklei w
dowolnym miejscu na talerzyku.
I
tu nam poszło popisowo, Tosi bardzo podobało się rwanie, międlenie i
przyklejanie, to jest jej działka plastyczna, zdecydowanie!
Efekt samodzielnej pracy dwulatki! |
Równolegle do zabaw w tworzenie sztucznych kwiatów, poznawałyśmy także dokładnie naturę kwiatów żywych. Ich nazwy, budowę, wygląd i właściwości.
- Rozkwitanie
Początkowo w planach miałam zakup nasionek i zasianie ich, by potem obserwować jak dokładnie wygląda wzrost kwiatów. Ostatecznie jednak, ograniczyłyśmy się do zakupu przeuroczych stokrotek w doniczce, które idealnie nadały się by pokazać jak wygląda kwiat w pąku, rozwinięty z pyłkiem i rozwinięty bez pyłku. Swoją droga jestem zachwycona tym jak natura pomalowała te przepiękne kwiaty, dobór kolorów jest niesamowity.
Badałyśmy sobie zatem jak po kolei wyglądają etapy rozwijania się pąka w kwiat. Obejrzałyśmy dokładnie i opowiedziałyśmy sobie o całej doniczce, a następnie wybrałyśmy jeden pączek, który z dnia nadzień był szczegółowo badany. Jakaż to była radość, kiedy następnego dnia po oględzinach odkryłyśmy, że nasz pączek jakby pękł, a jego "listki" zaczęły zmieniać kolor i jaśnieć. Wieczorem były już odchylone na boki i ukazywały granatowe wnętrze.
Następnego dnia pączek stał się już pełnoprawnym kwiatem, a w jego granatowym wnętrzu pojawił się delikatny żółty pyłek, tworzący jakby koronę wokół serca kwiatu. Z czasem korona się powiększyła, a że nasz kwiatek stoi w domu, nie bardzo miała możliwość zniknąć, toteż mamy ten piękny widok przez cały czas. Zamyślam jednak, żeby przesadzić wszystko w dużą donicę i postawić na dworze, żeby pszczoły mogły się nią zająć, co też dla potomki będzie na pewno niezwykle cennym i ciekawym tematem do obserwacji.
- Więdnięcie i blaknięcie
W długi weekend odbyliśmy bardzo długą podróż na południe polski i całkowitym przypadkiem natknęliśmy się na całe naręcza przepięknych polnych kwiatów. Nie mogłam się zatem powstrzymać i narwałam ich całe mnóstwo, żeby pokazać Tosi i trochę z nią o nich porozmawiać. Niestety droga była naprawdę długa i w nagrzanym samochodzie. Kwiatkom taki klimat nie służy i wszystkie poza chabrami, smętnie oklapły i przywiędły. Nic to jednak, ta ewentualność będzie przecież równie niezłą dawką wiedzy na temat kwiatów.
Wrzuciłam zatem wiecheć do wielkiej miski pełnej wody i pokazałam Tosi wszystkie kwiatki. Szczególnie marnie wyglądały niezapominajki, co świetnie widać na zdjęciach. Pozwijały się i zwisły potwornie przygnębiająco. Maki zaczęły się sypać, płatki odpadały całymi garściami, bałyśmy się więc ich dotykać. W miarę nieźle trzymał się rumianek i rzepak. Natomiast wygląda na to, że chabry niewiele rzeczy rusza, po kilku godzinach w dusznym upale bez wody, wyglądały jak świeżo zerwane z pola.
Bez większych nadziei odstawiłam michę w zacieniony kątek i po dwóch dniach okazało się, że woda czyni jednak cuda i nasze przywiędłe kwiecie w większości odżyło. Wierzcie mi, umieściłam wszystkie zdjęcia we właściwej kolejności i nigdzie nie machloję. Nawet jeden mak podniósł głowę do góry, a jego płatki nabrały zwykłej, polnej jędrności. Nie wspominając już o zaskakujących niezapominajkach, które pięknie się rozwinęły i pokazały przepiękne, żółte oczka.
Odkrywszy nasz niesamowity sukces, postanowiłyśmy sprawdzić tosiową pamięć. Odpytałam ją troszkę z nazw, na razie w sposób średnio trudny, wymawiając nazwę i prosząc o pokazanie kwiatka, który ją nosi. Następnym razem utrudnię zadanie i pokażę kwiatka, czekając na właściwą nazwę. W każdym razie Tosia poradziła sobie z zadaniem bezbłędnie.
Przy okazji odkryłyśmy też wspólnie dodatkową właściwość kwiatów, o której wiedza przyda się przy suszeniu ich. Mianowicie polne kwiaty wystawione na działanie światła, blakną. Spójrzcie na niezapominajki, dzisiaj są właściwie białe albo bladofioletowe. Podobnie chabry, jeśli miały za dużo światła, stały się błękitne zamiast intensywnie niebieskie. Od mojej mamy dowiedziałam się, że to taka oczywista oczywistość dla kogoś wychowanego na wsi, a dla mieszczucha to takie wielkie "wow". Kiedyś kwiaty suszyło się na ciemnych strychach, a jeśli były w bukiecie, zawijało się je w gazetę i wieszało pod powałą, żeby maksymalnie ograniczyć dostęp słońca. Ot, taka kwiatowa sztuczka.
- Barwienie kwiatów
Skoro przytrafiło nam się przypadkowe odbarwienie kwiatów, postanowiłam pokazać Tosi, że da się je też zakolorować. W tym celu zakupiłyśmy najbardziej śnieżnobiałe koreanki, jakie znalazłyśmy (świetnie chwytają kolor, polecam) i przystąpiłyśmy dzieła.
Jeśli chcecie powtórzyć nasz eksperyment, będziecie potrzebować:
- śnieżnobiałe kwiaty (koreanki, stokrotki albo róże)
- barwniki spożywcze (mogą być inne, ale te najlepiej barwią rośliny): niebieski, zielony, żółty, czerwony (u nas z braku powyższego, pomarańczowy)
- wodę
- cztery szklanki
Kwiatka trzeba pociąć na pojedyncze gałązki i zgnieść lekko końce ich łodyżek - dzięki temu będą lepiej ciągnąć wodę, a tym samym kolor. Do szklanek wlać barwniki i zalać wodą, wypełniając szklankę do połowy (im więcej barwnika, tym bardziej intensywny kolor na kwiatkach). Pojedyncze sztuki wkładamy do kolorowej wody i czekamy.
My kwiatki włożyłyśmy do wody popołudniu, więc efekty było widać dopiero drugiego dnia rano. Zauważyłyśmy wtedy, że brzegi płatków leciutko zaczęły się zabarwiać, a na niektórych płatkach pojawiły się pionowe kreski w odpowiednim kolorze. Zdecydowanie najsilniejszy efekt dał barwnik żółty, ale też dodałyśmy go najwięcej, postanowiłam więc zwiększyć także dawkę koloru w innych szklankach.
Trzeciego dnia kolory stały się już całkiem wyraźne i bez problemu można było zauważyć różnicę między kwiatami, mimo że przecież pochodziły z tej samej gałązki i na początku wszystkie były bardzo białe.
Kolejne dni przynosiły coraz więcej kolorowych żyłek na płatkach, ale i generalnie odcień całego kwiatu się zmieniał oraz zieleń łodyżki i liści nabierała nieco innego zabarwienia.
Dziś rano nasze barwione koreanki wyglądały tak:
Efekt jest bardzo fajny i wyraźny, polecam więc przetestować samemu. Tosia była eksperymentem zachwycona i każdy gość musiał odwiedzić kuchnię i zobaczyć kwiatki. Planuję też przełożyć kwiatki (np. żółte do szklanki z niebieskim barwnikiem) zobaczymy co się stanie :)
- Kwiaty a owoce
Nasza malutka, przydomowa hodowla truskawek i poziomek, okazała się idealnym przykładem tego, po co w ogóle powstają kwiaty i do czego służą roślinom. Na ich przykładzie, mogłyśmy obejrzeć wszystkie stadia przemiany kwiatu w owoc, a później pożreć pełną michę pierwszych tegorocznych truskawek.
- Suszenie kwiatów (Praska)
Skoro miałyśmy już całe naręcze polnych kwiatów, które odżyły, postanowiłyśmy kilka z nich ususzyć, tym razem kontrolowanie. Do tego celu posłużyły nam dwa narzędzia: zwykła książka (sposób u nas w domu tradycyjny) i niedawno nabyta praska do kwiatów.
Praska to bardzo proste urządzenie, składające się z dwóch płyt i czterech kołeczków. Między płytami umieszczamy kawałki kartonu, a między nimi po dwa kawałki papieru, w samym środku zaś kładziemy wybrane kwiaty. Całość zaciskamy przy pomocy śrub na kołeczkach. Polecam nie robić tego zbyt mocno, bo kwiaty łatwo się rozłażą przed ususzeniem i są bardzo płaskie, a lepiej jednak wyglądają nieco wypukłe.
Przy okazji Tosia poćwiczyła sobie na śrubach motorykę małą:
Efekt osiągnęłyśmy całkiem przyjemny, choć ścisnęłyśmy trochę za mocno i kwiatki wyszły mocno wprasowane w kartki. Przez to moim zdaniem lepiej, prezentują się kwiatki suszone równolegle w zwykłej książce.
Chabry ususzone w prasce (wyblakły, bo miały dostęp do światła) |
Chabry ususzone w książce |
Mak ususzony w książce |
Poniżej zrobiłam też porównanie kwiatów żywych (najdalej po prawej) z tymi ususzonymi w książce (po środku) i tymi ususzonymi w prasce (po lewej).
- Witraż z ususzonych kwiatów
Idąc dalej za ciosem, z naszych ususzonych kwiatków, postanowiłyśmy zrobić witraże, dzięki którym bez przeszkód w każdej chwili będziemy mogły przypominać sobie nazwy i wygląd poszczególnych kwiatów. Żeby wykonać taki witraż, będziecie potrzebować:
- papierowe talerzyki
- ususzone kwiaty
- dwustronną taśmę klającą
- folię spożywczą
- nożyczki
- ew. dziurkacz i sznurek do zawieszenia
W talerzykach wycinamy spore otwory, tak żeby została nam dość szeroka ramka. Na jednym talerzyku wokół otworu, przyklejamy taśmę klejącą po wierzchniej stronie. Na drugim talerzyku przyklejamy taśmę po stronie wewnętrznej. Do taśmy przyklejamy folię spożywczą, dobrze naciągniętą. Na folii talerzyka z taśmą po wewnętrznej stronie, układamy dowolny obrazek kwiatowy i przykrywamy go szczelnie i dokładnie drugim talerzykiem z folią, podklejonym jeszcze taśmą na brzegach, żeby wszystko się dobrze trzymało. Gotowe, teraz witraż można zawiesić na oknie i podziwiać.
- Kwiatowa książka i Ogród Botaniczny
Pomysł
na książkę o kwiatach przyszedł mi do głowy już dawno temu. Stwierdziłam, że fajnie byłoby urządzić dla potomki
"kwiatowe łowy", ale dotychczasowy schemat tej zabawy nieco nam się już
przejadł. Doszłam więc do wniosku, że zrobię coś trwalszego i na dłużej,
do czego Tosia będzie mogła w każdej chwili zajrzeć, zarówno teraz jak i
za pięć czy dziesięć lat.
Tak powstała nasza druga książka (o pierwszej możecie przeczytać TUTAJ), do wykonania której potrzebowałam:
- kolorowy karton
- wydrukowane zdjęcia kwiatów (do ściągnięcia TUTAJ)
- laminator
- zamykane koła
- nożyczki
Wydrukowane
zdjęcia kwiatów na rabatce bądź krzaku oraz w zbliżeniu, przycięłam
tak, żeby wokół nich była tylko niewielka biała ramka. Z kolorowych
kartonów wycięłam odpowiednią ilość prostokątów o wymiarach 17x13,5cm.
Żeby było estetyczniej, pobawiłam się też w dobór odpowiednich kolorów -
kartki mają takie same albo zbliżone kolory co kwiaty na zdjęciach.
Następnie umieściłam wycięte wydruki w odpowiednim miejscu na
kartonikach i wszystko razem zalaminowałam. Na koniec przycięłam i
dziurkaczem wycięłam z brzegu dziurki na koła. Zatrzaskowe koła są
bardzo wygodnym rozwiązaniem i pozwalają na dołożenie dodatkowych kart
za jakiś czas, albo na ich wymianę - np. poszerzenie informacji o
kwiatach.
Jednym
z największych fanów książeczki okazał się kot, który nota bene jest
wielkim miłośnikiem kwiatów i potrafi naprawdę długie minuty
przesiadywać na rabatkach, wtykając nos w kielichy i wąchając. Nasz koci
koneser przetestował książkę jako pierwszy i wielce przypadła mu do
gustu. Nie tylko ją obwąchiwał, ale też ocierał się o nią i wpatrywał
się w kolejne prezentowane przeze mnie strony. Ot, taki mały koci
dziwak.
Książka
posłużyła nam przede wszystkim jako źródło wiedzy o kwiatach, kiedy
zawitaliśmy do Ogrodu Botanicznego. Zabraliśmy ze sobą jednocześnie
kartki do Scavenger hunt (chętnych zapraszam TUTAJ,
można ściągnąć gotowy szablon), ale nie dane ich nam było porządnie
wyeksploatować, gdyż po niespełna dwóch godzinach z ogrodu wypędziła nas
ulewna burza. Powtórzymy naszą wyprawę na pewno, z szerszą dokumentacją
fotograficzną, ale niestety dopiero w czerwcu będziemy mieć taką
możliwość.
Z
przyjemnością znalazłam w Ogrodzie Botanicznym zabawę z dobieraniem i
układaniem wyglądu kwiatów, liści i owoców rozmaitych drzew i krzewów.
Bardzo fajny sposób na ciekawą prezentację roślin i przyjemne
sprawdzenie wiedzy. Nie znalazłam tylko żadnego narzędzia do kontroli
błędów, a szkoda, bo by się przydało.
Ogrody
Botaniczne w maju, to zdecydowanie przepiękne miejsca i warto się tam
wybrać. Polecam w ten albo następny weekend, spakować w pudełko jakąś
przekąskę i ruszyć na kilka godzin w plener. W łódzkim Ogrodzie, można
bowiem podziwiać nie tylko piękno kwiatów oraz kunszt ogrodniczy
pracowników, ale też zagrać w rozluźniającą grę planszową XXL, gdzie
pionkami jesteśmy my sami, można pójść na przyjemny plac zabaw, albo
odwiedzić skansen, gdzie wystawione są ule z szybkami, prze które można
oglądać dziarsko pracujące pszczoły. Ze swoich wcześniejszych wizyt
pamiętam też skałki, staw i bardzo przyjemne łączki, na których
spokojnie można przygotować piknik dla całej rodziny.
Dla zbulwersowanych, nie zrywaliśmy oczywiście kwiatów, małżonek pokazał jedynie Tosi opadły z krzaczka kwiatek, znaleziony na ziemi. |
Najbardziej
owocne łowy mieliśmy paradoksalnie pośród rododendronów, trafiliśmy na
dłużej w miejsce, gdzie było prawdziwe ich zagłębie. Najśmieszniejsze
jest jednak to, że aktualnie w łódzkim Ogrodzie odbywa się wystawa
tulipanów, których jest tam ponoć naprawdę mnóstwo, całe dywany, a my
nie widzieliśmy ani jednego...
Książeczka
sprawdziła się całkiem fajnie w Ogrodzie Botanicznym, choć na jej
przeglądanie i porównywanie z kwiatami, mieliśmy trochę za mało czasu. W
domu jednak siedzimy przy niej dość często, próbujemy też część
kwiatków znaleźć w naszym otoczeniu, na spacerach. Okazało się też, że
przygotowując książkę zapomniałam o tak podstawowych kwiatkach jak
mniszek lekarski czy bez i teraz koniecznie muszę dorobić odpowiednie
karty i nadrobić braki.
- Tabela kolorów i kształtów
Na koniec chciałyśmy pobawić się trochę kwiatową matematyką. Zrobiłam więc dla Tosi tabelę do wypełnienia z różnymi kolorami i kształtami kwiatów. Tabelka jest w miarę prosta, ale też dla dwulatka stanowi wyzwanie, Tosia na razie uczy się o co w niej dokładnie chodzi. Dla chętnych szablon do wydruku TUTAJ.
Tabela fajnie ćwiczy znajomość kolorów, analizę wzrokową, skupienie uwagi i spostrzegawczość. Do tego w wersji z rzepami dodatkowo będzie stymulować małą motorykę.
Tosia na razie ćwiczy układanie kwiatków w jednym kolorze albo w jednym kształcie, czasem też pokazujemy jej jak ułożyć całość, żeby wiedziała, że się da. Dajemy jej pełną dowolność w decydowaniu który kolor czy kształt wybiera. Trochę problematyczna jest ruchomość elementów, dlatego idealnym rozwiązaniem jest dodanie rzepów.
BONUS
4. Filcowa mapa świata
Jako, że majowy temat DnW zakładał wybór pomiędzy roślinami a zwierzętami, pozwalam sobie dorzucić mały bonus do naszych roślinnych odkryć, bardzo zwierzęcy. Oto przed Wami światowa premiera mojej filcowej Mapy Świata. Wyszła w moim odczuciu świetnie, lepiej niż się spodziewałam i jestem nią zachwycona. Mąż oczywiście wytyka kilka nieścisłości, ale myślę, że biorąc pod uwagę materiał z jakiego szyłam, można je łyknąć.
Ta mapa to ogrom pracy i mnóstwo odprężających wieczorów przy audiobookach i przyborniku do szycia. W najbliższym czasie postaram się wrzucić kilka postów z dokładniejszymi zdjęciami i zachęcić Was do spróbowania własnych sił. Potomka mapą jest bardzo zainteresowana, szczególnie jak jednocześnie pokazuję jej karty i filmiki w komputerze z poszczególnymi zwierzakami.
Plusem jest także to, że mapa ma dwie warstwy, jedną pokazującą wodę i lądy, które ewidentnie się od siebie różnią (element pedagogiki Montessori):
Druga warstwa to już konkretne kontynenty, z których każdy ma swój określony kolor (we wszystkich materiałach Montessori używa się tego samego zestawu kolorów, taka ujednolicona forma nieco ułatwia dzieciom naukę).
Dodatkowo każdy kontynent ma możliwość doczepienia do niego przy pomocy rzepów obrazków z przedstawicielami fauny. Niestety w oryginalnym szablonie z bloga Imagine our life nie znalazłam kilku ważnych dla mnie zwierzaków, dlatego dorobiłam je własnoręcznie i jeśli wyrazicie taką chęć, mogę się z Wami tymi dodatkowymi szablonami podzielić.
Mam nadzieję, że post będzie dla Was przydatny i podobał się. Zachęcam też gorąco do zajrzenia na inne blogi biorące udział w projekcie, sama jestem z resztą ciekawa, co też smakowitego przygotowały pozostałe dziewczyny! Wystarczy, że klikniecie w wybraną ikonę.
Koniec psot!
Warsztat warsztatem - świetny! Ale ta mapa....piękna! Sama bym taką chciała! Gratuluję talentu!
OdpowiedzUsuńWarto spróbować i sprawdzić, czy szycie będzie sprawiało przyjemność (mnie na przykład niesamowicie odpręża i to dla mnie świetna zabawa). A jeśli będzie irytujące i męczące, to zawsze można zakupić gotową mapę :) Na grupie Montessori są osoby, które szyją takie cuda na zamówienie.
UsuńMapa <3 najlepsza Ever! Sama robiłaś??Jak tak to chylę czoła i proszę o przepis...choć ja antytalent krawiecki:(
OdpowiedzUsuńSama szyłam :) Przy wyłącznie wieczornych sesjach, zajęło mi to prawie trzy miesiące, ale dobrze się przy tym bawiłam (mam już plan na podobną mapę Polski). Przepis znajdziesz tutaj: http://www.imagineourlife.com/2013/07/08/montessori-continents-map-quietbook-with-3-part-cards/ Ale jeśli komuś nie po drodze z angielskim, to sama będę jeszcze trochę szerzej pisać na blogu co i jak dokładnie robiłam, jaki filc kupiłam, jakie nici, co było potrzebne. No i stworzyłam kilka własnych szablonów zwierzątek, którymi się podzielę też :)
Usuńkwiatki jak kwiatki, ale faktem jest, że głównie dorośli, którym za młodu ktoś je tak pokazał, potem potrafią docenić ich urok i jakże ważny cel istnienia - miło popatrzeć, jak T. odkrywa wspaniały świat flory (nie będzie kiedyś robiła wielkich oczu na wykładzie z botaniki, jak niektórzy przyszli przewodnicy na pewnym kursie... to długa historia, ale byłam w szoku, jak bardzo można "nie widzieć" swojego otoczenia)
OdpowiedzUsuńwielkie brawa za przepiękne zwierzaki! gratuluję cierpliwości :)
Dziękuję, a kwiatki dopiero zaczęłyśmy poznawać. Sama się o nich bardzo dużo uczę przy okazji uczenia Tosi ;)
UsuńCudny warsztat! Prace z kwiatami przesliczne!!! Mapa wyszla bosko!!! Nasza nadal sie tworzy :) z tego samego "przepisu" :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy przepis w sieci, choć naniosłam kilka poprawek, np. odnośnie Islandii i Wielkiej Brytanii, bo wyglądały dziwnie :D Mobilizuję Cię, do dokończenia projektu! ;)
UsuńPo raz kolejny zbieram szczękę z podłogi :D MEGA warsztat -skąd ty bierzesz tyle energii?? Świetne pomysły, fantastyczne zabawy i co najlepsze genialna mapa - zazdroszczę talentu i podziwiam za cierpliwość i staranność <3 każdy detal wykonany z największą precyzją - bomba (y)
OdpowiedzUsuńBlog mnie mobilizuje bardzo i wszelkie projekty, serio, bez deadline'u nie podniosłabym tyłka z fotela :D
UsuńSprawa ułatwiona dzięki gotowemu szablonowi, ale to było prawdziwe wyzwanie, to fakt :)
Nadal nie mogę się ogarnąć po tym, co tu zobaczyłam ;) Tyle pomysłów, że aż mi wstyd...Sama to najwyżej coś tam z papierowymi talerzykami pokombinuję albo literki z filcu powycinam. Świetny warsztat, jestem pełna podziwu!
OdpowiedzUsuńSzturcham zatem, bo takie kreatywne zabawy wciągają i uzależniają :D
UsuńCudowny warsztat, prace plastyczne fantastyczne na pewno skradniemy jakieś propozycje!
OdpowiedzUsuńMiłej zabawy życzę i pochwalcie się koniecznie efektami ;)
UsuńOj brawo Ty, no po prostu brawo, co tu się dużo rozpisywać :)cudnie
OdpowiedzUsuńHeh, staramy się cały czas intensywnie, mimo że często goni nas czas straszliwie :P
OdpowiedzUsuńBrak mi słów! Brawo! Super!
OdpowiedzUsuńCieszymy się, że babci też warsztat się podoba :)
UsuńWypowiem się krótko: jesteście niesamowite! Genialnie :)
OdpowiedzUsuńEj no, do genialności jeszcze trochę brakuje, ale dziękujemy z głębi serca! Takie słowa uskrzydlają :D
UsuńMapa i załączniki do niej przepiękne. Czekam na posty ze szczegółami, żeby zabrać się do szycia.
OdpowiedzUsuńMyślę, że latem się za to zabiorę, bo czerwiec stanął u mnie pod znakiem lekarzy wszelkiej maści :) Jak się chce doprowadzić wszystko do porządku, to tak jest ^_^
UsuńWpędzasz mnie w kompleksy!!! Jesteś niesamowita, co jeden pomysł to lepszy. A mapa powala, że o zwierzętach już nie wspomnę. To chyba najlepszy warsztat jaki kiedykolwiek widziałam, a to już moja druga edycja.
OdpowiedzUsuńNiesamowicie miło czytać takie słowa, grzeją mi serducho :3 Ale ja się pytam jakie kompleksy, wasze warsztaty też są świetne i co jeden pomysł to lepszy!
UsuńInspiracje kwiatowe bardzo ciekawe. Zapaliłam się jakiś czas temu do praski, ale chyba sobie daruję.
OdpowiedzUsuńA mapa niesamowita. Chylę czoła, bo wiem ile pracy i serca w nią włożyłaś. Czekam na szczegóły. Może i ja się skuszę.
Praska jak praska, nic niezwykłego tak naprawdę :) Można skonstruować taką w domu bez problemu, my mamy punkty w sklepie Nefere i czasem testujemy różne dziwne rzeczy od nich :P
UsuńCo do mapy, to jak zaczynałam, miałam w planach wyszyć tylko lądy i wody, a do nich kontynenty. Ale coś mnie podkusiło i spróbowałam wyszyć fokę. Wyszła mi tak urocza, że nie umiałam się już powstrzymać przed wyszyciem reszty dostępnych zwierzaków. A teraz jeszcze wymyśliłam sobie nowe i musiałam do nich zrobić szablony. To dopiero przygoda :D Polecam ^_^
Fantastyczny warsztat! Jestem zachwycona, aż brak mi słów!
OdpowiedzUsuńJest mi niezwykle miło, że odbiór warsztatu jest tak pozytywny, szczególnie ze strony warsztatowych wyjadaczek :D
UsuńWarsztat rewelacyjna, ale całą uwagę skupiłam na mapie :) Wyszła idealnie. Przymierzam się do zrobienia takiej dla moich dzieci, kupiłam już materiały i mam pytanie - na stronie imagineourlife nie widzę szablonów kontynentów z zachowanymi proporcjami (Europa jest niewiele mniejsza od Azji). Czy czegoś nie widzę, czy sama dostosowywałaś wielkość, np. przy wydruku? Będę wdzięczna za pomoc.
OdpowiedzUsuńCofam pytanie. Znalazłam, co chciałam :)Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTrochę mi się odwlekło pisanie odpowiedzi, ale super, że poradziłaś sobie sama :) Fakt, trochę trudno dokopać się do szablonów, ale na szczęście na stronie wszystko jest. Pokaż koniecznie Wasz efekt końcowy!
UsuńO swojej mapie zdecydowałam, że zacznę pisać od września, żeby z werwą wejść w nowy rok szkolny :)
Hej :) ja właśnie wyszywam naszą mapę i chętnie przyjmę dodatkowe szablony. Sama chcę zrobić dodatkowo rośliny i też chętnie się nimi podzielę jak coś ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się zebrać do zrobienia naszej mapie sesji fotograficznej, inaczej już dawno byłby na blogu dokładny opis co po kolei i jak ;) Ale postaram się spiąć i napisać wszystko o moim tworzeniu mapy! Na szablony natomiast jestem bardzo chętna. Mam też cały czas w głowie pomysł na filcową mapę Polski z naszymi zwierzakami, roślinami i zabytkami :)
UsuńJa mam już projekt mapy Polski, ale zobaczymy czy mi pary starczy :D
UsuńNapisz napisz koniecznie ;) Jestem ciekawa co Ci szło najbardziej opornie a co super przyjemnie :) ja nienawidzę wycinać wysp ;)
Usuń