16 maja 2015

Kiedy miś choruje


Oto Miś, jeden z najlepszych pluszowych przyjaciół Tosi. Miś kombatant, który przeżył moich dwóch siostrzeńców, a wcześniej jeszcze inne dzieci, ponieważ przyszedł do naszej rodziny jako część spadku. Po Misiu generalnie nie było widać ile przeżył, albo więc jest takim twardzielem, albo miał naprawdę troskliwych i kochających właścicieli. Przybył do nas jednak z małą raną wojenną na nóżce. Dziurka była niewielka, nic się z niej nie sypało, nie było więc konieczności natychmiastowej interwencji. Z czasem jednak Tosia rosła, jej motoryka się rozwijała, a wraz z nią rosła też ilość przytulań, tarmoszeń i dzikich harców. W końcu nóżka nie wytrzymała i zaczęła dokuczać.



Dziura robiła się coraz większa i większa, aż w końcu Miś wylądował w domowym szpitalu na półce. Długo się przygotowywał do ciężkiej operacji, aż wreszcie wczoraj nadszedł ten dzień.

 
Operacja była ciężka, trwała długo, tak długo, że Tosi brakło cierpliwości pod koniec i bardzo chciała natychmiast wybudzić Misia z narkozy. Trzeba było nadludzkiej przemyślności i ogromnego nakładu argumentacji, by uległa i poczekała aż ostatni węzełek zostanie zawiązany.




Gdy tylko nożyczki odcięły nadwyżkową nitkę, Tosia porwała Misia i pobiegła wraz z nim do swojego stolika, gdzie najpierw Miś został obcałowany i wyprzytulany.





A następnie został zaangażowany do zabawy w pokazywanie. Tosia bardzo lubi tłumaczyć swoim pluszakom co jest na poszczególnych obrazkach i jakie dźwięki wydają kolejne zwierzątka.




Kiedy Miś poczuł się na siłach, zasiadł już samodzielnie przy stole i wraz z Tosią rozpoczął lekturę ich ulubionej książeczki o małej, bardzo głodnej gąsienicy.



To był bardzo udany dzień, operacja zakończona sukcesem i tak cudownie ciepły wybuch dziecięcych uczuć. Dla takich dni człowiek jest w stanie znieść dziesiątki innych, w których wyrzynają się zęby albo dokuczają inne dziecięce sprawy. Serce mamy grzeje się wtedy i nabiera sił.

4 komentarze:

  1. Słodziutka reakcja maluszka :) Tak mało trzeba do szczęścia, pozdrawiam ciepło, Agnieszka, mamatywna.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Relacje dzieci z pluszankami od zawsze mnie zaskakiwały i wzruszały. Swoją drogą był nawet taki eksperyment psychologiczny z małpkami i "mamą drucianą" i "mamą pluszową". Okazało się, że znacznie lepiej rozwijały się te małpki, które miały "mamę pluszową". Więc przytulajmy się z maluchami jak najczęściej, a i pluszowe misie na pewno nie zaszkodzą :)

      Usuń
  2. Brawo za udana akcję ratunkową. ;)
    Ja się zastanawiam czy Oli kiedyś zapała miłością do misiów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety jak w naszej Służbie Zdrowia, miś musiał swoje odczekać zanim doszło do operacji, ale już dołączył do stada pluszowych przyjaciół i jest codziennie wyściskiwany ^_^

      Usuń

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się swoimi refleksjami :)