Jestem wielką fanką nietuzinkowych książek dla dzieci. Nie są mnie w stanie oczarować proste książeczki ze ślicznymi obrazkami, w których opowiadana jest banalna historyjka. Nie chwytają mnie za serce książki z bohaterami bajek animowanych, choć nie przeczę, że znajdą się wśród nich perełki. Nie rusza mnie zupełnie dziecięca literatura bez polotu, traktująca dzieci jak małych głupoli, którzy nic nie wiedzą (niczym martinowski Jon Snow ;) ), mało widzą, nic nie kojarzą i generalnie według autorów są imitacją istot inteligentnych.
Dla mnie dzieci to najwspanialszy dowód na to jak inteligentny jest człowiek, ich zdolność uczenia się przekracza wszelkie wyobrażenie, a kojarzenie faktów tak szybko rozwija się i ewoluuje, że nie mogę wyjść z podziwu. Dzieci często wiedzą i rozumieją znacznie więcej, niż dorosłym się wydaje, niestety mamy tendencje do niedoceniania naszych maluchów, ponieważ nie potrafią przekazać nam swojej wiedzy, albo zwyczajnie ich nie "słuchamy". Przechodząc jednak do meritum, uwielbiam książki, których autorzy doceniają talenty i możliwości naszych latorośli. Uwielbiam książki, które zachęcają dzieci do rozwijania się, do kombinowania, do kojarzenia. I taką książkę chciałbym wam dzisiaj zaprezentować.
"Pora na potwora" to rewelacyjna propozycja książkowa dla najmłodszych. Co prawda docelowo kierowana jest do dzieci 3+, ale dla mniejszych, ciekawych świata czytelników też będzie wspaniałą przygodą.
O co w niej w ogóle chodzi? Otóż książka składa się z kartek podzielonych na trzy części, na każdej części znajdują się zad, tułów albo głowa jakiegoś zwierza (bądź UFO!). Na jednej kartce nigdy nie ma części tego samego zwierzątka, zawsze są pomieszane. Na odwrocie natomiast autorzy umieścili litery, które po ułożeniu zwierzątka w odpowiedni sposób, ujawnią czytelnikowi jak zwierzątko się nazywa (stąd też wybrano tylko zwierzątka, których nazwy mają po trzy litery). Pomysł bardzo prosty, porządnie wykonany, karty są grube, mocno sklejone. Jeden minus, że musieliśmy je tylko nieco przyciąć, bo ciężko się przewracały. Generalnie jednak zabawa w komponowanie nowych potworów i szukanie kolejnych zwierzątek jest przednia, rozwijająca i sprawia Tosi (i jej starszym kuzynom) mnóstwo frajdy. Polecam ją nawet już dla dzieci rocznych, choć w pełni podejrzewam docenią ją dopiero dwulatki.
Potworujmy zatem!
Dla ułatwienia, poszczególne zwierzaki mają swoje prywatne kolory.
Mam tę książkę, jest świetna, chociaż dla nas jeszcze trochę za trudna. Ostrzę sobie teraz zęby na angielską wersję. :)
OdpowiedzUsuńTosia też musi do niej jeszcze podrosnąć, choć już w tej chwili zabawa przy niej jest przednia, zastanawiam się co to się będzie działo za rok-półtora :D
UsuńA angielska wersja też mi się bardzo podoba i mam ją na swojej długaśnej liście "do kupienia" :3
To będzie jedna z pozycji jakie Oli dostanie na drugie urodziny. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że spodoba mu się tak samo bardzo jak nam!
UsuńRównież mamy. To nic, że kupiona na zapas;) Grzecznie przecież może czekać, prawda? W tajemnicy powiem, że matka przy niej urzęduje:D Tylko ciiiii....
OdpowiedzUsuńTo jest nas dwie, ale ciii :D
UsuńU nas potwory slużą obecnie do składania pierwszych słów :) mamatywna.pl
OdpowiedzUsuńWłaśnie mam nadzieję, że w przyszłości do tego nam ta książka posłuży! :)
UsuńKupiłam właśnie ta książkę i sam pomysł jest świetny ale karty ciężko się przekładają, mam wrażenie że są zle odcięte, czy u was też tak jest czy moja wersja ma wadę fabryczna?:-)
OdpowiedzUsuńMamy z córcią wersję angielską. Bardzo fajna i pomysłowa, pięknie wykonana. Rzeczywiście karty ciężko się przekładają i trzeba je przyciąć, ale to tylko niewielki -
OdpowiedzUsuń