25 kwietnia 2016

Dziecko na warsztat III #8: Zdobywamy świat



Ostatni poniedziałek miesiąca tradycyjnie już, zwiastuje nadejście posta w ramach projektu Dziecko na warsztat. Tym razem, jak na wiosnę przystało, miałyśmy wziąć na warsztat wszelkie zabawy na świeżym powietrzu, w terenie. Nie wiązałam z tym warsztatem jakichś szczególnych nadziei, generalnie z aktywności poza domowych do tej pory byłam dość słaba i z początku jedyne, co przyszło mi do głowy to piaskownica, bańki, plac zabaw i spacery. Ale to jednak trochę za mało na pełnoprawny warsztat. Musiałam nieco wysilić mózgownicę, poszperać i pomyśleć. Z wolna, w mym szalonym umyśle zrodził się PLAN.
Skończyło się na tym, że codziennie byłyśmy co najmniej 3-4 godziny na dworze, głównie na długich spacerach, w które angażowałyśmy także tatę (dziś mi zdradził, że od dawna nie był tak zadowolony ze spędzanych razem weekendów). Jedyną przerwę miałyśmy na podkurowanie zdrowia i podleczenie zapalenia oskrzeli, które przyplątało się do Tosi. Rozochociłyśmy się i już mam mnóstwo pomysłów na spędzanie czasu na podwórku. Tosia natomiast ogromną miłością zapałała do wszelkich atrakcji na Placach zabaw, nauczyła się nawet wspinać na drabinki, co jak na dwulatkę, jest według mnie całkiem niezłym osiągnięciem.
Zapraszam zatem na wstępną listę aktywności w plenerze, którą w tym miesiącu otworzyłyśmy, a mamy zamiar poszerzać przez całą wiosnę i lato, a pewnie i jesień także.

1. Plac zabaw

Plac zabaw to jedno z ulubionych miejsc naszych codziennych wypraw. W naszym miasteczku mamy ich kilka, ale do tej pory udało się przetestować cztery. Czekamy aż skończy się remont piątego, a na szósty ostrzymy zęby w tym tygodniu. Dwulatek na takim placu powinien poradzić sobie bardzo dobrze i choć większość atrakcji jest docelowo kierowana do nieco starszych dzieci, to te małe spryciulki pokonują je bez większych przeszkód. Polecam też dyskretną asekurację gdzieś w tle zamiast pomagania i nieustannego wiszenia nad dzieckiem. Wszelkie podpieranie, trzymanie i ustawianie zamiast pomagać, przeważnie mocno przeszkadza i spowalnia proces uczenia się (to tak jak z kijem do prowadzenia roweru). Zawsze jak obserwuję dzieci na placach, po początkowym etapie nauki i przekonania się o swoich możliwościach, zaczynają śmigać i naprawdę nie potrzebują dobrego ducha w postaci zatroskanej mamy tuż za sobą. Jak to mówią nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.
Przy czym jednocześnie tak, wiem że to trudne i sama siadam na rękach i muszę się pilnować, żeby za bardzo nie ingerować w aktywność potomki. Co nie znaczy też, że puszczam ją na żywioł i nie interesuję się tym, co robi. Pomocna dłoń, jeśli jest potrzebna i dziecko o nią poprosi, to zawsze dobry pomysł.






2. Polowanie-Odkrywanie (Scavenger hunt)


Scavenger hunt pojawił się już na IGraniu przy okazji poprzedniego warsztatu o podróżach, liczyłyśmy wtedy i kolekcjonowałyśmy różne kolory samochodów. Tym razem jednak, zbliżyłyśmy się bardziej do klasycznej postaci tej zabawy. Wyszukałam kilkanaście obrazków z symbolami i charakterystycznymi elementami wiosny i umieściłam je w tabelce razem z wypisanymi nazwami. Zadanie Tosi polegało na wyszukiwaniu i zaznaczaniu na liście kolejnych, napotykanych w czasie spacerów elementów. Dzięki temu dziecko zwraca baczniejszą uwagę na to, co je otacza, wyszukuje konkretne rzeczy i jest bardziej świadome tego, co widzi. Według mnie to jedna z ciekawszych form zabawy spacerowej, która niesamowicie potrafi urozmaicić podróże.
Gra jest idealnym pretekstem do rozpoczęcia dyskusji na takie tematy jak czym są trzmiele? Gdzie mieszkają i co jedzą? Gdzie mieszka ślimak i gdzie chowa się żaba? Gdzie rosną różne rodzaje kwiatów, jaką okolicę lubią? Co się dzieje ze zwierzętami na wiosnę? I tak dalej. To idealny sposób na wkręcenie się w tematy przyrodnicze.
Jeśli chcecie pobawić się tak, jak my, możecie ściągnąć naszą gotową listę TUTAJ.



Zaznaczanie odnalezionych skarbów na liście

Pszczoła z pełnymi koszyczkami, przysiadła na chwilę żeby odpocząć przed dalszą podróżą do ula



Trzmiel

Żaba



Na naszych oczach żaba tyłem weszła do dziury i przycupnęła tak, z wystawioną jedynie głową



Kos

Bażant, niestety uciekł kiedy próbowałyśmy podejść nieco bliżej


Kaczeńce


Dzika kaczka

Bardzo towarzyski i fotogeniczny ślimak

Siewka klonu

Z Tosią obserwowanie przyrody jest dość zabawne, ponieważ ma spore opory przed podejściem bliżej do napotkanych stworzeń. Obserwuje je zawsze z bezpiecznej odległości i nawet ślimak budzi w niej pewną konsternację. Na razie tłumaczenie, że ślimaki są bardzo powolne, nie przyniosło oczekiwanych skutków.




3. Piknik

To jeden z moich ulubionych elementów zabaw podwórkowych. Pamiętam, że jako mała dziewczynka potrafiłam godzinami organizować pikniki, a potem jeszcze raz tyle balowaliśmy ze znajomymi na piknikowym kocu. Czasem też urządzałam pikniki dla misiów i lalek, emocji mniej, ale też uczestnicy chętniejsi do współpracy.
Tosi piknik ogromnie przypadł do gustu i na pewno powtórzymy wyprawę z jedzeniem na trawie jeszcze nie raz. Do tego przy okazji, w ramach projektu Mali Podróżnicy, przygotowałam typowo japońskie pudełeczko z jedzeniem, nazywane bento, ale o nim przeczytacie dopiero w środę. Dziś natomiast możecie nacieszyć oczy - ładnie przygotowane jedzenie zawsze smakuje lepiej!



Jabłko i herbatniki w kształcie zwierzątek z nieco zdrowszym składem (firma BioAnia)

Ziarna słonecznika, pestki dyni, figi i migdały w surowej czekoladzie

W dużym pudełku kanapki wycięte wykrawaczkami w różnych kształtach plus podobnie wycięte wędliny oraz żółty ser











Na koniec musiałyśmy zbadać okolicę pod lupą

4. Ognisko


Podobnie jak pikniki, ogniska z pieczonymi ziemniakami i kiełbasą z kija, był nieodłącznym elementem moich wakacji w dzieciństwie. Pamiętam doskonale zapach dymu, który zawsze przywołuje wspomnienia. Postanowiłam pokazać Tosi jak przyjemne może być jedzenie zarówno zimnych przekąsek (piknik) jak i ciepłych dań (z ogniska). Na ziemniaczki mieliśmy trochę za mało żaru i czasu, więc została kiełbasa ze świeżą bułką i musztardą. Absolutna pychota! Nawet delikatnie kropiący deszcz nie był nas w stanie wystraszyć i zepsuć nam tego cudownego dnia.
Swoją drogą, nic tak nie łączy rodziny jak wspólne spacery i spędzanie czasu na świeżym powietrzu. Przygotowywanie ogniska i kiełbasek, oglądanie okolicy i odkrywanie jej tajemnic, pieczenie kiełbasek nad ogniem, rozmowy o wszystkim i o niczym, to są rzeczy, które niesamowicie łączą. Nawet jeśli mieszkanie w blokach w mieście, polecam raz na jakiś czas wiosną i latem, wybrać sięza miasto i gdzieś nad stawem czy jeziorem, rozpalić ognisko.






















 

5. Bańki


Po krótkim etapie strachu, który przypadł mniej więcej w okolicach pierwszych urodzin, Tosia zapałała ogromną miłością do baniek. Mam podejrzenia, że swoje łapy maczał w tym Cynamon, który polując dziko za każdą jedną bańką, rozbawia Tosię do łez i zdecydowanie uatrakcyjnia całą zabawę. Nie mogło się więc obejść bez puszczania baniek, choć miałam nadzieję, że uda się przygotować gigantyczne bańki, ale bardzo silny ostatnio wiatr skutecznie nam to uniemożliwiał.

6. Piaskownica


Prywatna piaskownica to skarb.  Można w niej bez obaw zostawić wszystkie zabawki i wrócić nawet po całej zimie. Grzebanie w piasku sprawia dzieciom mnóstwo frajdy i warto to robić jak najczęściej. Nie tylko ze względu na sensoryczne doznania, ale też rozwój kreatywności. Bo kto z Was nie budował w dzieciństwie pałaców, labiryntów czy innych ogrodów z piachu i roślinek?


7. Lupa, czyli obserwowanie przyrody


Ostatnio zaopatrzyliśmy się w lupę przyrodniczą. To bardzo przydatne urządzenie w czasie buszowania po łąkach i trawnikach. Na razie obserwujemy głównie rzeczy statyczne, czyli rośliny, owady są niestety nieco trudniejsze do przyłapania, za to można z powodzeniem zajrzeć im do domków.





Czyje to norki?

Ciężko zgadnąć, bo kto by pomyślał, że w takich norkach gnieżdżą się trzmiele?




8. Klasy


Jedna z najlepiej zapamiętanych zabaw z dzieciństwa. To gra stara niemalże jak świat, pamiętają ją jeszcze nasze babcie, które nauczył się grać od swoich babć i tak dalej. Przez lata rozgrywka ewoluowała i moje pokolenie zapewne pamięta ją jako postać "chłopka" z krótkimi rączkami i niedużą główką, którego osiem części symbolizuje osiem klas starej podstawówki. Każde dziecko gra na własny rachunek, skacząc po planszy (na dwóch, a potem na jednej nodze) i przesuwając kamień, który rzuca się na kolejne numery.
Gra w klasy ma kilka zalet. Przede wszystkim uczy kolejności cyfr, do tego pomaga rozwijać zmysł równowagi, uczy dobrej koordynacji oraz trafiania do celu.
Z Tosią grałam oczywiście w bardzo uproszczony sposób, na razie uczymy się, że przed rzutem należy stać w miejscu na początku "chłopka", a nie podchodzić i kłaść kamień na kolejnych cyfrach. Niemniej najlepiej w tej chwili Tosia bawi się, po prostu skacząc z cyfry na cyfrę i tyle.






9. Tarcza do rzucania


Żeby przeprowadzić tę grę, wystarczy kreda, ściana i piłka. My użyliśmy tenisowej, ale nada się też zmięty papier czy szyszka. Tutaj również miałyśmy ten sam problem (co z resztą widać na zdjęciach), zamiast rzucać, Tosia woli podejść i uderzyć w cel. W sumie cel osiągnięty, tylko najmniejsza linia oporu, nie zawsze jest tą właściwą. Pracujemy nad postępowaniem zgodnie z regułami, ale też nie ma się co spinać. Najważniejsze, żeby potomek się dobrze bawił.






Na koniec mam dla Was dwie perełki, które ucieszą zarówno młodsze, jaki starsze dzieci. Hit nad hity, wypróbujcie koniecznie!

10. Gra w ślimaka


Gra jest dość stara, ale dowiedziałam się o niej przypadkiem, nie jestem pewna, czy postępowałam zgodnie z jej pierwotnymi zasadami, ale wyszła na tyle fajnie, że w tej chwili mi to obojętne. Tosia natomiast jest nią oczarowana do tego stopnia, że tydzień po zabawie, nadal pamięta wszystkie jej etapy i pokazuje je każdemu kogo napotka. Dziś rano (w nocy padał deszcz), spanikowała też, że zmazał się jeden z elementów i trzeba go koniecznie naprawić. Polecam dla dwulatków jako naprawdę idealną zabawę podwórkową.


Do jej przeprowadzenia potrzebujecie wyłącznie różnokolorową kredę chodnikową i wyobraźnię. Najpierw trzeba na chodniku czy betonie, narysować sporą muszlę ślimaka, jej spirala musi być na tyle szeroka, żeby dało się po niej przejść jak po ścieżce. To jest nasz tor, który najpierw przechodzimy od początku do końca na czysto. Później nasz oponent rysuje na samym początku muszli dowolną wymyśloną przez siebie rzecz i wymyśla to, co trzeba przy niej zrobić. Musimy wykonać zadanie, przejść muszlę do samego końca i wymyślić swoją przeszkodę, narysowaną kawałek za pierwszą. Przeciwnik musi teraz wykonać najpierw swoje zadanie, a później nasze. I tak dalej, aż do samego środka ślimaka. Gra jest o tyle ciekawa, że wymyślane zadania powinny być trudne dla przeciwnika, ale nie dla nas, tak żebyśmy sami zdołali przejść do samego centrum toru.



 My grałyśmy na razie jednostronnie, to znaczy ja rysowałam dla Tosi kolejne przeszkody, a ona przechodziła tor i wszystko po kolei wykonywała. Najpierw narysowałam deski, które musiała przeskoczyć, dalej staw, który trzeba przepłynąć, truskawki, które trzeba pożreć, nutki przy których trzeba zaśpiewać "Krasnoludki", chmurkę którą trzeba zdmuchnąć, drzewo z jabłkiem, po które trzeba jak najwyżej sięgnąć i kamienie, po których trzeba przejść robiąc duże kroki. Polecam dopasować zadania do wieku dziecka, a ze starszakami grać już na pełnoprawnych zasadach.












A na koniec tosiowe "Krasnoludki", jedna z jej ulubionych piosenek, które potrafi zaśpiewać od początku do końca, z jedną tylko podpowiedzią przy jedzeniu mrówek.


11. Mapa skarbu i domek dla Kropki


Ta zabawa jest swego rodzaju przystosowaniem podchodów do potrzeb i możliwości dwulatki. Do tego mamy jeszcze pierwsze zetknięcie z mapą, co było dla Tosi zupełnie nowym i całkiem pouczającym doświadczeniem. Bawiliśmy się przy tej zabawie naprawdę świetnie, a do tego została nam po niej jeszcze urocza pamiątka.
Wymyśliłam to w ten sposób, że Tosia znalazła na stole w kuchni mapę przewiązaną wstążką, na której był rozrysowany plan naszego podwórka, zaznaczona ścieżka, po której trzeba iść i zaznaczone miejsca, w których ktoś ukrył listy (treść listów, jako coś w rodzaju inspiracji, znajdziecie TUTAJ).




W pierwszym liście poznajemy małą, czerwoną Kropkę (kiedy mąż czytał kolejne listy, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że czyta fragmenty z książek Tulleta). Kropka postanowiła wybudować dla siebie nowy domek, ale potrzebuje pomocy Tosi, prosi ją więc o asystę w długiej podróży i w zbieraniu kolejnych budulców. Przy pierwszym liście znajdujemy skorupy kokosa - fragment starego domku Kropki.


   



Idąc zgodnie z wytycznymi z mapy, dotarliśmy do naszego małego magazynku, w którym składujemy wszystkie nasze rzeczy "do nowego domu". Tam dowiedzieliśmy się, że Kropka zgromadziła trochę patyków, które mogą się przydać do budowy.





Pod krzakiem róż znaleźliśmy kopczyk przeuroczych ślimaczych muszelek.






 Wraz z Kropką wspięliśmy się na "górę", na której znaleźliśmy całkiem ładne kamyki.




 Daleko na krańcach podwórka dostaliśmy zadanie nazrywania kwiatów mniszka lekarskiego.



 W ciemnym garażu natomiast musieliśmy dogrzebać się do starych, ale bardzo eleganckich skorup.



 Piaskownica skrywała w sobie kubełek z patyczkami, idealnymi do budowy płotka przed domkiem (Tosia była tak zaangażowana w łowy z mapą, że nawet nie chciała poświęcić chwili na zabawę w piaskownicy, co jej się zwykle nie zdarza).




Między krzaczkami iglaków natomiast, okazało się, że mama jest jednak bardzo przebiegłą bestią. Do zdobycia w tym miejscu był szyszki, a doskonale wie każdy w naszym domu, jak na szyszki reaguje nasz pies Cynamon. Kocha szyszki całym swym psim serduchem i nie odpuści żadnej. Tak jak podejrzewałam, dorwał się do kopczyka od razu i zaczął szczekać, domagając się rzucenia szyszki. Kropka w swoim liście natomiast, idealnie wyczuła moment, sami z resztą zobaczcie w pliku, co jest napisane na fragmencie listu z szyszkami. Mój mąż się uśmiał, a ja mogę być dumna z idealnego wczucia się Cynamona w rolę.






Na koniec dotarliśmy do ostatniego listu Kropki oraz donicy z ziemią, wyłożonej mchem, z ustawionym po środku kamionkowym kominkiem. Tu mogliśmy już wysypać wokół doniczki wszystkie zebrane skarby i stworzyć z niej coś pięknego dla Kropki.







Domek wyszedł nam elegancki, Kropce na pewno będzie się tam dobrze mieszkać i nie raz ją pewnie jeszcze odwiedzimy. Może przygotuje dla nas jeszcze jakieś ciekawe zabawy na świeżym powietrzu?






Mam nadzieję, że spodobały Wam się nasze propozycje zabaw i aktywności na świeżym powietrzu i któryś z pomysłów, jeśli nie wszystkie, wypróbujecie ze swoimi dziećmi w te wakacje. W tej chwili mogę doradzić jak najwięcej fabularyzowanych zabaw dla młodszych dzieci, wszelkie łowy, zbieranie skarbów i budowanie na świeżym powietrzu będzie idealne. Bardziej zorganizowane zabawy z regułami, zostawcie sobie na później, jak maluchy podrosną.
Dalej w planach mamy wiosenne odwiedziny w ZOO oraz w ogrodzie botanicznym, z małym polowaniem na kwiaty. Chcemy też odwiedzić festiwal baniek w Manufakturze. Nie dajcie się długo prosić i dołączcie do nas!

Zachęcam też gorąco do zajrzenia na inne blogi biorące udział w projekcie, sama jestem z resztą ciekawa, co też smakowitego przygotowały pozostałe dziewczyny! Wystarczy, że klikniecie w wybraną ikonę.


Słowo mamy ED Montessori Karolowa mama Kreo Team Kreatywnym Okiem Matkopolkowo Bez nudy 360 przygód Bawimy się my 3 Biesy dwa Duśkowy świat Dzika jabłoń Elena po polsku Co i robi robcio Jej cały świat Cały świat Karli Tymoszko Igranie z Tosią Kawa z cukrema Laurowy zawrót głowy Kreatywnie w domu Gagatki trzy Guguiowo Ciekawe dzieci Świat Tomskiego Ohana blog On ona i dzieciaki Nasza przygoda diy My home and heart Mama Aga Konfabula Uszywki Zuzinkowej Mamy Mama na pełen etat Schwytane chwile Pomysłowe smyki Z motylem na dłoni Zabawy z Archimedesem Zakrecony belfer Pomieszane z poplątanym Nasze rodzinne podróże Ogarniam wszechświat Kreatywna mama Nasza szkoła domowa FB Dziecko na warsztat

16 komentarzy:

  1. Widzę że naprawdę sporo czasu spędziliście na dworze... Nas brzydka pogoda trochę zniechęcała:-).
    Fajnie wykorzystaliście ten czas... Zabawy i tyle bliskich spotkań z przyrodą :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo nam się przyjemnie tworzyło ten warsztat. Zabaw przeprowadziłyśmy sporo więcej, ale po przetestowaniu stwierdziłam, że nie wszystkie nadają się dla dwulatki. Rzucałyśmy np. piłki do kosza, ale Tosia permanentnie wrzucała piłkę, chwytała kosz i uciekała xD Skakanka jeszcze za trudna, przez gumę za to pięknie dziecko przełaziło - w sumie mogłam jej zrobić siec pajęczą do pokonania... Mam plan na jutrzejsze wyjście! ^_^

      Usuń
  2. Mega obszerny post :) Bardzo fajnie udokumentowane zabawy na zdjęciach :) Brawo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecamy szczególnie Grę w ślimaka, mnie zaskoczyła, a dziecko domaga się nieustannie naprawiania rysunku na betonie i przy każdym wyjściu musi przejść ścieżkę od początku do końca ;)

      Usuń
  3. Po raz kolejny będę się powtarzać, ale cóż innego mogę napisać - REWELACJA!!! Jak zawsze bardzo rozbudowany warsztat, mnóstwo ciekawych inspiracji na wspólne zabawy - część z nich na pewno wykorzystamy (y) Pomysł z poszukiwaniem skarbu i budową domku - BOMBA! Zaliczam całość na 6 z plusem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hy hy, lubię jak tak się powtarzacie :P Dziękuję za przemiłe słowa i mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić przy budowie własnej twierdzy dla Kropki ^_^

      Usuń
  4. woooow ile u Was fantastycznych zabaw :-)) BRAWO!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytając, myślałam - o to moja ulubiona zabawa. I tak do końca przy każdym kolejnej propozycji.
    My póki co zdobywamy plac zabaw z piaskownicą oczywiście i podglądamy biedronki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedronki są mega fajne! Tylko u nas ich trochę mało na razie. W tej chwili królują pszczoły i trzmiele, więc intensywnie je oglądamy :D

      Usuń
  6. Gry w ślimaka nie znałam, na pewno zaciekawiłaby moje córki. Za to podchody dla malucha z budową domku dla kropki to rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypróbujcie ślimaka, moja dwulatka była nim naprawdę zachwycona, a starsze dzieci myślę, wyciągną z niego jeszcze więcej.
      Domek dla Kropki nadal stoi! :D

      Usuń
  7. Tosia siedząca w wózku z notatnikiem w ręce wygląda niesamowicie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh,żeby jej tylko wypełnianie druczków nie weszło w krew :P

      Usuń

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się swoimi refleksjami :)