Minął już ponad miesiąc odkąd rozpoczęliśmy naszą małą, parapetową hodowlę fasolek. Dodatkowo mamy dziś Dzień Ziemi (swoją droga jak obchodzicie?), więc to idealny czas na małe podsumowanie i opis tego jak wyglądał wzrost fasolek i co z nimi rozbiliśmy. Bo oczywiście na samym zasadzeniu się nie skończyło. Jeśli ktoś nie widział postu na temat sadzenia fasolek, zapraszam TUTAJ. Natomiast TUTAJ możecie poczytać o tym, jak zachowywały się nasze fasolki po tygodniu. Dzisiaj natomiast będzie bardzo zielono i liściaście, a jeszcze niedawno to były takie małe ziarenka...
Dosłownie kilka dni od zasadzeni, w słoiku z papierem nastąpiła erupcja zieloności i listowia, byłam w wielkim szoku jak szybko tamte fasolki urosły, kiedy tymczasem wszystkie pozostałe nie zmieniły się nawet odrobinę. Przy fasolkach położonych luzem na tetrze popełniłam ten błąd, że na początku nie miały wystarczającej wilgotności, a później utrzymanie odpowiedniego poziomu wody było bardzo ciężkim zadaniem. Jeśli zatem ktoś ma chrapkę na ten sposób hodowania fasolki, polecam jednak ułożyć fasolki na płaskim talerzyku z ligniną, watą albo mocno spiętrzoną i zmiędloną tetrą. Położona na płasko, nie dostarcza odpowiedniej ilości wody, a jak wlejemy za dużo, fasolki zamiast rosnąć, zgniją.
Słoik z papierem i fasolkami po 9 dniach |
Kolejne zdjęcia pokazują, jak przepięknie kiełkowały fasolki w słoiku z papierem, z którym właściwie nie musiałam robić absolutnie nic. Ilość wody wlanej na samym początku przy sadzeniu w zupełności wystarczała im do wzrostu, a papier trzymał pięknie wilgoć. Gorąco polecam ten sposób, jest bardzo szybki i dziecko nie zdąży się przy nim na pewno zniecierpliwić ani znudzić. Do tego można też z łatwością zaobserwować przepięknie formujące się korzonki, które wyglądają trochę jak macki. Tosia była nimi ogromnie zafascynowana, a pierwszą fasolkę z korzonkami nazwałyśmy pieszczotliwie naszym potworkiem.
Słoik z papierem i fasolkami po dwóch tygodniach |
Idealnie widoczny system korzeni |
Po trzech tygodniach, pewnego bardzo słonecznego ranka, małżonek mój złapał mnie jak schodziłam po schodach, podniósł niemalże całkowicie zakorzeniony i zalistowiony słoik i rzekł: "Szkoda zmarnować taki potencjał żona, przesadzamy!" No i przesadziliśmy fasolki do nowego mieszkanka. W niezmienionej formie pozostawiłam jedynie doniczkę, w której fasolki od razu zasadziliśmy w ziemi (w tym momencie moja nadzieja była już bardzo marna i sądziłam, że fasolki w niej zgniły, ale postanowiłam jeszcze chwilę je zostawić, głównie dlatego, że pod brązową częścią doniczki wystawał korzonek) oraz słoik z tetrą i namoczonymi fasolkami. Słoik z po prostu rzuconymi suchymi fasolkami wyleciał z parapetu dość szybko, bo zwyczajnie fasolki na nim podgniły...
Przesadzanie poszło nam ekspresowo, tym razem zaangażował się małżonek, fajnie było obserwować jak facet grzebie się w ziemi, takie pierwotne trochę.
Fasolki tuż po przesadzeniu |
Fasolki dwa dni od przesadzenia |
Po dwóch dniach od przesadzenia fasolek nastąpił cud. Ujrzałyśmy z Tosią maleńki listeczek, wygrzebujący się leniwie spomiędzy ziemi w "zmartwiałej" doniczce. Jakaż to była radość i ekscytacja! A po dwóch kolejnych dniach, kiedy ten maleńki listek już się nieco rozprostował i otworzył, ujrzeliśmy kolejnego nieśmiałego. W sumie po trzech tygodniach z pozornie martwej doniczki wylazły dwa pędy. Czasami więc trzeba im po prostu dać więcej czasu i nie rezygnować.
Fasolki po miesiącu |
W przeźroczystej doniczce można świetnie zaobserwować wygląd ukorzenienia rośliny |
Kilka dni temu zaś, mąż po raz kolejny stwierdził, że czas na zmianę, bo pnącza fasolek zaczęły się już piąć po firance i wkręcenie się w oczka było tylko kwestią czasu. Zakupiliśmy więc bambusowe tyczki, ponad metrowe, wbiliśmy je w ziemię do samego dna i zawiązaliśmy wokół nich sznurek jutowy.
Stelaż dla fasolek, żeby miały się po czym wspinać |
Minęło pięć tygodni, z okna musieliśmy zdjąć firanki, bo tylko przeszkadzały. Teraz mamy mnóstwo słońca i całe kłębowisko liści. Wygląda to przepięknie, a podziwianie zmian zachodzących w roślinie jest fantastycznym doświadczeniem i polecam każdemu. Poniżej zdjęcie z wczoraj:
Fasolki po 5 tygodniach |
Namoczone fasolki położone na tetrze ostatecznie również zakiełkowały, zatrzymały się jednak na etapie jednego liścia, ledwie wypuszczonego z wnętrza. Postanowiłam więc zrobić Tosi lekcję poglądową i porównać fasolki, które zaczęły rosnąć, z tymi które sadziłyśmy.
Fasolki przed zasadzeniem, na górze sucha, na dole namoczona |
Fasolka, która wypuściła pęd z listkiem |
Jak możecie zaobserwować, w fasolce zaszły znaczące zmiany. Przede wszystkim zrobiła się zielona, a była biała. Malutki, ledwo widoczny zarodek, z jednej strony wypuścił gruby pęd, z którego następnie wyrosły korzonki (na zdjęciu widać, że są uschnięte z braku nawodnienia). Z drugiej strony zaś ten sam pędy zaczął wyrastać w piękną łodyżkę, na końcu której pojawił się listek. Rozdzielona na połowy fasolka z pędem, wygląda trochę jak płuca z tchawicą. Aż przyszedł mi do głowy koncept, żeby stworzyć zielonego człowieka z narządami z roślin. Jak myślicie, jakie rośliny nadawałyby się na inne organy? Np. na serce czy jelita?
Bawiłyśmy się świetnie przy sadzeniu, przesadzaniu, konstruowaniu szkieletu do wspinaczki dla fasolowych pnączy i obserwacji zmian zachodzących w roślinach. Bardzo polecam ten sposób edukacji botanicznej, nawet z najmłodszymi dziećmi. Jak widać na załączonych obrazkach, nasza dwulatka była zaangażowana przez cały czas, podlewała też oczywiście roślinki, mówiła do nich i głaskała, a jak! Mam nadzieję, że post się Wam przyda i będzie pomocny we wspólnym odkrywaniu zielonej strony tego świata.
Koniec psot!
Wasza ,,fasolka,, też szybko rośnie, nawet się nie obejrzysz jak zacznie studiować!
OdpowiedzUsuńTak to już jest z dziećmi :)
UsuńO nie, oglądając wasze efekty stwierdzam, że już koniec odkładania fasolkowych obserwacji i jutro zabieramy się do roboty! Ale wam wyrosły. Wspaniale to wygląda i jakie ciekawe doświadczenie dla dziecka:) Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńPrzepięknie ozdabiają okno, nawet babcia, fanka wszelkich firanek, jest zachwycona ^_^ A Tosia ostatnio wrzuciła kamyczek do dołka i stwierdziła: "Może wykiełkuje?" Trochę mam przez to tłumaczenia, ale widać coś w głowie zostaje :D
Usuń