29 kwietnia 2016

Matematyka jest Πękna: dźwięk


Jedno trzeba przyznać, projekt Matematyka jest Πękna pozwolił mi wejść w miejsca w moim mózgu, w których jeszcze mnie nie było i odkryć tam skojarzenia, o których dotąd nie miałam zielonego pojęcia. Choć potomka nie zawsze jest tak zainteresowana, jakbym tego chciała, uważam że to jeden z ciekawszych projektów na blogach edukacyjnych. Intensywne myślenie o tym jak połączyć z matematyką tematy z kompletnie innej bajki mnie wykańcza, a jednocześnie jest to bardzo przyjemne zmęczenie. Mam przy tym naprawdę dużo pomysłów dla starszych dzieci i troszkę żal, że Tosia jeszcze taka mała i trzeba z nimi poczekać. Na niektóre jednak się łaszę, bo naprawdę mi się podobają i nie umiem się oprzeć. Tak też było z większą częścią poniższego warsztatu. Spora część zadań, które postawiłam przed Tosią jest dla niej jeszcze odrobinę za trudna, ale cieszy mnie, że dała się namówić na próby i w sumie całkiem nieźle jej szło.
Zapraszam Was zatem na naszą odsłonę najnowszego tematu w projekcie Matematyka jest Πękna, którym jest dźwięk!


1. Cymbałki


Bardzo lubię ten prosty instrument, nie mylić go z cymbałami, które składają się ze strun, nie z płytek. W sumie bardziej poprawną nazwą są Dzwonki, ale użyta przeze mnie wyżej nazwa tak mocno się utarła, że gdybym napisała Dzwonki, pewnie w pierwszej chwili bylibyście skonsternowani albo uznalibyście mnie za ignorantkę.
W każdym razie cymbałki, czyli dzwonki, należą do grupy idiofonów, czyli instrumentów samodźwięcznych, ponieważ źródłem dźwięku, w większości z nich, są one same. Najpierw są wprawiane w drganie, a potem radzą sobie już same przez jakiś czas. Innymi instrumentami z tej grupy są między innymi: ksylofon, drumla, gong, kastaniety, talerze i trójkąt.


Jako, że jest to bardzo banalny w obsłudze instrument, idealnie nadaje się dla dzieci i dlatego też wylądował na naszej muzycznej półeczce. Tosia bardzo lubi grać na dzwonkach i robi to dość często, na szczęście nie maltretując nas jakoś bardzo, ma w tym względzie pewne wyczucie. Widząc jej zainteresowanie, postanowiłam stworzyć dla niej kilka wzorów z kolorami klawiszy, które układają się w melodie lubianych przez nią piosenek. W zasadzie to matematyczne ciągi (z tym, że zamiast cyfr, jeszcze dla młodej zbyt abstrakcyjnych, są kolory), które mała musi skopiować, uderzając w klawisze. Jest dźwięk, jest matematyka - odhaczone! Ha, a jeśli ktoś ma podobne dzwonki do naszych i chciałby pograć z potomkami, nasze plansze do gry można ściągnąć STĄD.



Jak się uprzeć, można też zagrać na samej planszy, ale dźwięk tak jakby, za każdym razem taki sam...



Tak brzmi "Wlazł kotek na płotek" wykonane przeze mnie:


A tak przez Tosię:


2. Dźwiękowe objętości


Ta spontaniczna zabawa podobała się nam obu chyba najbardziej. Do jej wykonania potrzebowałyśmy:
  • cztery szklanki
  • wodę
  • barwnik spożywczy
  • łyżeczkę


Wodę zabarwiłyśmy na niebiesko, po czym ja napełniłam jedną szklankę w całości, drugą w trzech czwartych, a trzecią do połowy. Następnie sprawdzałyśmy jak brzmią objętości i w sumie można też powiedzieć, ułamki. Wystarczy lekko uderzyć w szklankę, żeby się przekonać o inności dźwięku, im mniej w niej płynu, tym dźwięk był wyższy. Dodam tylko, że szklanki powinny mieć w miarę cienkie ścianki, żeby efekt był wyraźniejszy.







Zupełnie przy okazji i mimochodem, Tosia nauczyła się co to jest pusta, a co pełna szklanka i czym się dokładnie różnią. Uważam, że to bardzo fajny wstęp do nauki objętości, a w późniejszej perspektywie prostych ułamków.


3. Dźwiękowe memo


Jeśli ktoś przebywa w świecie blogów edukacyjnych przynajmniej z miesiąc, na pewno obił mu się o uszy termin "memo dźwiękowe". Sama stworzyłam takie proste memo dla Tosi, a poczytać o tym możecie TUTAJ. Grzechem jednak byłoby nie skorzystać z możliwości zaopatrzenia się w takie memo w wersji drewnianej i to w gratisie.
Nasza wersja powstała w firmie Goki, znanej z całkiem przyjemnych drewnianych zabawek. Wykonanie jest porządne i przyjemne dla oka, szkoda tylko, że część użytych do wydawania dźwięku materiałów brzmi bardzo podobnie i gdyby nie podpowiedzi kolorystyczne, byłoby ogromnie ciężko dobrze je dopasować.






Memo posłużyło nam do kilku matematycznych zabaw dźwiękiem. Zajmowałyśmy się więc:
  • liczeniem dźwięków (grzechotałyśmy klockiem i go zliczałyśmy)
  • układanie dźwiękowych konstrukcji, w tym także kształtów geometrycznych
  • po prostu łączyłyśmy je w pary (zbiory takich samych elementów) i w dwie zróżnicowane grupy (dwa zbiory, w których każdy element jest inny)
  • wkładałyśmy je do pudełka na różne sposoby, tak żeby zmieściły się wszystkie elementy











A tak wyglądają klocki w użyciu:


4. Liczenie na głos


Tosia bardzo lubi zabawę w chowanego, a to świetna okazja, żeby nauczyć się jak brzmią poszczególne nazwy cyfr, od jednego do dziesięciu. Na razie to przede wszystkim wyuczony na pamięć wiersz z niewielką świadomością ilości w przypadku pierwszej piątki. Natomiast nazwy utrwalają się same.

5. Liczymy i układamy nuty


Ta część warsztatu była zdecydowanie najtrudniejsza, ale też na całkiem długo zajęła Tosię i widziałam, że mała intensywnie przy niej myślała. Użyłyśmy wydrukowanych, zalaminowanych i wyciętych kart pracy, które Wy także możecie sobie ściągnąć STĄD. W sumie całość posłużyła nam głównie do układania, przy czym powtarzałam też nazwy: całość, pół, ćwierć, co również stanowi całkiem fajny wstęp do ułamków, które kiedyś tam, w dalekiej przyszłości się u nas pojawią. Tosię oczywiście najbardziej interesowało układanie, powiedziałam jej zatem, że cała nuta jest tylko jedna i żeby znalazła taką nutkę, która jest jedna jedyna. Następnie powiedziałam, żeby poszukała te nutki, które są dwie i to będą półnuty. I tak dalej. Zadaniem potomki było więc policzenie nutek i ułożenie ich w odpowiednich miejscach.














Następnie ułożyłam przed Tosią pięciolinię, a na niej nutki, zadaniem małej było policzyć nutki, a w czasie liczenia miała je przesuwać na dolną pięciolinię - staram się bowiem nauczyć ją, że raz policzonego przedmiotu, już więcej nie liczymy.





Warsztat był dość trudny koncepcyjnie, ale bawiłyśmy się przy nim całkiem dobrze, a to najważniejsze. Skutek jest przede wszystkim taki, że Tosia niemalże nie rozstaje się z dzwonkami i zaczęła rozpoznawać nuty na obrazkach, jak pisałam wyżej, wie też ile to jest pełna szklanka, a ile pusta, mniej więcej zaczyna też kojarzyć o co chodzi z napełnioną do połowy. Teraz przechodzimy do kolejnego tematu, czyli matematyki życia, jest jeszcze bardziej enigmatyczny, ale powalczymy z nim!

Post powstał w ramach projektu Matematyka jest Πękna:


Pliki do ściągnięcia:

Koniec psot!

7 komentarzy:

  1. mamuśka jaki Ty masz talent! a Tosią boska... fajnie, fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co najpierw chwalić, wszystko było świetne, ale chyba najbardziej mi się podobało granie na szklankach - zupełnie o tym nie pomyślałam. I świetne macie klocki z nutkami.
    A co do samego projektu to ja także nie podejrzewałam siebie o takie skojarzenia, czasem wydaje mi się, że na tych projektach to ja zyskuję więcej niż dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, granie na szklankach wyszło przednio, choć było bardzo spontaniczne :) Czasem i tak trzeba, dać się porwać chwili ^_^

      Też mam podobne wnioski i przemyślenia, dzieciom projekty dają bardzo wiele, ale rodziców motywują do działania i myślenia, a mnóstwo ludzi o tym zapomina w dzisiejszych czasach :P

      Usuń
  3. Jednym słowem projekt wpływa pozytywnie nie tylko na Tosię :)
    Dźwiękowe objętości - świetne. Tak, jak inne pomysły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo pozytywnie, tak z resztą jak wszystkie pozostałe :) Działa niesamowicie motywująco i ułatwia trochę planowanie, a to przy blogowaniu bardzo duży plus. Dzięki DnW nauczyłam się niesamowicie wiele o tworzeniu warsztatów dla maluchów, natomiast Matematyka jest piękna czy Mali podróżnicy w niezwykły sposób pobudzają moją kreatywność i wyobraźnię. Bardzo przyjemne uczucie i polecam wypróbować ;)

      Usuń

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się swoimi refleksjami :)