Spadł pierwszy prawdziwy śnieg w tym roku. Do tego mamy dziś święto, więc cały dzień mógł z nami spędzić tata, a to zobowiązuje. Wyruszyliśmy więc na podbój zaśnieżonego podwórka i poniżej znajdziecie małą fotorelację. Żeby jednak wprowadzić się w odpowiedni nastrój, proponuję włączyć sobie w tle tę oto prześliczną piosenkę Kubusia Puchatka o śniegu, zaśpiewaną przez niezastąpionego Grzegorza Turnaua.
Od samego rana, kiedy Tosia wyjrzała przez okno i zobaczyła śnieg, nieustannie słyszeliśmy pytanie "Ulepimy dziś bałwana?" (tak, Tosia zna piosenkę, choć nie zna jeszcze bajki, na to jeszcze poczekamy trochę). Nie mieliśmy wyjścia, ubraliśmy się cieplutko i wyruszyliśmy, żeby opowiedzieć Tosi pewną historię, którą opowiem także Wam.
Była sobie kiedyś mała dziewczynka, która bardzo chciała obdarzyć kogoś swoją miłością, której miała naprawdę, naprawdę dużo. Pojawiali się różni kandydaci, ale żaden nie przebił się przez zmrożoną skorupkę, za którą dziewczynka ukryła swoje serce.
Dziewczynka rosła z każdym dniem, aż w końcu stała się kobietą. Lodowa skorupka wokół jej serduszka stała się jeszcze grubsza niż kiedyś i zaczęła się lękać, że nie zjawi się nikt, kto zdołałby ją skruszyć.
I kiedy straciła niemalże całą nadzieję, zdarzyło się coś niezwykłego. W miejscu, w którym zupełnie się tego nie spodziewała, spotkała kogoś, kto ją ogrzał. Radości, którą poczuła nie da się porównać z niczym. Wyjątkowy chłopiec był jednak także schowany za grubą warstwą lodu, jeszcze grubszą chyba niż ona i żeby się przez nią przebić, musiała się bardzo postarać. Musiała przejść przez lodowe mosty, pokonać lodowe potwory i przebyć skute lodem morza i góry. On czynił to samo z drugiej strony i dzięki temu spotkali się po środku nieprzebywalnej krainy, dzieląc trud między siebie. I kiedy na siebie spojrzeli, ich serca wyrwały się na wolność.
Tej miłości płynącej od nich obojga było tak wiele i cały czas rosła w siłę, uskrzydlając ich i czyniąc ich kraj piękniejszym i bogatszym. Nie mogli trzymać jej wyłącznie dla siebie, stworzyli więc razem małą dziewczynkę, której miłość była dopełnieniem historii i początkiem nowej.
Koniec psot!
Powinnaś pisać bajki, piękna historia. Fryzury bałwanków też bajeczna, a Tosia to prawdziwy aniołek. Choć myślę, że jeszcze nie koniec psot... :D
OdpowiedzUsuńKażdego dnia zaczynamy psoty od nowa ^_^ A bajek mam kilka w głowie i na papierze, lubię bardzo wymyślać i tworzyć nowe historie :)
UsuńJak fajnie, że doczekaliście się śniegu. Wyobrażam sobie radość Tosi. Orzełek/aniołek przedni. U nas śniegu niewiele, ale przez okno widziałam amatorów podobnych zabaw. Może dopada i jutro wyciągniemy sanki.
OdpowiedzUsuńTrzymamy kciuki za mnóstwo śniegu dla Was :D
UsuńA nasz śnieg nie chciał się w ogóle lepić, za suchy. :( Piękne bałwanki!
OdpowiedzUsuńNasz śnieg też stawiał spory opór, ale tata się zawziął i lepił kulki gołymi rękami ;)
UsuńZa to taki śnieg idealny jest do zabawy "pada śnieg" czyli garść śniegu w łapkę i rzucamy w górę, potomka zachwycona ^_^
Cudna historia i prześliczne śniegowe arcydzieła <3 ktoś tu ma talent ;) może jakiś tomik dla dzieci??? pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa blogu jest już kilka bajek, może się pokuszę o jakiegoś e-booka ;)
Usuńmiło się czyta te wpisy!
OdpowiedzUsuńNiesamowicie wartościowy wpis. Super
OdpowiedzUsuńAle musiała być świetna zabawa :)
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wpis
OdpowiedzUsuńRewelacyjny jest ten wpis
OdpowiedzUsuńInteresujący wpis
OdpowiedzUsuń