Dziś ostatni dzień czerwca, a był to w tym roku naprawdę przepiękny miesiąc. Pogoda jak na zamówienie, ani za zimno, ani za gorąco, deszcz trochę pokropił, ale tylko tyle, by rośliny rosły bujnie i zdrowo. Idealna pogoda, by biegać po dworze od świtu do nocy powiecie i tak też było rzeczywiście. Wychodziłyśmy z Tosią dość często, głównie na podwórko, żeby ćwiczyć chodzenie, dalej zapuszczałyśmy się rzadko i w sumie tyle nam do szczęścia wystarczyło. Chodząc jednak z dzieckiem za ręce, ciężko cykać zdjęcia, toteż przez ostatnie tygodnie mało u nas o przyrodzie. Z chwilą jednak, w której Tosia puściła się maminych rąk i ruszyła samodzielnie przed siebie, mogłam wyciągnąć wreszcie aparat i poszaleć (z przerwami na domaganie się Tosi, by włączyć i wyłączyć aparat, co uwielbia robić).
W projekcie blogowym Mały Przyrodnik, czerwiec stanął pod znakiem wszelkiej maści robactwa, które gości w naszych ogródkach, na naszych trawnikach i drzewach, a nawet w naszych domach. Jako, że poprzednim razem pisałam o pszczołach, które w kwietniu tłumnie nawiedziły nasze małe poletko mniszka lekarskiego, tym razem postanowiłyśmy się z Tosią lepiej przyjrzeć, najbardziej pracowitym stworzonkom na naszym podwórku, czyli mrówkom. Nie są one najwdzięczniejszymi modelkami pod słońcem. Prawdę mówiąc poruszają się zwykle z taką prędkością, że ciężko było jakąkolwiek złapać w obiektyw. Tosi wielką radość sprawiało patrzenie na ich szybkie przełajowe biegi pomiędzy kwiatkami. Siedziała przy babcinym mini ogródku i po prostu patrzyła, zafascynowana. Ja natomiast strzelałam jedną fotkę za drugą i zrobiłam ich chyba ze sto, po to tylko, żeby się potem okazało, że do publikacji nadaje się może 10%, zawsze to jednak coś.
A zatem rozpocznijmy naszą małą fotorelację przygody z obserwacją mrówek. Na początek miejsce, w którym przede wszystkim prowadziłyśmy nasze poszukiwania, czyli mini ogródek babci. Trzeba było bardzo uważać, żeby Tosia przez przypadek nie zrobiła kwiatkom krzywdy, przy okazji rozpoczęła się więc nauka o tym, że rośliny są bardzo delikatne.
Tosia znajdowała mrówki ekspresowo i bacznie śledziła ich ścieżki.
Pokazywała też nieustannie kamienie i mówiła "baba", wniosek z tego - szybko nauczyła się, że babcia położyła kamienie po to, żeby tam leżały i wygrzebywanie ich z ziemi, nie jest najlepszym pomysłem.
A oto nasze małe modelki, pierwsze które dały się sfotografować. Prędkości jakie rozwijają przestraszone mrówki są zatrważające.
Poniżej sesja najwdzięczniejszej modelki. Leniwie wędrowała po kwiatku, pokazując się z każdej strony po kolei. Nie należy chyba do czołówki mrowiskowych robotnic :)
Po dobrej pół godzinie obserwacji Tosia się w końcu znudziła, najpierw próbowała zabrać mi aparat, który kocha miłością wielką (ma ktoś może wypróbowane aparaty dla dzieci? chyba będę jednego potrzebować...). Następnie zabrała się za drążenie norek w betonie i biegi przełajowe.
A kiedy także to stało się nużące, zaczęła zbierać skarby i mi je pokazywać. To jest kamyk:
A to listek:
I pobiegła dalej:
Chwilę powisiała na trzepaku, niczym rasowe dziecko lat dziewięćdziesiątych:
Udało mi się też uchwycić w obiektywie dwa mikroskopijne robaczki, pajączka i chyba jakiegoś żuczka. Tosia chyba ich w ogóle nie zauważyła...
A na koniec troszkę kwiatków, żeby było kolorowo. Te fioletowe skradły moje serce:
Żeby nikogo niepotrzebnie nie oburzyć, napiszę od razu, że Tosia bawiła się płatkami, które same z własnej woli opadły z krzaczka i żadna róża, na potrzeby niniejszego posta, nie ucierpiała ;)
Wpis w ramach projektu Mały Przyrodnik:
Ja całkowicie poza przyrodniczo... Tosieńka w mojej ukochanej koszulce! Rozczulonam wielce! Jaka ona fotogeniczna! Tosia, nie koszulka ;)
OdpowiedzUsuńNo ja doprawdy nie wiem czemu tak często na tę koszulkę trafia :P
Usuńmrówki są ciekawym obiektem do obserwacji u nas ich mnóstwo! sporo w piaskownicy, co za tym idzie, gryzą Adasia a ten ma potem wielkie bąble
OdpowiedzUsuńAgresywne jakieś wam się trafiły. U nas chyba szczęśliwie dość pokojowa opcja, bo już nie raz oblazły mnie i Tosię, a żadna z nas nie miała kłopotów zdrowotnych po takim bliskim spotkaniu.
UsuńFajna jest taka fascynacja przyrodą u maluchów :) Bardzo lubię ten okres w życiu dzieci:)
OdpowiedzUsuńEh, czyli mówisz, że nie zawsze będzie tak pięknie, że Tosia z chęcią będzie łapać ze mną mrówki i gapić się na ślimaka? No cóż, nic nie trwa wiecznie, a dzieci rosną.
Usuń