Z wybraniem mojego ulubionego koloru nie miałam żadnego problemu, mam mnóstwo fioletowych rzeczy w szafie, chcę urządzić nasz przyszły dom w szarościach, kremach i fioletach, a najchętniej położyłabym się na polu lawendy i tak leżała do końca świata. Tylko, że nigdzie w okolicy nie mam pola lawendy... Ani żadnego wrzosowiska. Nie czas z resztą na kwitnienie którejkolwiek z tych pięknych roślin. Myślałam więc i myślałam, co by tu sfotografować, żeby oddać klimat moich fioletowych miłości. I wtedy sobie przypomniałam, że w magazynku stoi sobie mój bożonarodzeniowy prezent od małżonka, przecudowny zestaw do parzenia herbaty. Moja wielka miłość i ból serca, że aż do przeprowadzki musi się kurzyć w pudełkach. Wyciągnęłam go wiec skwapliwie i oto jest, zdjęcie które pokazuje nie tylko mój ulubiony kolor, ale i kawałek mojej duszy w ogóle :)
PS. Bonusowo dodam jeszcze trzy inne zdjęcia, bo nie mogę się powstrzymać, żeby Wam ich nie pokazać :P
Post bierze udział w wyzwaniu blogowym "5 dni do lepszego bloga", które po raz ostatni niestety, organizuje na swoim blogu Ula.
Czarujący komplet. Małżonek ma gust :)
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc, to tuż przed świętami wsadził mnie w samochód, nie mówiąc dokąd mnie wiezie. Zaprowadził do herbaciarni i kazał wybrać ^_^
UsuńNo to jest nas więcej. U mnie też zdecydowanie fiolet wygrał ten pojedynek :)
OdpowiedzUsuńBo to piękny kolor jest! :D
UsuńWitaj w gronie fioletomaniaczek ;) Komplecik cudny ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam cię, ale przez chwilowe problemy ze sprzętem, usunął mi się twój komentarz u mnie :/ Zapraszam jeszcze raz ;)
Wpisu o filetowym nie wypada zostawiać bez komentarza, więc zawitałam do ciebie po raz drugi ;)
UsuńPiękna zastawa. Fiolet też lubimy, ale wolimy też inne kolory.
OdpowiedzUsuńUlubiony to ulubiony, co zrobić :D
Usuń