Przy tej pięknej Palmowej Niedzieli, która rozpoczyna Wielki Tydzień, postanowiłam podzielić się z Wami pewnym wybitnie wielkanocnym eksperymentem. Jeśli uważacie, że jajka są nudne i przewidywalne, po lekturze poniższego tekstu i obejrzeniu zdjęć oraz filmu, zmienicie zdanie. To jeden z tych eksperymentów, które u dzieci wywołują wielkie "łał" i opad szczęki, istna magia, magia chemii! Zapraszam.
- jajka
- szklane naczynie
- ocet
- czas
Jajka wkładamy do naczynia i zalewamy octem tak, żeby w całości były zanurzone (u nas dwa jajka pękły jeszcze przed wyjęciem z naczynia, więc osobiście polecam wrzucić 3-4 sztuki). Odstawiamy co najmniej na 10 godzin, przy czym najlepsze efekty według mnie osiągniemy wymieniając ocet po 24 godzinach i odstawieniu jajek na kolejne 24. Po dwóch dniach octowej kąpieli jajka są cudownie elastyczne i ochoczo skaczą po całym stole.
Widzicie te bąbelki? To znak, że ocet zaczął już intensywnie pracować nad skorupką. Szkielet skorupy jajka w ok. 90% składa się z węglanu wapnia, który wchodząc w reakcję z octem zaczyna się rozpadać, uwalniając dwutlenek węgla. Stworzyliśmy więc gazowany ocet, pierwszy sukces za nami.
Na drugi dzień w naszej misce działo się istne szaleństwo. Trochę nas zaskoczył dziwny, brązowy osad, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że to produkt uboczny rozpadu skorupy. Gdy z resztą jajka zanurzyłam pod kranem, cała brązowa błonka dała się łatwo zmyć.
Pierwsze wyjęte jajo okazało się pęknięte, musiało być lekko nadtłuczone jeszcze przed zanurzeniem w occie, więc sprawdzajcie dokładnie skorupki, żeby się nie rozczarować.
Lepszy widok na brązowy nalot.
Po wstępnym myciu, na jajku został jeszcze biały nalot, który po dłuższym przecieraniu też dał się zetrzeć i zostawało czyściutkie, skaczące jajko. Niestety poniższy egzemplarz nieco wystawał ponad ocet, przez co skorupka w tym miejscu nie do końca zmiękła i w czasie mycia oderwany fragment przedziurawił jajko.
Na placu boju pozostały jeszcze cztery jajka, które postanowiliśmy zanurzyć w occie na jeszcze jeden dzień, żeby dobrze zmiękły.
Po kolejnych 24 godzinach efekt nie był już tak burzliwy jak po pierwszym dniu, ale nalot zmywał się z jajek zdecydowanie łatwiej. Jednocześnie pierwsze jajko, które próbowaliśmy odbić od stołu, magicznie się rozpaćkało... Więc albo jestem totalną fajtłapą, albo ze skaczącymi jajkami trzeba naprawdę uważać :)
Na poniższym zdjęciu (oraz na plakacie na samej górze posta), idealnie widać jaka jest różnica między surowym jajkiem, a jajkiem po dwudniowej kąpieli w occie. Wykąpane jest przede wszystkim większe, kiedy mu się dobrze przyjrzymy, zobaczymy pływające w środku żółtko, po ciemku, przystawiając do wykąpanego jajka latarkę, zobaczymy żółtko bardzo wyraźnie. Świetnie wygląda przekręcanie podświetlanego jajka, w którym żółtko nadal pływa swobodnie.
Skaczące jajko |
Jajko w dotyku jest bardzo przyjemne, gładkie, elastyczne i mięciutkie. Nadal jednak trzeba z nim uważać, bo łatwo się rozbija z niesamowitym rozplaśnięciem, roznosząc wokół paskudny zapach octu (przy okazji, po takiej kąpieli jajka nie nadają się już do jedzenia, można je za to wrzucić na kompost). Jajka opuszczamy z niedużej wysokości i delikatnie trzymamy. Poniżej film pokazujący jak zachowuje się porządnie zaoctowane jajo:
Polecam wypróbować ten eksperyment w domu z dziećmi, zabawa jest naprawdę znakomita, a przy okazji można się naprawdę sporo nauczyć.
PS. Eksperyment miał być częścią wielkanocnego warsztatu z naszymi kolegami z mini domowego przedszkola, ale niestety zagrożenie ospą spowodowało odwołanie warsztatu. W związku z tym na blogu zamiast jednego dużego posta, pojawi się kilka małych z naszymi indywidualnymi zabawami. Podzielę się też z Wami naszym planem warsztatowym, będzie do ściągnięcia w najbliższym tygodniu, razem z potrzebnymi szablonami i tym podobnymi. Także zaglądajcie do nas :)
Koniec psot!
Fajna zabawa.
OdpowiedzUsuńPewnie, że fajna :D
Usuń