Minął kolejny miesiąc i czas najwyższy na jakiś przyjemny post w ramach Przygód z książką! Nadal pozostajemy w szwedzkich klimatach, ale dziś chciałam Wam zaproponować coś znacznie mniej abstrakcyjnego niż ostatnio. Mam dla Was coś bardzo smakowitego, w towarzystwie uroczego gryzonia, którego zdążyliście już troszkę poznać przy okazji fasolowego wpisu
KLIK. Zapraszam na nasze dalsze przygody z tą niesamowicie sympatyczną i przyjemną serią!
Jak mogliście się przekonać w zalinkowanym wyżej poście, z książką można sadzić fasolkę i to z całkiem niezłym powodzeniem, o czym świadczą poniższe zdjęcia:
|
Fasolki po trzech dniach |
|
Fasolka w słoiku z papierem po czterech dniach |
|
Namoczona wcześniej fasolka w słoiku z wodą, na tetrze. |
|
Fasolka w słoiku z papierem po tygodniu |
|
Razem z Tosią nazywamy ją "Potworkiem", bo wygląda jakby wyciągała mackę! |
|
Fasolka wrzucona na sucho, w słoiku z wodą, po tygodniu - nic się nie dzieje, na na na na... |
|
Doniczka z fasolkami po tygodniu - zaczynam się lękać, że jednak zrobiłyśmy coś nie tak... |
Nasze fasolki sobie rosną albo jeszcze czekają na pierwsze znaki, więc tak jak Kastor i Maciuś, czekamy i obserwujemy z zapartym tchem. W między czasie zaś, można upiec wraz z przemyślnym bobrem ciasto, a konkretniej urodzinową babkę. Tym bardziej sprawa jest wymowna, ponieważ zarówno Tosia jak i IGranie obchodzili niedawno urodzny! Tosia drugie, a blog pierwsze. Zatem to idealny czas na upieczenie babki według przepisu Kastora. Pieczecie z nami?
Składniki:
- 75g masła
- 2 jajka
- 1 szkl. cukru (u nas 3/4 trzcinowego)
- 2 szkl. mąki (- to, co Tosia wysypie na blat)
- 2 łyżeczki cukru waniliowego
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia (wsypałam jedną)
- 0,5 szkl. mleka
Masło rozpuszczamy i smarujemy odrobiną formę do babki, po czym wysypujemy ją bułką tartą. Piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni. W tym czasie ubijamy jajka z cukrem na puszystą, jasną i gładką masę. Dodajemy do niej przesianą mąkę wymieszaną z cukrem waniliowym i proszkiem. Na koniec łączymy roztopione i przestudzone masło z mlekiem i wlewamy do ciasta. Dokładnie mieszamy, aż wszystkie składniki się połączą. Przelewamy do formy i pieczemy 35 minut (u mnie wyszło 40). Studzimy, przekładamy na talerz i smacznego! :)
Poniżej zaś instrukcja w obrazkach, z towarzyszeniem Tosiowej przewodniczki:
|
Jesteś pewna, że to tak miało być? |
|
Tak, jestem pewna ;) |
|
Roztopione masło |
|
Wybijamy jajka |
|
Czas na trzepanie |
|
Kiedy mama pieczołowicie miksuje, obok czyni się mączna sztuka |
|
Tosia obraziła się jak sprzątnęłam mąkę, w sumie to się jej nie dziwię, tak traktować dzieło artysty... |
|
Wsypię po łyżeczce, a ty tam stój i czatuj na dobre ujęcie |
|
Uroniła się jedynie jedna kropla! |
|
Gotowa, żeby ją wstawić do piekarnika |
|
Wszystko tak jak w książce, nawet bałagan! |
|
I znowu czekanie... |
|
Dobrze, że babka wyrasta szybciej niż fasolki |
|
Tata odczynił kastorowe czary... |
|
I babka gotowa, częstujcie się! |
Babka jest znakomita i bardzo ją polecam, szczególnie że wszystko można robić w towarzystwie książki, która w bardzo fajny sposób przybliża dzieciom piekarnicze wiktuały oraz kuchenne sprzęty. Mnie urzekło to, że każda książka posiada strony z obrazkami samych przedmiotów, których używa Kastor, z podpisami. Jest to zatem według mnie, jedna z lepszych lektur na początek przygody z samodzielnym czytaniem. Opowiastki są bardzo proste, napisane łatwym językiem, krótkie i bardzo przyjemne, bo o codzienności.
W tej serii na razie na polskim rynku pojawiły się trzy części, o sadzeniu fasolki, pieczeniu ciasta i majsterkowaniu. Ta ostatnia na razie jest u nas traktowana troszkę po macoszemu, głównie ze względu na dość skomplikowane i mało spotykane przez dzieci nazewnictwo. Nie jesteśmy też zapalonymi stolarzami, stąd trudniej u nas o zabawy w majsterkowicza. Tosia jednak lubi ją tak samo bardzo jak pozostałe części, o których obszernie mogliście przeczytać na blogu. Zamieszczam więc poniżej kilka zdjęć z wnętrza.
Wielką siłą tych książeczek są ilustracje, kreska jest bardzo miękka i delikatna, wszystko jest naturalne i bardzo bliskie rzeczywistości, mimo że bóbr zdaje się mieć przeciwstawne kciuki i mieszka w domku zamiast w żeremi. Kolory są pastelowe, lekko rozmyte i niezwykle przyjemnie się je ogląda. Tekst idealnie z nimi współgra, zarówno w prostocie, jak i przekazie. Podobnie jak w przypadku autorki Nusi (
KLIK), Lars Klinting także jest zarówno autorem opowieści jak i ilustracji i tu także często na końcu możemy zobaczyć obrazek, który kończy historię bez słów, a jest bardzo wymowny.
Podtrzymuję zatem swoją słabość do szwedzkiej literatury dziecięcej, zdecydowanie coś w sobie ma, jakiś ukryty głęboko czar, który mnie wabi. A wszystko podsyca jeszcze fakt, że autor Kastora był cieślą, który odkrył w sobie zacięcie ilustratorskie i pisarskie. Wielka strata dla stolarstwa, ogromny zysk dla literatury. Czekam zatem z wytęsknieniem na kolejne części przygód uroczego bobra po polsku, a Was zachęcam do sięgnięcia po te trzy, które już u siebie mamy.
Post bierze udział w projekcie
Przygoda z książką 4:
Zapraszam też do obejrzenia blogów innych uczestniczek projektu, znaleźć je możecie
TUTAJ.
Koniec psot!
podoba mi się Wasz Kastor - prostolinijny, pomocny, a do tego przystojny (ach, ta "miękka kreska"!)
OdpowiedzUsuńa jeśli jeszcze, jak piszesz, nadaje się do samodzielnego czytania, to chyba zaprosimy go do siebie
dobrze, że Tosia sama zajęła się przygotowywaniem babki, bo mama, widzę, tylko fotografowała!
smacznego :)
P.S. u nas bałagan wygląda zwykle BARDZIEJ
Usuńmoże na to tez by Kastor pomógł?
Z Kastora jest rzeczywiście przystojniak ;) A na bałagan... cóż, ja przygotowałam wszystko na styk i nie było jak ani czym bałaganić :P No, poza mąką może.
UsuńNie znam tych książeczek, ale wiem, że warto je poznać:) Super!
OdpowiedzUsuńSą bardzo warte poznania :)
UsuńRety, czy tam były jakieś krasnale, które na bieżąco sprzątały, czy u Was przy gotowaniu zawsze jest tak czysto?
OdpowiedzUsuńKastora nie znamy. Boję się, że już by nam się na półce nie zmieścił ;)
Nie bardzo było czym bałaganić :P Wszystko ułożyłam na styk, a Tosia była przejęta faktem, że niemalże wszystko robi sama :) Często nasze gotowanie jest bardziej... ekspansywne ^_^
UsuńA Kastor na pewno się zmieści, to cieniutkie książeczki ;)
Nie bardzo jest czym bałaganić? Moje dzieci, mąż zresztą też, potrafią nabałaganić nawet w zupełnie pustym pomieszczeniu!
UsuńU mnie mąż ma podobną właściwość, wystarczy mu jeden dzień w pokoju biurowym, żeby wszystkie wysprzątane kąty wróciły do pierwotnego stanu... Wygląda więc na to, że nasze dziecko wrodziło się do bardzo porządnej babci, bo ja też raczej bałaganiara jestem :P Choć przy gotowaniu lubię mieć porządek, łatwiej mi się wtedy ogarnąć ^_^
UsuńBabka wygląda smacznie (macie jeszcze kawalek na poczęstunek? ;-) ) a co do samych książeczek to nie dość że ilustracje fajne to jeszcze zachęcają Dziecko do jakieś aktywności, zrobienia czegoś ciekawego... Super połączenie :-)
OdpowiedzUsuńJeszcze jakiś skrawek by się znalazł ^_^ Też uwielbiam takie książki i żałuję, że tak mało ich na rynku, prostych i aktywizujących.
UsuńIntryguje mnie ten Wasz Kastor. Będziemy sprawdzać czy dla pięciolatki też będzie interesujący.
OdpowiedzUsuńMój siedmioletni siostrzeniec też był zaciekawiony, sam starał się przeczytać i asystował nam przy moczeniu fasolek. Myślę, że sadzenie i pieczenie też by go zaintrygowało, a stolarka to już na 100% :) Także myślę, że starszaki też w tych pozycjach znajdą coś dla siebie.
Usuńświetne książeczki, ale mała musiała być z siebie dumna
OdpowiedzUsuńJest ogromnie dumna, a babkę pożarła z takim smakiem, jak nigdy ^_^
UsuńAle smaka robicie, a seria faktycznie ciekawa, aż muszę zapamiętać i spróbować poznać.
OdpowiedzUsuńObejrzyjcie, pomacajcie i wypróbujcie przepis :D
UsuńFasolka w słoiku z papierem? Tego nie próbowaliśmy ;) na razie hodujemy rzeżuchę na wacie :)
OdpowiedzUsuńMy zaczęłyśmy od rzeżuchy, ale czas był przejść na wyższy poziom ogrodnictwa :D I powiem szczerze, że na razie słoik z papierem wygrywa, najlepiej trzyma wilgoć i fasolki rosną błyskawicznie i na widoku. Dzisiaj pojawiły się w nim pierwsze listki! Także słoik jak najbardziej na tak, później można z niego przesadzić do doniczki (doniczkowe fasolki niestety nie wypuściły jeszcze kiełków :( ).
UsuńCzytaliśmy Kastor majsterkuje i Kastora z fasolą. Nie wciągnęły za bardzo moich dzieci. Może dlatego, że majsterkowania nie bardzo mogliśmy przeciągnąć na świat realny, a fasola - no cóż, obecnie moje dzieci są raczej na etapie pasji maszynami i dinozaurami. Rośliny jakoś ich nie interesują (no chyba że wysypywanie ziemi z kwiatów). Ale ciasto? To może być coś co ich przekona do Kastora:)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od etapu na którym są dzieci, nie ma co na siłę im czegoś podtykać. Przy czym święta racja, ciasto jest na topie bez względu na etap ^_^
UsuńNo i rośnie nam nowa cukierniczka!
OdpowiedzUsuńW oczach babci Tosia jest mistrzem we wszystkim, widzę :D
UsuńCiasto wygląda baaardzo smakowicie.
OdpowiedzUsuńI jest, polecam na Święta :)
UsuńWspaniale jest mieć takiego małego pomocnika w kuchni. U nas pomaganie przy robieniu ciasta kończy się duuuużo większym bałaganem. Ten pomysł z sadzeniem fasoli jest pojawił się w idealnym momencie, od kilku dni się zastanawiam się, jak się za to zabrać.
OdpowiedzUsuńŻyczę w takim razie miłego sadzenia! Eh, szkoda że Wam nie pokazałam jak piekłyśmy ciasteczka, kuchnia wyglądała jak pobojowisko, bo dziecko miało całą torbę mąki na swój użytek :D
UsuńPodoba nam się ten Kastor, mam nadzieję, że kiedyś znajdzie się w biblioteczce Różyczki :-) U nas gotowanie na razie jest z większym rozmachem (czytaj bałaganem).
OdpowiedzUsuńRozmach zawitał także u nas w czasie pieczenia sernika, ah co to się działo :D
UsuńNo proszę! Życie praktyczne i czytanie w jednym! Lubię! My do tej pory piekliśmy raz kruche ciastka. Frajda dla młodego, bo mógł do woli przesypywać składniki, a potem jeszcze wycinać foremkami.
OdpowiedzUsuńPieczenie z dziećmi to... brudna przyjemność :D Ciastka też piekłyśmy kilka razy i za każdym najlepsza zabawa to rysowanie w mące :)
UsuńJakie to fajne!! Nie znałam serii z Kastorem, więc dla mnie zupełna nowość. Wspaniała jest Tosia w robocie, w oczekiwaniu na babkę - uwielbiam akcje w kuchni, i jeszcze taka książka :) Super.
OdpowiedzUsuńBardzo polecam, naprawdę przyjemna i prosta lektura, a przy tym mobilizująca do działań domowych, a to zaleta nie do przecenienia! :D
Usuń